Paweł Fajdek jest czterokrotnym mistrzem świata, mistrzem Europy, a także czterokrotnym złotym medalistą Uniwersjady. Brakuje mu tylko medalu igrzysk olimpijskich. Jest jednym z najlepszych zawodników w swojej dyscyplinie. Droga do tego jednak była wyboista.
Opowiedział o niej w cyklu "Drużyna Mistrzów" (więcej TUTAJ). Okazuje się, że zanim zaczął trenować rzut młotem, próbował swoich sił w najpopularniejszej dyscyplinie w naszym kraju, czyli w piłce nożnej. Zrozumiał jednak, że sporty drużynowe nie są dla niego.
- Tata próbował namówić mnie na rower. Dużo jeździł i bardzo chciał, żebym też to robił. Pamiętam taki podjazd pod górkę między Bożanowem a Wierzbną. Dwa lata starszy brat i ojciec zawsze byli szybsi, ja ciągnąłem się gdzieś z tyłu. Do tego miałem jeszcze strasznie zajechany rower. Ciągle mi odjeżdżali, co tylko mnie drażniło - opowiadał.
ZOBACZ WIDEO: Aleksander Matusiński o Justynie Święty-Ersetic: Podpowiadano mi, że są większe talenty niż ona
Fajdek nie lubił przegrywać. - Zatrzymałem się. Krzyczę do nich: "Albo na mnie czekacie, albo z wami nie jeżdżę". Nikt nie zareagował - mówił.
- Pizgnąłem ten rower do rowu i wróciłem na chatę z buta. W ten sposób po karierze piłkarskiej zakończyłem w moim życiu również kolarski etap - wyjaśnił.
Pewnego dnia przyszedł do domu i oznajmił rodzicom, że chce trenować rzut młotem. Nie byli zadowoleni. Właśnie m.in. o tym, co wtedy przeżywał, przeczytacie w ramach cyklu "Drużyna Mistrzów".
"Drużyna Mistrzów" to cykl artykułów najwybitniejszych polskich sportowców - o karierze, sławie, sukcesach i porażkach. Co tydzień będziemy publikować wyznania kolejnych Mistrzów. Dziś Paweł Fajdek, a wcześniej o swojej karierze opowiedzieli m.in. Robert Lewandowski oraz Iga Świątek.
Robert Lewandowski: Zawsze wymagam więcej >>
Iga Świątek: Przyspieszony kurs dojrzewania >>