Do siódmego etapu Rajdu Dakar w roli faworyta przystępował Sebastien Loeb, który był najszybszy na dwóch ostatnich odcinkach. Jednak Francuz kolejny raz miał problem z elektroniką w swoim aucie, co wykorzystali główni rywale. Po niedzielnej awarii Jakub Przygoński ruszył na trasę dopiero jako 15. - kierowca Orlen Teamu wyprzedził 8 zawodników i na mecie zameldował się z 7. wynikiem.
- Tym razem startowaliśmy z końca stawki, przed nami jechało mnóstwo samochodów, do tego ciężarówki, przez co trasa była mocno zakurzona i zniszczona. Udało się przejechać ją płynnie, mimo że mieliśmy przed sobą ekstremalnie trudne wydmy. W pewnym miejscu musieliśmy nawet spuścić powietrze z opon, bo samochód po prostu nie chciał jechać w górę. Siódma pozycja, wracamy do grupy najszybszych zawodników, będziemy jechać po śladach czołówki, co na pewno ułatwi sprawę. Bezbłędnie przejechany etap, wracamy do gry - mówi Jakub Przygoński z Orlen Teamu.
Jak zaznacza, po problemach na poprzednim etapie, otrzymał wiele wsparcia od fanów.
- Po awarii skrzyni biegów w niedzielę dostaliśmy mnóstwo ciepłych słów od naszych kibiców. Bardzo za to dziękujemy, to podtrzymuje nas na duchu - to sprawia, że chce się jechać jeszcze szybciej i lepiej - dodaje Przygoński.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Co z przyszłością wyścigu?
Siódma odsłona rywalizacji należała do Stephane'a Peterhansela, który od początku narzucił wysokie tempo. Za nim uplasowali się dwaj Hiszpanie - Nani Roma i Carlos Sainz. Niemal 12 minut do zwycięzcy stracił Nasser Al-Attiyah, ale Katarczyk i tak pewnie prowadzi w rajdzie. Przygoński utrzymał 6. pozycję w klasyfikacji generalnej. Sebastien Loeb ostatecznie był 11. tracąc do zwycięzcy niemal pół godziny, przez co spadł z drugiej na czwartą pozycję w "generalce".
W klasyfikacji motocyklistów na 7. etapie świetnie spisywał się Maciej Giemza, który ostatecznie zajął 19. miejsce. Kolejny pewny przejazd zanotował jego kolega z zespołu Adam Tomiczek, który był 24.
- Od samego początku trzymałem wyższe tempo niż do tej pory. Do tego byłem w grupie szybkich zawodników, więc motywowali do tego tak konkurenci z przodu, jak i z tyłu. To był etap bardzo ciężki fizycznie, po drogach, na których już odbywała się rywalizacja, mocno wybitych, co dało w kość uczestnikom. Do tego bardzo duży trudnych technicznie wydm i trudna nawigacja, ale na szczęście udało się czysto przejechać etap - mówi Maciej Giemza z Orlen Teamu.
- Mam za sobą udany odcinek, pokonany równym tempem i bez przygód nawigacyjnych. Raz zakopałem się na wydmach, ale na szczęście nie straciłem dużo czasu. Trasa była bardzo wymagająca, a we znaki dała się też burza piaskowa. Kolejny etap zaliczony, a to jak zawsze cieszy - dodaje Adam Tomiczek.
Dobry występ motocyklistów na poniedziałkowym etapie docenił Jacek Czachor, odpowiadający za przygotowanie ich do najtrudniejszego rajdu świata.
- Maciek Giemza zaliczył bardzo dobry przejazd, miał lepsze tempo, na jednym z waypointów zbliżył się nawet do 10 miejsca. Adam z kolei jechał trochę wolniej, spokojniej, choć tempo i tak miał dobre, biorąc pod uwagę, że po niedzielnym etapie czuł się gorzej. Myślę, że chłopaków stać na to, by na tym rajdzie jeszcze piąć się w górę - mówi Jacek Czachor.
Siódmy etap należał do Sama Sunderlanda, za którym finiszowali Jose Ignacio Cornejo i Ricky Brabec. Zwycięstwo pozwoliło mu zbliżyć się do liderującego w rajdzie Brabeca na mniej niż 10 minut. Na drugie miejsce wskoczył Adrien van Beveren, a trzecią pozycję utrzymuje Toby Price.
Dobry występ Polaków sprawił, że Adam Tomiczek utrzymał 19. miejsce w "generalce", a Maciej Giemza awansował na 22. pozycję.
We wtorek uczestnicy 41. Rajdu Dakar ruszą na trasę 8. etapu - z San Juan de Marcona do Pisco. Na zawodników czeka ponad 200 kilometrów dojazdówki i 360 kilometrów odcinka specjalnego.