To był pana mecz życia?
Piotr Wyszomirski: Nie chcę mówić, że to był mój mecz życia. Przed nami jeszcze dwa mecze i dopiero po igrzyskach chciałbym móc powiedzieć, że rozegrałem dobry turniej.
Na co zwracał wam przed spotkaniem uwagę trener Dujszebajew?
- Trener Dujszebajew uczulał nas, żebyśmy zagrali konsekwentnie w ataku, byli skoncentrowani i cierpliwi. Wiadomo, że najgroźniejszą bronią Chorwatów jest dobra obrona i kontratak. W tym meczu było tego bardzo mało. Chłopaki odwalili kawał dobrej roboty w ataku i według mnie wygraliśmy ten mecz właśnie ofensywą.
ZOBACZ WIDEO Polska - Chorwacja: Wyszomirski broni w kluczowym momencie
{"id":"","title":""}
Sławomir Szmal powiedział, że wzbił się pan ponad niebo.
- Byłem tak skoncentrowany, że nie pamiętam dokładnie, co się działo w trakcie meczu. Teraz o Chorwacji trzeba zapomnieć, to już historia. Koncentrujemy się na meczu z Danią.
Miał pan w całym meczu 15 skutecznych interwencji, 48 procent skuteczności. Czy którąś z obron szczególnie pan zapamiętał?
- Nie, nie zapamiętuję pojedynczych interwencji. Koncentracja była ogromna, słabo słyszałem nawet doping kibiców. Statystyka nie jest ważna. W poprzednich meczach rzucałem bramki, a tym razem próbowałem dwa razy i miałem 0/2. Ja chcę o tym meczu już zapomnieć i dobrze przygotować się do półfinału.
Czy w którymś momencie poczuliście, że ten mecz jest już wasz?
- Nie, w żadnym. Prowadziliśmy do przerwy, dobrze zaczęliśmy drugą część, ale potem Chorwaci nas doszli. Zrobiło się nerwowo. Chwała chłopakom, że utrzymali koncentrację i super obronę. Powtarzam, że wygraliśmy dzięki cierpliwości w ataku.
Chorwaci byli faworytami tego meczu, a jednak to oni "pękli". Jak udało się wam tego dokonać?
- Jesteśmy bardzo doświadczoną drużyną i po prostu zrealizowaliśmy to, co zalecał nam trener, co sobie założyliśmy. Będę powtarzał jak mantrę, że wygrała cierpliwość i konsekwencja w ataku.
Ale bramka też. W poprzednich meczach pan i Sławomir Szmal nie mieli zbyt wielu dobrych interwencji. Teraz był pan dla Chorwatów przeszkodą nie do pokonania.
- Tak, oczywiście, ale utrzymuję swoje zdanie. Ważne było też to, że nie mieliśmy głupich strat. Można powiedzieć, że w poprzednich meczach nie było obrony, bramkarze nie bronili, ale też ile razy narażaliśmy się na kontry rywali. Tym razem było inaczej i dzięki temu wygraliśmy.
Nie do zatrzymania dla Chorwatów był Karol Bielecki. Lider defensywy rywali Jakov Gojun w końcówce meczu zatrzymał go w bardzo brzydki sposób i dostał czerwoną kartkę. Nie wytrzymał nerwowo?
- Nieładnie się zachował. Wiadomo przecież, co kiedyś stało się Karolowi właśnie w meczu przeciwko Chorwacji. A teraz Gojun uderzył go w twarz. To nie jest fair play.
Jest pan osobą wierzącą. Modlił się pan w trakcie meczu o zwycięstwo?
- Modliłem się przed meczem i w trakcie meczu. Prosiłem też Sławka Szmala, żeby się modlił. No i wymodliliśmy zwycięstwo.
Wasze ostatnie mecze z Danią były zacięte. Podobnie będzie w olimpijskim półfinale?
- Oby. Musimy fajnie zagrać w ataku, przede wszystkim konsekwentnie i cierpliwie.
Presja będzie na Duńczykach? Wy chyba nie macie już nic do stracenia.
- Jesteśmy w czwórce, wszystko może się zdarzyć. Miejmy nadzieję, że półfinał skończy się dla nas szczęśliwie.
Jak ocenia pan duński zespół?
- Są świetni technicznie, stawiają na dokładną analizę przeciwnika, nie tracą zimnej krwi. My też będziemy musieli ją zachować.
Słoweńców Duńczycy strasznie zlali. Wygrali aż 37:30.
- Mecz meczowi nierówny. Będziemy walczyć. Przed meczem z Chorwacją nikt nie dawał nam szans. Oni zajęli pierwsze miejsce w swojej grupie, wygrali jedną bramką z Francuzami. Jeszcze jak zobaczyli, że Michał Jurecki przed meczem się nie rozgrzewał, to myśleli sobie, że jakoś tam z Polską wygrają. No to wygrali.
Myśli pan, że takie właśnie było ich podejście?
- Myślę, że tak. Nie chcę nikogo obrażać, ale na pewno było tak, że kiedy zobaczyli, że "Dzidziuś" nie gra, to może nas nie zlekceważyli, ale w ich głowach była taka myśl, że sobie poradzą. A my pokazaliśmy, że i bez Michała potrafimy wygrywać.
Żartowaliśmy, że w tym meczu Michał Jurecki miał taką rolę, jak Cristiano Ronaldo w finale piłkarskiego Euro 2016.
- Na pewno "Dzidziuś" dużo dał nam przed meczem. Tak jak powiedziałem, kiedy Chorwaci zobaczyli, że się nie rozgrzewa, mogli pomyśleć, że będzie im lżej. A wcale tak nie było.
Halę "Future Arena" już sobie zjednaliście. W tym meczu dopingowali wam nie tylko Polacy, ale i miejscowi kibice.
- Oby tak było dalej. Brazylia była z nami i chciałbym, żeby podobnie było w naszym meczu z Danią. Mogę znowu nie trafiać do pustej bramki, bylebyśmy wygrali.
Notował w Rio de Janeiro Grzegorz Wojnarowski
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": jak zmieniły się brazylijskie fawele? (źródło TVP)
{"id":"","title":""}