- Lubię takie etapy, bo przez cały dzień nikt mi nie zawraca głowy - śmiał się na mecie lider Pucharu Świata. - Od świtu do późnego popołudnia nie odbieram telefonu i nie odpisuje na smsy. Mogę chłonąć otaczające mnie krajobrazy i cieszyć się jazdą - dodał Rafał Sonik.
- Wyschnięte koryta rzek na Atakamie to kwintesencja off-roadu. Wyjeżdżamy z nich na otwarte przestrzenie, które pozwalają na naprawdę ostrą jazdę. Nawet fesz fesz jest tu mniej uciążliwy, bo w przeciwieństwie do Argentyny, nie znajdujemy go pomiędzy krzewami. Możemy więc pokonywać go z dużą prędkością i trzeba wówczas jedynie uważać na to, by pył nie dostał się przez filtr powietrza do silnika - opowiadał Sonik.
Triumfator Rajdu Dakar przyznał jednak, że przy całej przyjemności z jazdy, miejscowi zawodnicy pozostają niedoścignieni dla europejskiej czołówki. Wszystko ze względu na swoje obeznanie w terenie. - Po zawodach zatrzymują roadbooki i potem trenują na rajdowych trasach. Mają więc doskonałą orientację w terenie, której my możemy co najwyżej przeciwstawić bardziej niezawodny sprzęt i serwis. Gdyby Dakar odbywał się w Bieszczadach mielibyśmy tę samą przewagę. Tym cenniejsze jest dla mnie zwycięstwo z 2015 roku - tłumaczył.
W czwartek zawodnicy pokonają 202 kilometrów odcinka specjalnego. - Myślę, że to będzie genialny etap! Czekam na piasek i ogromne wydmy charakterystyczne dla Atakamy - zakończył z uśmiechem Rafał Sonik.
ZOBACZ WIDEO Dziewczyny na medal wróciły do kraju (źródło TVP)
{"id":"","title":""}