To był dla Biało-Czerwonych długi dzień. Do Brazylii dotarli po trwającej 22 godziny podróży. Pojechali do wioski, zabrali się za sprzątanie i wywiesili flagę. A już po południu czekał ich trening. Futbol, siatkonoga, akcje w ataku. W sumie ponad półtorej godziny. Można tylko podejrzewać, że później spali jak zabici.
W pierwszych zajęciach na brazylijskiej ziemi udział wzięli wszyscy, którzy do Rio dotarli. Było ich piętnastu, dopiero na kolejny dzień zaplanowano przylot Mariusza Jurkiewicza.
- Trening był długi, ale spokojny. Najważniejsza była w jego trakcie koncentracja oraz to, aby lepiej zaczęła pracować głowa. Na zajęcia siłowe przyjdzie jeszcze czas - zapowiada ze spokojem Michał Jurecki. Zegar Polakom jednak tyka. Pierwszy mecz turnieju - z Brazylijczykami - rozegrają już w niedzielę.
Gospodarze turnieju na otwarcie igrzysk olimpijskich czekają ze spokojem. Wszyscy są zdrowi, a w kraju nikt nie wiąże z ich występem wielkich oczekiwań. W piłce ręcznej wszystkie światła są skierowane na drużynę kobiecą, panowie w Rio grają bez presji.
Sytuacja Biało-Czerwonych jest inna. Dla wielu kadrowiczów tegoroczny turniej to ostatnia w karierze szansa na olimpijskie laury. Rozgrywka w Rio może stać się dla nich turniejem życia. Dobrze, że magię igrzysk już trochę poczuli.
Kamil Kołsut z Rio de Janeiro
ZOBACZ WIDEO Michał Jurecki: Tydzień to dużo, żeby poprawić naszą grę (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}