- Jesteśmy dumni, że możemy tu być. Dla nas, jako małego kraju, ciężko było się tu dostać przez tak długi okres czasu. Teraz kiedy już tu jesteśmy damy z siebie wszystko! W niedzielę prawie pokonaliśmy USA 3:2. Udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie powalczyć z najlepszymi. Mamy już jeden punkt, ale będą jeszcze cztery mecze i na pewno postaramy się powiększyć ten dorobek - przyznał po meczu z Amerykanami belgijski środkowy, Pieter Verhees.
W drugim niedzielnym spotkaniu grupy D podopieczni Dominique'a Baeyensa byli niezwykle bliscy sprawienia olbrzymiej sensacji. Jednak po ponad dwóch godzinach walki przegrali po tie-breaku z ekipą reprezentacji USA. Piąty set nie ułożył się po myśli Belgów, którzy przed zmianą stron zanotowali trzypunktową stratę do rywali, której już do końca partii nie potrafili odrobić. - Porażka w tie-breaku nie wzięła się tylko ze stresu. Każdy z nas nigdy nie grał na mistrzostwach świata. Większość z nas była zdenerwowana na początku spotkania, ale w miarę upływu czasu nabieraliśmy pewności siebie. Przy wyniku 2:2, USA zaczęło grać silniej i mocniej, a nie my zaczęliśmy grać gorzej, ale po prostu pokazali jaką są drużynę. Zrobili to, co do nich należało - powiedział zawodnik czerwonych smoków z Beneluksu.
[ad=rectangle]
Zespół z Europy potwierdził, że będzie niewygodnym przeciwnikiem dla pozostałych bardziej utytułowanych drużyn. - USA wygrało Ligę Światową i ma olbrzymi potencjał. Od początku spotkania mieliśmy przez to większą motywację, bo nie mieliśmy w starciu z nimi nic do stracenia. Mogliśmy zagrać na więcej niż sto procent, żeby pokazać swoje możliwości. To oni musieli udowodnić, że są lepsi od nas, że są na czwartym miejscu w rankingu i muszą pokonać Belgię. Nie musimy się na nikogo oglądać i możemy grać to, co potrafimy najlepiej. Graliśmy dobrze, ale wiem, że możemy zagrać jeszcze lepiej - powiedział nowy nabytek włoskiej Modeny.
Verhees przeciwko USA zdobył 9 punktów, a najlepiej w jego ekipie punktował Sam Deroo (12 pkt.) oraz Gert van Walle (13 pkt.). - Mamy zespół, który jest bardzo zbilansowany, na każdej pozycji mamy kilku równych zawodników. Dysponujemy sporym potencjałem nie tylko na boisku, ale również na ławce. Trener wie, że w przypadku gorszej formy podstawowego gracza zawsze może sięgnąć po kogoś z rezerwy. To nasza zaleta, bo w czwartym secie, na boisku pojawiło się aż trzech nowych graczy i odmienili oblicze naszej gry, potrafili zrobić różnicę. W takim turnieju jest to niezwykle istotne. Mamy naprawdę groźną drużynę - ocenił były siatkarz Andreoli Latina.
Po trzydziestu sześciu latach przerwy ubiegłoroczni zwycięzcy Ligi Europy trafili na mundialu do niezwykle wymagającej grupy. Ich rywalami są między innymi medaliścili tegorocznej Ligi Światowej. - Po pierwszej rundzie spotkań ciężko coś konkretnego powiedzieć, każda z drużyn jest naprawdę mocna. Naszym celem jest awans do kolejnej rundy i teraz tylko na tym się skupiamy. Łatwo nie będzie, bo mamy w tej grupie trzy z czterech czołowych ekip ostatniej Ligi Światowej! Musimy każdy mecz traktować tak samo, aby zdobywać jak najwięcej punktów, ponieważ na koniec każdy będzie się liczyć. Pokonanie Portoryko, to będzie tylko kolejny krok naprzód, bo potem łatwiej nie będzie - skomentował belgijski środkowy.
Przed mistrzostwami do internetu trafił filmik, w którym Belgowie pokazują jak odbiją piłkę w każdym miejscu na świecie, do którego trafili w tym roku. - Paru chłopaków z naszej drużyny coś takiego robiło już w Roeselare. W czasie Ligi Światowej wpadli na pomysł, żeby podobne video nakręcić w czasie reprezentacji. Zrobili całkiem fajny i zabawne filmik. Udział w tej letniej imprezie był dla nas wielkim wydarzeniem i chcieliśmy się tą nowiną podzielić z całym światem, nie tylko Belgią - zakończył Verhees.