Przed tygodniem, przy okazji rundy mistrzostw świata rajdów terenowych w Abu Zabi, wybuchła spora afera. Rosyjscy kierowcy odmówili podpisania dokumentu FIA, który w związku z wszczęciem wojny w Ukrainie zobowiązuje ich nie tylko do startów pod neutralną flagą, ale też nakazuje im zachowanie neutralności politycznej. Później podpisu pod oświadczeniem nie złożyli m.in. Rosjanie rywalizujący w wyścigach długodystansowych i innych seriach. Co to oznacza?
Rosjanie nie mogliby chwalić polityki Władimira Putina, zabroniono im komentowania wydarzeń w Ukrainie, a tym bardziej działań rosyjskiej armii. Wielu odebrało ten gest jako wyraz poparcia dla obecnej Rosji. Rzeczywistość okazuje się nieco bardziej skomplikowana.
W ostatnich dniach rosyjska Duma uchwaliła prawo, które za dezinformację i krytykę działań wojska przewiduje nawet 15 lat więzienia. Wystarczy użyć słów "wojna" czy "inwazja" w kontekście Ukrainy, aby trafić za kratki. Podobne konsekwencje czekają w przypadku informowania o śmierci żołnierzy na terenie zachodniego sąsiada Rosji.
ZOBACZ WIDEO: Ukraińscy sportowcy pomagają i walczą na froncie. "Ta armia nas obroni"
Kierowcy z Rosji przestraszyli się
Rosjanie byli gotowi startować w Abu Dhabi Dessert Challenge pod neutralną flagą. Nie było to dla nich nic dziwnego, bo już przy okazji wcześniejszego Rajdu Dakar mieliśmy do czynienia z taką sytuacją. To konsekwencja decyzji WADA, która za prowadzony przez lata proceder dopingowy w tym kraju, nałożyła na Rosję surowe kary. Punktem spornym okazał się dokument FIA, a dokładnie jego preambuła.
- Preambuła nowego dokumentu FIA mówi, że światowa federacja nie popiera agresji Rosji i tak dalej. Następnie w jednym z punktów można przeczytać, iż osoba, która podpisała to oświadczenie, popiera stanowisko FIA w tej sprawie - powiedział "Championat" Konstantin Żilcow, rosyjski pilot i uczestnik rajdów terenowych.
Niektórzy Rosjanie nie przeczytali dokładnie dokumentu i złożyli pod nim podpis. - Dzięki Bogu, była możliwość odebrania tych papierów - dodał Żilcow.
Pomiędzy FIA a Rosjanami doszło do negocjacji. Kierowcy byli gotowi startować jako neutralni sportowcy, pozbawieni prawa do słuchania hymnu państwowego, czy też flag narodowych. - Nie mogliśmy jednak podpisać dokumentu, w którym FIA staje po stronie Ukrainy ws. konfliktu z Rosją - wyjaśnił rosyjski pilot. Dlaczego?
W sprawę zaangażowano Rosyjską Federację Samochodową (RAF) i ministerstwo sportu. Jeden z prawników orzekł, że zapisy dokumentu FIA są sprzeczne z zasadami neutralności w sporcie. Wskazywał też, że kierowcy w momencie podpisania oświadczenia mogą zostać uznani za popierających Ukrainę. Dlatego w ojczyźnie mogą ich spotkać przykre konsekwencje prawne z tego powodu.
Rosyjski prawnik zakwestionował to, że sygnatariusze dokumentu "okazują solidarność z Ukrainą", a także fakt, iż wszelkie spory w tej materii rozpatrywane będą przez sądy francuskie. Zwyczajowo powinien się nimi zajmować Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w szwajcarskiej Lozannie.
Rekomendacja z samego ministerstwa sportu
Warto podkreślić, że FIA jest jedną z niewielu federacji, które pozwoliły Rosjanom na starty, nawet jeśli pod neutralną flagą. Wiele innych dyscyplin ostro potępiło inwazję Rosji na Ukrainę, całkowicie zabraniając rywalizacji sportowcom reprezentującym agresora.
Wojna w Ukrainie doprowadziła do tego, że w środowisku motorsportowym pojawiły się osoby, które popierały pomysł całkowitego wykluczenia Rosjan. - Nie będę wymieniał nazwisk, ale byli w Abu Zabi tacy, którzy mówili nam, że powinniśmy mieć zakaz startów, jak w innych federacjach. Nazywano nas nawet faszystami - powiedział Żilcow.
- Zapytałem jednego z rywali, czy widział mnie kiedykolwiek z bronią. Czy strzelałem do kogoś? W odpowiedzi usłyszałem, że to nie ma znaczenia, że chodzi o ogólne zasady - dodał Żilcow.
Żilcow związany jest z niemieckim zespołem X-raid. Jego przedstawiciele przez kilkanaście godzin walczyli, by zmienić treść preambuły w dokumencie FIA. Nic jednak nie wskórali. Natomiast gdy Rosjanie otrzymali telefon z ministerstwa sportu, nie mieli już wątpliwości.
- Podpisanie tego dokumentu stanowi złamanie rosyjskiego prawa. Nasi prawnicy od razu to zauważyli. Nie dość, że nie gwarantuje nam to udziału w mistrzostwach świata, bo w każdej chwili mogą definitywnie zawiesić Rosjan, to jeszcze w ojczyźnie mogłoby nam grozić postępowanie karne. Nawet pojawiła się rekomendacja z ministerstwa sportu, abyśmy nie podpisywali oświadczenia - zdradził rosyjski pilot.
Nieliczni odważni
Rosjanie mieli mówić przedstawicielom FIA, iż jeśli podpiszą dokument, to mogą trafić do więzienia. Nie robiło to jednak większego wrażenia na federacji. Oświadczenie podpisał za to Białorusin - Andriej Rudnicki. Miał jednak pecha, bo samochód jego zespołu nie przeszedł kontroli technicznej i ostatecznie nie wystartował w Abu Zabi.
- Oby Andriej nie miał problemów w ojczyźnie z powodu podpisania tego papieru. Jednak on ma łatwiej, bo na Białorusi nikt nie będzie go ścigał i groził mu za to więzieniem - powiedział Żilcow.
W innych seriach wyścigowych pojawiło się jednak kilku Rosjan, którzy byli gotowi podpisać dokument FIA, mimo grożących im konsekwencji prawnych. Na taki krok zdecydowany był m.in. Nikita Mazepin, który wierzył, iż to pozwoli zachować mu miejsce w Formule 1. To pokazuje, że nie wszyscy boją się "prawa Putina". Jednak zdaniem Żilcowa, dotyczy to tych sportowców, którzy na co dzień nie mieszkają w Rosji.
- Wiem, kto podpisał ten dokument. Oni często są w beznadziejnej sytuacji, bo sport zawodowy to ich praca, sposób na utrzymanie. Zdarzają się sytuacje, że można stracić ogromne kontrakty albo też narazić się na wysoką grzywnę za zerwanie współpracy - podsumował Żilcow.
Czytaj także:
Lewis Hamilton zszokował. To koniec marzeń o tytule?!
Rosjanie stworzą własną F1? Były kierowca Williamsa motywuje do działania