Adam Małysz: Walczymy dalej

Urwane koło oraz spalone hamulce doprowadziły do spadku Adama Małysza w klasyfikacji generalnej na 13. miejsce. Pomimo problemów polska załoga kontynuuje zmagania z planem ukończenia rajdu.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek 11. etapu Rajdu Dakar był dla załogi jadącej Toyotą Hilux wyjątkowo nieszczęśliwy. Tuż po starcie w aucie urwało się koło i wahacz. Adam Małysz i Rafał Marton czekali ponad 2 godziny na ciężarówkę, dzięki której mogliby naprawić szkodę. Na szczęście z tą poważną usterką udało im się uporać i Polacy ruszyli dalej odrabiać 2-godzinne straty.

Pech mocno trzymał się samochodu nr 322 i chwilę później, po zaledwie kilku minutach jazdy, spaliły się w nim hamulce. Próby poradzenia sobie z problemem pochłaniały kolejne, cenne minuty, a dalszy udział załogi Orlen Teamu w rajdzie stał pod dużym znakiem zapytania. Finalnie, po stracie ponad trzech godzin, ekipa ruszyła w dalszą drogę i wbrew spekulacjom postanowiła nie poddawać się i walczyć do samego końca. Poważne problemy techniczne odebrały jednak Małyszowi szansę na dotarcie do mety z dobrym czasem. Orzeł z Wisły dotarł do końca etapu dopiero późnym wieczorem po 10 i pół godziny spędzonych na odcinku specjalnym.

- Niestety nie udało się. Dobrze, że przynajmniej dojechaliśmy do mety. Urwaliśmy koła jadąc za Kamazami i bardzo długo czekaliśmy na ciężarówkę t6. Potem spaliły się hamulce, więc gasiliśmy je i znów czekanie na ciężarówkę serwisową. Rozkręciliśmy wszystko sami, potem ekipa wymieniła nam tylko części - skomentował zdarzenie Adam Małysz po przekroczeniu mety.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Adam Małysz po raz kolejny pokazał, że nie poddaje się i walczy do końca, bez względu na zdecydowanie niesprzyjające okoliczności.

Duży pech Adama Małysza na 11. etapie / fot. malysz.pl
Duży pech Adama Małysza na 11. etapie / fot. malysz.pl

- Zażyliśmy prawdziwego Dakaru. Wielki szacunek dla tych, którzy jadą z tyłu, bo to jest prawdziwa walka o przetrwanie. Kiedy auto zawiedzie lub spotkają cię poważne problemy... To co się dzieje tam z tyłu to nie jest tylko walka o najlepszą pozycję, ale naprawdę o przetrwanie i o to, żeby dojechać cało do mety. Dziś taką walkę stoczyliśmy również my. Udało się i jedziemy dalej, ale straciliśmy mnóstwo czasu. Taki właśnie jest Dakar, zupełnie nieprzewidywalny - dodał Małysz.

Po ukończeniu niezwykle pechowego 11. etapu ekipa Orlen Teamu spadła na 13. miejsce w klasyfikacji generalnej wśród załóg samochodowych. W piątek na najwytrwalsze zespoły czeka już przedostatni etap najtrudniejszego rajdu świata. Sam odcinek specjalny będzie liczył "zaledwie" 350 kilometrów, jednak prawie połowa tej drogi przebiegnie przez wydmy, których pokonanie bardzo wiele wymaga od zespołów.

Źródło artykułu: