Zaczęła trenować, bo zakochała się w żużlowcu. Daria Pogorzelec zdobędzie medal?

Zaczęła trenować judo, bo zakochała się w żużlowcu. Zwycięskich technik uczy się z YouTube'a. Uwielbia uczyć się języków, lubi sobie postrzelać i chciałaby być taka jak Aneta Szczepańska. Daria Pogorzelec już w czwartek powalczy o medal dla Polski.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
PAP / Adam Ciereszko

Londyn, sierpień 2012 roku. Nikomu nieznana polska judoczka Daria Pogorzelec wychodzi na olimpijskie tatami. W pierwszej walce mierzy się ze Słowenką Anamari Velensek, dwukrotną brązową medalistką mistrzostw Europy. Choć nikt nie daje jej wielkich szans, Polka wygrywa.

Kolejny pojedynek to starcie z jeszcze bardziej utytułowaną Niemką Wollert. I znów zwycięża Pogorzelec. Szansa na sensacyjny medal zaczyna być realna. Niestety, w ćwierćfinale za mocna okazuje się Brazylijka Mayra Aguiar, a potem Węgierka Abigail Joo i marzenia o podium trzeba odłożyć na kolejne igrzyska. Ale Daria i tak jest z siebie dumna. Wiele ryzykowała, walcząc o Londyn i już w samym Londynie.

- W styczniu 2012 roku zerwałam tylne więzadła krzyżowe. Potem ta kontuzja jeszcze się pogłębiła. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i powalczyć o występ na IO. Wiedziałam, że po nich i tak czeka mnie operacja i długa rehabilitacja. 7. miejsce to dobry wynik, choć po porażce z Joo w repasażach byłam zła. Przecież mogłam stanąć do walki o medal - mówi 26-letnia obecnie judoczka.

Dziś Pogorzelec jest najpoważniejszą kandydatką do medalu w polskiej reprezentacji judo. Choć "na rozkładzie" ma już wszystkie zawodniczki ze światowej czołówki, nie wie jeszcze, jak to jest stanąć na podium w zawodach indywidualnych. - Na razie jestem niespełniona. Mam 5. miejsce mistrzostw Europy i świata i 7. na igrzyskach. Wisienki na torcie jeszcze nie spróbowałam. Ale mój tata mówi, że cierpliwy i kamień ugotuje. Ten sukces w końcu przyjdzie. Może właśnie tutaj, w Rio de Janeiro.

ZOBACZ WIDEO Michael Phelps zdobył dziewiętnasty złoty medal IO (źródło TVP) Michael Phelps zdobył dziewiętnasty złoty medal IO

To właśnie tata sprawił, że Daria zaczęła trenować judo. Nie przyprowadził jednak małej dziewczynki na tatami. Zabierał ją ze sobą na żużel. - Chodziliśmy na mecze Wybrzeża Gdańsk. Uwielbiałam ten sport, zbierałam autografy od zawodników. I jak je tak zbierałam, zakochałam się w jednym żużlowców. Ale nie powiem w którym (śmiech). Ze względu na niego strasznie chciałam trenować w Wybrzeżu, a dziewczynom jeździć na żużlu nie pozwalano. Była piłka ręczna i judo. Ten drugi sport trenował mój tata, więc wybór był prosty. Po roku treningów zobaczyłam mojego "ukochanego" z żoną i z dzieckiem. To był cios! - wspomina z uśmiechem dwukrotna już olimpijka.

Na szczęście cios nie był na tyle potężny, żeby Daria rzuciła judo. Tym bardziej, że miała talent do tego sportu. - Miesiąc po rozpoczęciu treningów wybłagałam mojego szkoleniowca, żeby pozwolił mi wziąć udział w zawodach. Nie umiałam wtedy nic, a wygrałam! - wspomina.

To niejedyny przykład na to, że Pogorzelec jest pojętną uczennicą. Technikę, którą zrewanżowała się Mayrze Aguiar za porażkę w olimpijskim ćwierćfinale, opanowała oglądając filmy na YouTubie. - To się nazywa koreańskie seoi nage. W Polsce mało ludzi to wykonuje, więc kiedy na treningu w klubie kilka razy rzucił mną w ten sposób sporo ode mnie młodszy chłopak, poprosiłam, żeby mi ją pokazał. Później zaczęłam tę technikę zgłębiać między innymi właśnie na youtube'ie i po trzech miesiącach umiałam odwrotne seoi nage na tyle dobrze, że pokonałam Aguiar, wówczas aktualną mistrzynię świata.

Daria wciąż czeka na pierwszy indywidualny medal wielkiej imprezy, choć smak złota, i to wywalczonego w Rio de Janeiro, już zna. Pięć lat temu wygrała w tym mieście światowe igrzyska wojskowych. To było na początku jej służby w marynarce. Starszy marynarz Pogorzelec przyznaje jednak, że na okręcie wojennym jeszcze nigdy nie była.

- Mam za to inne obowiązki związane ze służbą. Jestem strzelcem, umiem posługiwać się bronią krótką. Ostatnio mieliśmy okazję postrzelać z nowej fajnej broni, którą zakupiło polskie wojsko. Nie powiem z jakiej, bo mój dowódca może być zły, ale to trochę większa zabawka, niż pistolet. Mam nadzieję, że po igrzyskach jeszcze sobie postrzelam. Oczywiście nie w boju, a na strzelnicy i do nieruchomych obiektów - zaznacza ze śmiechem judoczka, która jest wojsku bardzo wdzięczna.

- Ono uratowało moją karierę. Po Londynie miałam operację, nie trenowałam. Skończyło się stypendium za 7. miejsce i gdyby nie pensja marynarza, musiałabym rzucić judo i iść do normalnej pracy. Nie da się trenować dwa razy dziennie i pracować - mówi.

Reprezentować Polskę w judo i jednocześnie studiować już się jednak da, choć w przypadku Darii jest to bardzo trudne. Jest na zarządzaniu inżynierskim, obecnie ma dwuletni urlop dziekański. - W 2015 roku przez 291 dni byłam poza domem. Na wyjazdach i zgrupowaniach uczyć się mogę, i to robię, ale egzaminów nie zaliczę przez Skype'a. Wykładowcy nie dają taryfy ulgowej dlatego, że ktoś jest olimpijczykiem. Ale ja już mam plan, że jak tylko będę w stanie spędzać w domu więcej czasu, to wrócę na studia. No i zapiszę się na dwa języki obce. Uwielbiam się ich uczyć.

Ulubiony język zawodniczki SGKS-u Wybrzeża Gdańsk to francuski. Polka ma ambicje nauczyć się na tyle dobrze, by udzielać w nim wywiadów. - Nawet lecąc do Rio nie traciłyśmy czasu i razem z naszą sparingpartnerką Agatą Ozdobą kupiłyśmy sobie "żurnale". Chcę też zrobić certyfikat z angielskiego. Kiedy byłam w Japonii, nauczyłam się kilku zwrotów w tym języku. A w gimnazjum miałam rosyjski i umiem się w nim porozumiewać. Tylko, że nie lubię - zdradza.

Nasza kandydatka do medalu igrzysk w Rio cieszy się, że jeszcze nigdy nie musiała wykorzystać swoich umiejętności w judo w obronie własnej. Raz było blisko, ale okazało się, że wystarczył jej olimpijski spokój. - Jakaś dziewczyna zaczepiła mnie w tramwaju i chciała się bić, wychodzić na "solo". Absolutnie spokojnie powiedziałam jej, żeby to przemyślała, bo nie wie, z kim rozmawia. I chyba do niej dotarło, że wpadła na głupi pomysł.

Bo Daria Pogorzelec to z natury osoba bardzo łagodna, w której nie ma ani trochę agresji. Z usposobienia przypomina raczej lemura lub koalę - zawsze znajdzie czas na drzemkę. - Nie lemura, tylko lwicę! Wychodzę na polowanie, zdobywam łup i wracam odpoczywać w cieniu drzew. Kiedy zaczynałam współpracę z trenerką naszej kadry Anetą Szczepańską, ona nie mogła uwierzyć, w jakich sytuacjach ja śpię. Przychodzę na rozgrzewkę, rozgrzewam się, i śpię. Wychodzę do walki - znowu śpię. Ja tak funkcjonuję, tak reaguję na stres. Biorę poduszkę, kocyk, no i książkę, na wypadek, gdyby nie udało mi się zasnąć. Z tą lwicą to dobre porównanie, bo ja uwielbiam wszelkiego rodzaju zwierzęta. A brazylijską przyrodą jestem zachwycona. Tu w olimpijskiej stołówce któregoś dnia przyleciały piękne ptaki, a ja zafascynowana siedziałam i je nagrywałam.

Idolką Darii jest jej trenerka. Nie tylko ze względu na umiejętności i warsztat, ale i charakter. - Chciałabym być takim człowiekiem jak ona. Już wiele razy wprawiła mnie w zdumienie. Kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy w roli trenerki, jakieś rozkrzyczane dziecko wywróciło się na stołówce i porozrzucało jedzenie na wszystkie strony. Trenerka wstała ze swojego miejsca, podeszła i z matczyną troską zaczęła mu pomagać. Ciekawe, czy ten maluch kiedyś się dowie, że pomagała mu srebrna medalistka igrzysk olimpijskich? Aneta jest pomocna, serdeczna i podaje ci swoje serce na dłoni.

Zastanawiamy się nad planami naszej judoczki na przyszłość pytamy, czy obserwując karierę, jaką robi Joanna Jędrzejczyk, Daria nie myśli o przejściu do MMA. - A skąd takie plotki?! - mówi zakłopotana. - Jeszcze ich nie ma - odpowiadamy. Judoczka przyznaje, że to chyba nie dla niej. - Jest tam dużo więcej agresji, niż w moim sporcie, trochę bym się bała. Ale zobaczymy, co przyniesie los.

Najchętniej zostałaby jednak przy judo tak długo, jak to możliwe. Chce pojechać na kolejne igrzyska olimpijskie, do Tokio, a potem zostać trenerką. - Może tak jak Aneta Szczepańska poprowadzę kiedyś kadrę? I może też będę wtedy medalistką igrzysk olimpijskich - mówi rozmarzonym tonem Daria Pogorzelec. To drugie marzenie ma szansę spełnić się już w czwartek.

Grzegorz Wojnarowski z Rio de Janeiro

ZOBACZ WIDEO Małgorzata Białecka: Nie brakuje mi sił do walki (źródło TVP)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×