Uczestnicy 41. Rajdu Dakar mieli w piątek do pokonania drugą część etapu maratońskiego. Pozbawieni wsparcia technicznego na biwaku musieli liczyć, że ich maszyny są sprawne lub że umiejętnie je naprawili po czwartym etapie zmagań. Rywalizacja kierowców od początku przebiegała w wysokim tempie - narzucił je Carlos Sainz, a później jego rolę przejął Sebastien Loeb.
Jakub Przygoński cały czas trzymał się blisko czołówki, by ostatecznie uplasować się na 5. miejscu.
- To było ponad 500 kilometrów odcinka, jazdy w kurzu, pełnej miałkiego pyłu i bardzo słabej widoczność drogi. Na szczytach gór spotkała nas jeszcze mgła i zrobiło się ekstremalnie trudno, musieliśmy uważać, żeby nie wypaść z drogi, jechaliśmy tylko na kompas. Czułem się, jakbym kierował w nocy z zamkniętymi oczami i słyszał tylko od Toma: teraz 300 metrów prosto, za chwilę 300 metrów na ten stopień… - mówi Jakub Przygoński z Orlen Team.
Ostatecznie dzień należał do Sebastiena Loeba. Francuz wypracował ogromną przewagę - drugi Nasser Al-Attiyah stracił do niego ponad 10 minut. Trzeci na mecie zameldował się Nani Roma, za nim Stephane Peterhansel i Jaku Przygoński - wszyscy ze stratą ponad 20 minut do zwycięzcy.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Fernando Alonso wystartuje w Dakarze? "To jeden z najwybitniejszych kierowców w historii"
W klasyfikacji generalnej prowadzi Al-Attiyah, który powiększa przewagę czasową nad rywalami. Jakub Przygoński utrzymuje czwartą lokatę - Polak traci do podium ok. 4 minuty, ale za jego plecami niebezpiecznie zbliżył się Loeb.
- Za nami półmetek Dakaru, mamy dobre tempo, trzymamy się ściśle czołówki, jesteśmy zadowoleni. Dla nas to czas na porządną regenerację i odpoczynek, a dla samochodu na niezbędne naprawy, bo po 5 dniach walki na pewno tego wymaga - dodaje Przygoński.
Zdobywcę Pucharu Świata FIA cross-country chwalił Marek Dąbrowski - legenda Dakaru i Orlen Team, który jest z zawodnikami w Peru. - Kuba jedzie na Dakarze na bardzo wysokim poziomie. Po zdobyciu Pucharu Świata teraz w Peru pokazuje, że jest mocnym pretendentem do podium. Tym bardziej, że to nie są pojedyncze dobre występy na odcinkach, ale stałe, wysokie tempo, które daje nadzieję nawet na wygranie rajdu. Pamiętajmy, że to jest rajdowy maraton, dopiero po 10 dniach rajdowych poznamy zwycięzcę – mówi.
Na słowa uznania zasłużyli motocykliści Orlen Team – Maciej Giemza i Adam Tomiczek startowali z dalszych pozycji, ale świetna jazda i wysokie tempo przełożyły się na odpowiednio 24. i 28. miejsce.
- Za nami maraton, było ciężko, szczególnie piątkowy etap dał nam w kość. Na szczęście wzięliśmy się w garść po pomyłce z trzeciej odsłony rajdu i dobrze wykonaliśmy nasz plan. Nadrobiliśmy trochę pozycji, udało mi się awansować z 61. miejsca na 24. Teraz dzień przerwy i zbieranie sił niezbędnych na kolejne pięć dni - mówi Maciej Giemza z Orlen Team.
- To był kolejny długi i wymagający etap. Bardzo przeszkadzał mi kurz, w którym jechałem praktycznie cały odcinek. Do tego końcówką z dwiema pętlami wśród wydm z trudną nawigacją. Maraton okazał się niezwykle męczący, ale ważne że bez przeszkód dotarliśmy do biwaku i w końcu możemy odpocząć – mówi Adam Tomiczek, zawodnik Orlen Team.
Wysiłek młodych motocyklistów docenił sztab szkoleniowy polskiego zespołu. - Maciek i Adam pojechali bardzo dobrze. Nadrobili straty, które pojawiły się na trzecim etapie - jak się okazało, nie z ich winy, bo roadbook był źle napisany. Muszę więc ich "rozgrzeszyć" i pochwalić za postawę na maratonie - do szóstego etapu przystąpią z dużo lepszych pozycji. Warto przy tym zwrócić uwagę, że Adam miał po czwartkowym odcinku problem z motocyklem - pękła ośka, którą pomógł mu naprawić obecny na biwaku kolega z Francji, który w czasie moich startów był mechanikiem Cyrila Despres. Podjęliśmy decyzję, że motocykl wytrzyma i na szczęście tak było - mówi Jacek Czachor.
- Nasi motocykliści radzą sobie świetnie, bardzo dobrze czują motocykl i mają dobre tempo. Szkoda pomyłki organizatorów, którzy źle określili waypoint w roadbooku. Jednak są i pozytywy - Maciek i Adam uczą się nadrabiać straty i dzięki temu zyskują cenne doświadczenie. Po takich etapach jak ten można śmiało powiedzieć, że mamy jednych z najlepszych młodych zawodników na świecie w tej dyscyplinie sportu – mówi Marek Dąbrowski z Orlen Team.
Piątkowy etap wśród motocyklistów wygrał Sam Sunderland, którego postawę docenili sędziowie. Brytyjczyk stracił niemal 10 minut pomagając kontuzjowanemu Paulo Goncalvesowi - organizatorzy postanowili tę stratę mu wynagrodzić. Drugie miejsce zajął Xavier de Soultrait, a trzeci był Lorenzo Santolino. W klasyfikacji generalnej prowadzi Ricky Brabec, Sam Sunderland jest drugi, podium uzupełnia Pablo Quintanilla.
Dobra postawa przyczyniła się do awansu Polaków - Adam Tomiczek jest 25., a Maciek Giemza 32.
W sobotę przed uczestnikami rajdu Dakar długo wyczekiwany dzień przerwy. Motocykliści będą musieli jedynie pokonać część dojazdówki do Camana, skąd w niedzielę ruszą na szósty etap rajdu. Wspólną metę dla wszystkich zawodników zaplanowano w Arequipie.