Rajd Dakar 2021. Dystans, testy na COVID-19 i prywatne czartery. Tak będzie to wyglądać

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rafał Sonik

Testy na obecność COVID-19, lot do Arabii Saudyjskiej prywatnymi czarterami, a następnie izolacja i zakaz opuszczania biwaku. W takich warunkach odbędzie się Rajd Dakar 2021, choć jeszcze parę tygodni temu wisiały nad nim czarne chmury.

Gdy przed rokiem po raz pierwszy rozgrywano Rajd Dakar w Arabii Saudyjskiej, koronawirus akurat rozprzestrzeniał się po świecie. Gdy na przełomie stycznia i lutego zawodnicy wracali do domów, kolejne rządy wprowadzały lockdown, a COVID-19 zaczął zbierać śmiertelne żniwo - najpierw we Włoszech, potem w Hiszpanii, aż swoim zasięgiem objął cały świat.

- Przynajmniej mamy to szczęście, że zaliczyliśmy najważniejszą imprezę sezonu - komentował wtedy w rozmowie z WP SportoweFakty Jakub Przygoński, kierowca Orlen Team. Koronawirus odcisnął jednak piętno na sezonie 2020 w rajdach terenowych - spora część imprez została odwołana.

Rajd Dakar w dobie koronawirusa

Francuzi z ASO, którzy odpowiadają za organizację Dakaru, długo zapewniali, że edycja w roku 2021 odbędzie się zgodnie z planem. Latem przedstawili nawet zarys trasy rajdu. Gdy jesienią pojawiła się druga fala zachorowań na koronawirusa, optymizm zmalał. Kierowcy, motocykliści czy quadowcy przystąpili do rejestracji, ale spora część z nich pod nosem powtarzała, że najpewniej nic z tego nie będzie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bójka podczas meczu piłki ręcznej. Kobiet!

Fani rajdów terenowych mogą jednak odetchnąć z ulgą. W środę przedstawiono szczegóły Rajdu Dakar 2021, który będzie inny niż wszystkie dotychczasowe. Nie chodzi w tym przypadku o zmienioną trasę w Arabii Saudyjskiej, a obostrzenia wprowadzone w związku z COVID-19.

Uczestnicy Dakaru polecą do Arabii Saudyjskiej prywatnymi czarterami, tak aby uniknąć lotów rejsowych i kontaktu ze światem zewnętrznym. Aby wejść na pokład samolotu, trzeba będzie wykazać się negatywnym wynikiem testu na obecność COVID-19. Uwaga - nie będzie on mógł być starszy niż dwa dni.

Po wylądowaniu na Półwyspie Arabskim wszyscy zawodnicy będą musieli poddać się izolacji w hotelu. Potrwa ona dwa dni i będzie miała za celu ustalenie, czy u któregoś z uczestników imprezy nie występują objawy COVID-19. Jeśli nie, będzie można przystąpić do rywalizacji. Obostrzenia zmienią jednak życie na biwaku. Przez cały rajd trzeba będzie funkcjonować w "bańce". Na jego teren nie wejdą osoby niezarejestrowane, a sami dakarowcy również nie będą mogli go opuścić.

- Procedury bezpieczeństwa wprowadzone przez ASO są zupełnie zrozumiałe i konieczne, ale jak wszystkie procedury covidowe raczej utrudniają ludziom funkcjonowanie niż je ułatwiają - komentuje Rafał Sonik, który ma na swoim koncie zwycięstwo w Rajdzie Dakar w roku 2015.

Koronawirus może wykluczyć z Dakaru

Najlepszy polski quadowiec, który przed rokiem w Arabii Saudyjskiej zajął trzecie miejsce, zmartwiony jest zwłaszcza jednym przepisem. Dotyczy on wykluczenia zawodnika z rywalizacji, jeśli w jego ekipie rozprzestrzeni się COVID-19.

- Jest to zapis zrozumiały, aczkolwiek bezwzględny. Co prawda organizator zapewnia, że Dakar odbywać się będzie w "bańce", do której wstęp będą miały tylko osoby z negatywnym wynikiem testu, jednak jak już wiemy wirus SARS-CoV-2 jest bardzo sprytny i potrafi przeniknąć nawet do tak pilnie strzeżonych środowisk - komentuje krakowianin.

Mimo koronawirusa, w tym roku udało się rozegrać m.in. sezony w Formule 1 oraz MotoGP. Tam jednak wprowadzono znaczące ograniczenia dotyczące liczebności zespołów. W przypadku Dakaru jest nieco inaczej - Sonik nie zamierza na początku stycznia brać mniejszej liczby załogi na pokład samolotu lecącego do Arabii Saudyjskiej.

- Nowe obostrzenia na pewno nie wpłyną na liczebność naszego zespołu. Od lat mamy już zbudowaną strukturę teamu i każdy ma w niej swoje zadania podczas rywalizacji. Nie mamy potrzeby dobierać dodatkowych pomocników na czas Dakaru, ale z pewnością strata któregokolwiek z aktualnych członków zespołu byłaby dotkliwa - dodaje Sonik.

Koronawirus może jeszcze wszystko zmienić

Rajd Dakar 2021 ma potrwać od 3 do 15 stycznia. Jednak Rafał Sonik ciągle bierze poprawkę na to, że plany dotyczące imprezy mogą ulec zmianie. - Jestem cały czas ostrożny w przewidywaniach dotyczących Dakaru. Widzę ogromną determinację i zaangażowanie organizatorów oraz strony saudyjskiej, by Dakar odbył się bez przeszkód. Problemem jednak jest fakt, że rozwój pandemii jest wciąż nieprzewidywalny. Podobnie jak decyzje rządów poszczególnych krajów - mówi zwycięzca Dakaru sprzed pięciu lat.

- Możemy mówić, że dzięki ambicji Amaury Sport Organisation oraz gospodarzy rajdu, jest szansa, że najtrudniejszy rajd świata się odbędzie, ale nikt nie wie, jakie kłody zostaną im i nam rzucone jeszcze pod nogi - dodaje 54-latek.

Koronawirus może też wpłynąć na finalną listę startową Rajdu Dakar 2021. W obliczu kryzysu wiele firm obcięło budżety na promocję, przez co część zawodników ma problemy ze zgromadzeniem funduszy na występ w Arabii Saudyjskiej.

- Zawodnicy z zespołów fabrycznych są zawodowcami i oni są chyba najbardziej pewni startu. Decyduje o tym kierownictwo ich teamów. Prywatne zespoły z pewnością liczą fundusze, a przede wszystkim biorą pod uwagę ryzyko związane z dużymi stratami finansowymi, które ponieśliby, gdyby ze startu wykluczyłby ich fakt zakażenia któregoś z członków teamu - zdradza Sonik.

Według informacji Sonika największe kłopoty mają dakarowcy z Ameryki Południowej. - Pozostali są zapisani, ale tak jak i nasz zespół, ostateczną decyzję o starcie podejmą dopiero pod koniec listopada. Do tego czasu przygotowania idą pełną parą, jednak dla mnie priorytetem zawsze będzie zdrowie. Nie tylko własne, ale przede wszystkim zespołu, za który biorę odpowiedzialność - podsumowuje najlepszy polski quadowiec.

Czytaj także:
Praca zdalna wkracza do Formuły 1
Rodacy nie docenili Lewisa Hamiltona

Komentarze (0)