Dakar 2017: Chory Tomiczek z trasy Dakaru trafia prosto do szpitala, Przygoński jedzie dalej

Materiały prasowe / ORLEN Team
Materiały prasowe / ORLEN Team

Adam Tomiczek mimo walki z chorobą był zmuszony wycofać się z Dakaru. Został pokonany przez zapalenie płuc. Prosto z trasy helikopter ratunkowy zabrał go do szpitala. Kuba Przygoński miał wypadek, który omal nie wykluczył go z dalszej rywalizacji.

Adam Tomiczek mimo poważnej choroby stanął na trasie 10. etapu Rajdu Dakar i zaczął ten odcinek bardzo dobrze, jadąc około 25. pozycji. Wkrótce jednak osłabienie spowodowane zapaleniem płuc sprawiło, że nie był w stanie dalej jechać.

- Adam był przeziębiony, ponadto źle znosił wysokość, a to jeszcze bardziej potęgowało wyczerpanie spowodowane chorobą. Z zimna i deszczu wyjechali na upał 45 stopni, więc skrajne warunki. Adama bardzo bolały płuca, stracił siły. Nie był w stanie jechać, przewracał się na wydmach. Jechał razem z Pawłem Stasiaczkiem. Dojechał na punt pomiaru czasu, wziął lekarstwo, ale po kilometrze musiał zawrócić i wezwać helikopter ratunkowy - powiedział Marek Dąbrowski , zawodnik ORLEN Team, który służył radą debiutującemu na Dakarze Tomiczkowi.

- Widzieliśmy samotnie stojący motocykl Adama na trasie. Wtedy nie wiedzieliśmy, co się stało, ale bardzo się martwiliśmy. Wielka szkoda, że Adam musiał się wycofać. Z pewnością złożyło się na to wiele czynników. Dopiero co zjechaliśmy z wysokości ok. 3000 metrów na około tysiąc, to jest bardzo męczące, sam bardzo źle się czułem przez ostatnie dni. Dlatego nie dziwię się, że wezwał helikopter. Nie mógł nie tylko usiedzieć na motocyklu, ale w ogóle stać, więc nie było innego wyjścia. Trafił prosto do szpitala i jest w dobrych rękach - powiedział Jakub Przygoński.

Adam Tomiczek doskonale radził sobie z trudnościami ekstremalnie ciężkich tras tegorocznego Dakaru, jednak przegrał z chorobą.

ZOBACZ WIDEO Śniadanie na Dakarze: czy leci z nami pilot? (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

- Bardzo to przeżywał. Nie mógł się pogodzić z tym, że nie jedzie dalej. To waleczny, ambitny chłopak. Ale dobrze zrobił, że wezwał pomoc. Ta choroba by go wykończyła. Teraz zajmą się nim lekarze. Musi zjechać niżej, wziąć antybiotyk i dojść do siebie. Dakar jest bardzo ciężki, nie da się go przejechać nie będąc w pełni sił - dodał Dąbrowski, uczestnik piętnastu Dakarów.

Nie tylko Adam miał problemy ze zdrowiem na dzisiejszym etapie. Do szpitala, prawdopodobnie z powodu chorób i wycieńczenia, trafili także inni motocykliści: Pablo Quintanilla i Stefan Svitko.

Tymczasem poważne problemy na trasie dziesiątego odcinka miał Kuba Przygoński.

- Podczas dnia przerwy podjęliśmy decyzję, że zaatakujemy w ostatniej fazie rajdu. Niestety w wyschniętej rzece samochód zsunął się nam z urwiska i przewrócił na bok. Nie miał kto nam pomóc, więc sami we dwóch musieliśmy go przewrócić na koła. Do tego wszystkiego zepsuła się nam felga, zacisk i tarcza hamulcowa, więc musieliśmy jeszcze dokonać naprawy. Straciliśmy na to około półtorej godziny, ale udało się ruszyć w dalszą drogę, a już myśleliśmy, że rajd się tam dla nas skończy - powiedział Kuba Przygoński.

Ostatecznie Kuba przyjechał na 27. miejscu, tracąc do zwycięzcy etapu, Stephane'a Peterhansela, dwie godziny i trzynaście minut. Jednak przewaga, jaką wypracował sobie Kuba na wcześniejszych etapach nad rywalami z kolejnych miejsc, pozwoliła zawodnikowi ORLEN Team utrzymać ósme miejsce w klasyfikacji generalnej.

- Etap był bardzo trudny, wielu zawodników miało problemy. Cieszę się, że mimo kłopotów na trasie udało nam się utrzymać pozycję w generalce. Rywale jednak znaleźli się bardzo blisko, więc w piątek musimy jechać na maksa. To będzie bardzo ważny dla nas etap - powiedział Przygoński.

Przedostatniego dnia Dakaru zawodnicy przejadą 754 kilometry z San Juan do Rio Cuarto. Odcinek specjalny będzie mierzył 288 kilometrów - to ostatni tak długi OS podczas Dakaru. Finałowego dnia zawodnicy będą się ścigać na odcinku 64 kilometrów. To jednak będzie formalność - rozstrzygnięcia powinny zapaść w piątek.

Komentarze (1)
avatar
EK1
13.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szkoda Tomiczka... Tak już miał niedaleko do mety... A jednocześnie nie było jej jeszcze widać...za rok będzie lepiej!!!
BRAWO dla Przygońskiego i jego pilota!