Za wytyczenie trasy tegorocznego Rajdu Dakar po raz pierwszy odpowiedzialny był Marc Coma, nowy dyrektor sportowy rajdu. Pięciokrotny zwycięzca Dakaru w kategorii motocyklistów nie miał łatwego zadania, ponieważ z organizacji imprezy wycofały się Chile i Peru. Coma jednak dał radę i wymyślił niezwykle wymagającą trasę. Zarówno dla zawodników, jak i ich maszyn.
Pierwsza część tegorocznego Dakaru stała pod znakiem bardzo szybkich i technicznych odcinków specjalnych. Przewagę zyskiwali kierowcy wywodzący się z Rajdowych Mistrzostw Świata (WRC), tacy jak Sebastien Loeb, który sensacyjnie wygrał kilka etapów. Później Coma wprowadził dakarowców na pustynię i wydmy, które dla wielu okazały się przeszkodą nie do pokonania.
- Rajd Dakar jest najtrudniejszym rajdem na świecie. Najtrudniejszym pod względem ukształtowania terenu i długości trasy. Pierwsze dni tegorocznej edycji charakteryzowały się tym, że etapy były łatwiejsze, ale dłuższe, natomiast drugi tydzień rywalizacji jest już dużo bardziej wymagający. Widać to po czasach, szczególnie kierowców, którzy nie mają dużego doświadczenia z rajdami terenowymi. W pierwszej części sensacją był Sebastien Loeb, ale kiedy przyszły piaski i wydmy to do głosu doszli starzy wyjadacze, tacy jak Stephane Peterhansel - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Martin Kaczmarski, najlepszy debiutant w historii Dakaru wśród kierowców (w 2014 r. zajął 9. miejsce - przyp. red.).
26-letni polski kierowca chciałby kiedyś wrócić na Dakar, aby go wygrać, chociaż nie ukrywa, że pomysł organizatorów na rajd, który polega głównie na wymuszaniu u uczestników podjęcia jak największego ryzyka, nie bardzo mu się podoba.
- Moim zdaniem Rajd Dakar powinien mieć trochę inną charakterystykę. Dakar musi być rajdem bardziej nastawionym na rywalizację, a nie rajdem na przeżycie. Lepiej by było, gdyby to był rajd na długie dystanse, pokazujący, który kierowca jest najlepszy. Teraz jest tak, że drugi tydzień Dakaru nie jest ani bezpieczny, ani nie jest widowiskowy. Na dobrą sprawę na przestrzeni dwóch dni zamyka się cały rajd, bo po 10. etapie drugi Nasser Al Attiyah tracił do Peterhansela ponad godzinę! To jest bardzo dużo, nawet jak na Dakar. Według mnie rajd powinien składać się z długich, bardzo technicznych odcinków, które pokazują szybkość kierowców. Chyba każdy wolałby, aby losy zawodów rozstrzygały się do ostatniego odcinka, a tak Nasser musi liczyć na pech Peterhansela. To nie jest ciekawe - mówi wprost Kaczmarski.
W tegorocznej edycji również nie brakowało dramatycznych zdarzeń. Podczas dziewiątego etapu temperatura dochodziła nawet do 55 stopni Celsjusza, co zmusiło organizatorów do jego skrócenia, ponieważ tak wielu zawodników nie wytrzymywało takich warunków, że w użyciu były wszystkie samochody ratunkowe i helikoptery medyczne. Dakarowcy po raz pierwszy w historii rajdu wjechali na wysokość 4600 m n.p.m. Rozrzedzone powietrze u wielu uczestników powodowało mocny ból głowy. - W górach dwa razy prawie straciłem przytomność. Uratował mnie tlen z jakiejś zabłąkanej karetki - mówił Adam Małysz po siódmym etapie.
- Obecnie w Dakarze nie chodzi o rywalizację sportową, tylko o walkę o przeżycie, a to już jest słabe. Nie podoba mi się rajd zabijający człowieka. Organizatorzy czasami przeginają - uważa Kaczmarski.
25-letni polski kierowca chciałby kiedyś wrócić na trasę Dakaru, aby zostać najmłodszym zwycięzcą tego rajdu, ale w najbliższym sezonie zamierza postawić przede wszystkim na rallycross, w którym od roku z powodzeniem startuje razem z Krzysztofem Hołowczycem. Poza rallycrossem Kaczmarski chciałby spróbować sił w wyścigach, które - jak sam przyznaje - jeszcze niedawno wydawały mu się wyjątkowo nudne.
- W tym roku numerem 1 będą dla mnie mistrzostwa świata w rallycrossie, w najwyższej kategorii SuperCar. Planuję też wystartować w kilku eliminacjach Pucharu Świata w rajdach terenowych. Może uda mi się również spróbować sił w wyścigowej serii Porsche Supercup. Muszę się przyznać, że kiedyś wyścigi były dla mnie niesamowicie nudne, to ciągłe jeżdżenie w kółko... Jednak po testach na torze odwołuję te słowa, cofam wszystko, co kiedyś mówiłem o wyścigach. Jazda na limicie i przesuwanie tego limitu z każdym okrążeniem daje ogromną przyjemność! - twierdzi Kaczmarski.
Zobacz także: Kapitalny mecz Żyry. "Jeśli się odbuduje, ma szansę nawet na Euro"