Sobotnia wygrana z Serbią nie tyko z uwagi na wynik, ale też za sprawą okoliczności i wyjątkowej oprawy już przeszła do historii polskiej siatkówki. - Wszystko to zostanie w naszej pamięci do końca życia. Niesamowite wrażenie. Cieszę się, że miałem okazję w tym uczestniczyć. Kiedy wybiegaliśmy na boisko i wyczytywane były nasze nazwiska, serce chciało wyskoczyć przez gardło. Było czuć tę atmosferę, ale na szczęście nie zestresowało nas to i zagraliśmy dobry mecz - przyznał po spotkaniu Paweł Zatorski. - Marzeniem każdego z nas jest, żeby grać przed taką publicznością. To jest fantastyczne wydarzenie. Ja po meczu starałem się chłonąć ten widok, żeby zapamiętać go na jak najdłużej - dodał polski libero. [ad=rectangle]
Przed spotkaniem były obawy, że doping tak licznej publiczności może sparaliżować grających dotychczas - w najlepszym wypadku - przy kilka razy mniejszej widowni siatkarzy. W przypadku biało-czerwonych o dekoncentracji nie było jednak mowy. - Da się gdzieś w głowach to wyłączyć. My ten ogromny huk słyszeliśmy na początku, wybiegając na boisko. Później, już grając, nie było tego słychać, ponieważ byliśmy skupieni w 100 procentach na meczu i czuliśmy tylko i wyłącznie grę - opowiadał nasz rozmówca. - Oczywiście sama wiadomość, która popłynęła do naszych głów, kiedy zobaczyliśmy te niekończące się na wysokość trybuny, dała motywację, która pozwala przenosić góry. Dlatego, dzięki temu wsparciu, czuliśmy się naprawdę mocni - zaznaczył 24-letni zawodnik, podkreślając olbrzymie znaczenie wsparcia polskich fanów.
Sam wynik nadał otwarciu polskich mistrzostw świata jeszcze bardziej wyjątkowy wydźwięk. Pokonanie 3:0 zawsze groźnej reprezentacji Serbii to znakomity rezultat, tym bardziej, że, poza wyrównanym początkiem, przez niemal całe spotkanie prowadzenie Polaków wydawało się być niezagrożone. Momentami dystans dzielący oba zespoły oscylował nawet w okolicach 10 punktów (14:5 w drugiej partii).
- Mieliśmy duży respekt do przeciwnika. Serbowie są nieprzeciętną drużyną i potrafią zagrać na światowym poziomie. W meczu otwarcia nie pokazali na pewno pełni swoich umiejętności. Na szczęście nie pozwoliliśmy im na to i dzięki temu mamy wynik 3:0 - podkreślił aktualny mistrz Polski. - Myślę, że narobiliśmy im bardzo dużo szkód zagrywką. To był klucz do zwycięstwa. Później ta gra układała nam się już znacznie łatwiej - wyjaśnił.
Przekonujące zwycięstwo nad najgroźniejszym rywalem w grupie stawia Polaków w gronie drużyn, które powinny powalczyć o najwyższe lokaty turnieju. Reprezentanci Polski twardo stąpają jednak po ziemi i myślą o kolejnych spotkaniach, które wcale nie zapowiadają się łatwo. - Nie chcemy przepowiadać w tej chwili żadnych cudów. To był pierwszy mecz. Już poprzednie turnieje pokazywały, że chociażby Australia też nie jest słabą drużyną. Musimy pamiętać, że mamy jeszcze Argentynę i innych rywali w grupie, także będzie trudno, zwłaszcza że w którymś momencie na pewno pojawi się zmęczenie - przytomnie zauważył Zatorski.
Z Warszawy dla SportoweFakty.pl,
Marcin Olczyk
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)