Ćwierćfinałowy bój z Chorwatami przejdzie do historii polskiego sportu. To był najlepszy mecz naszych szczypiornistów w tym roku, a może i w ostatniej dekadzie. Dekadzie pełnej sukcesów, trzech medali mistrzostw świata, ale i bolesnych porażek, jak ta w Pekinie z Islandią, czy ta z Chorwatami, w styczniu tego roku na "polskim" EHF Euro. Po nocnym zwycięstwie nad Hrvatską odchodzą one jednak w cień. Teraz Biało-Czerwoni triumfują.
Wygrana nad Chorwacją wprowadziła polskich szczypiornistów do półfinału turnieju olimpijskiego. W nim czekają na nich Duńczycy. Drugą parę, która zagra o miejsce w finale, tworzą broniący tytułu Francuzi oraz aktualni mistrzowie Europy, Niemcy. To dokładnie tak samo, jak podczas mistrzostw świata w 2007 roku, gdy rozpoczął się złoty okres polskiej piłki ręcznej.
W styczniu 2007 roku na turnieju w Niemczech Polacy dotarli do półfinału eliminując w ćwierćfinale Rosję. To była druga impreza, na której zespół prowadził Bogdan Wenta. Dobre występy w premierowych fazach turnieju dały nadzieję na przyzwoity wynik, ale o medalu nie myślał chyba nikt. Polacy byli jak Kopciuszek na wykwintnym balu.
ZOBACZ WIDEO Wielki mecz Polaków. Zobacz jak Bielecki i spółka wywalczyli półfinał (skrót)
{"id":"","title":""}
W półfinale trafili na Duńczyków - wówczas trzecią drużynę rozegranych rok wcześniej mistrzostw Europy. Mecz był szalony. Po pierwszej połowie prowadziliśmy 15:14, ale spotkanie zakończyło się remisem 26:26. Konieczna była więc dogrywka. Ta dobiegła końca przy stanie 30:30. Sędziowie musieli więc zarządzić kolejną. W niej Polacy nie dali już Duńczykom szans. Wygrali 36:33.
W tamtym meczu zagrało sześciu zawodników, którzy są obecnie w Rio. To Sławomir Szmal, Krzysztof Lijewski, Karol Bielecki, Bartosz Jurecki, Mateusz Jachlewski i Michał Jurecki, który w czwartek przeciw Chorwacji nie wystąpił, a w tamtym meczu z Danią rzucił w drugiej dogrywce dwie niezwykle ważne bramki.
W duńskiej drużynie wciąż występuje tylko jeden zawodnik, który również pamięta to spotkanie. To obrotowy Jesper Noddesbo, kolega klubowy Kamila Syprzaka z Barcelony. Pozostali w większości pokończyli kariery, kadra przeszła pokoleniową zmianę.
U Francuzów tych graczy jest pięciu - Thierry Omeyer, Nikola Karabatić, Daniel Narcisse, Luc Abalo i Michael Guigou rywalizowali na tym turnieju, podobnie jak i Didier Dinart, który teraz prowadzi kadrę z Claudem Onestą. Niemcy z kolei tak jak i Duńczycy przebudowali całą drużynę. Przy kadrze uchował się jedynie Oliver Roggisch, obecnie kierownik zespołu, a wtedy lider defensywy.
Po wygranej nad Danią Biało-Czerwoni w finale ulegli Niemcom 24:29. Półtora roku później do Pekinu lecieli już jako jedni z faworytów do medalu. Wówczas się nie udało, ale szansa na przejście do historii jest teraz, kolejne osiem lat później. Oby z co najmniej takim skutkiem, jak na mistrzostwach w Niemczech, tym bardziej, że tacy gracze jak Szmal czy Bartosz Jurecki mówią o rychłym końcu reprezentacyjnej kariery. Zakończyć ją mogą z medalem olimpijskim na szyi.
ZOBACZ WIDEO Carl Lewis: Wybuczenie Gatlina było niewłaściwe (źródło TVP)
{"id":"","title":""}