MŚ, gr. D: Słaba gra i pech Azzurrich - relacja z meczu Włochy - USA

W ostatnim meczu grupy D Amerykanie pokonali Włochów. Wicemistrzowie Europy przez większość spotkania nie mogli odnaleźć swojej dobrej gry, a dodatkowo kontuzji doznał Iwan Zajcew.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatni dzień rozgrywek w najbardziej wyrównanej grupie D miał przynieść ostateczne rozstrzygnięcia. Mogło się tak zdarzyć, że wieczorny mecz Włochów z Amerykanami byłby walką o życie dla tych zespołów. Ale zwycięstwa Francji i Iranu spowodowały, że już przed swoim pojedynkiem obaj medaliści tegorocznej Ligi Światowej byli pewni awansu do dalszej fazy mistrzostw. Oczywiście wynik był nadal istotny, bo liczył się do dorobku punktowego drugiej rundy, ale żadnej z drużyn nie groziło wstydliwe zakończenie turnieju na pierwszej rundzie razem z Portoryko, Kamerunem czy Tunezją.
[ad=rectangle]  
Pierwszy set tylko na początku był wyrównany (6:6). Później pojawiły się tradycyjne problemy Włochów na tych mistrzostwach czyli błędy własne, zwłaszcza w ataku i na zagrywce (10:14). Wszystko skrzętnie wykorzystywali Amerykanie, grając spokojnie i bez wysiłku swoje. Micah Christenson przy dobrym przyjęciu nieustannie grał środkiem, a obaj jego koledzy, David Lee i Maxwell Holt, punktowali raz za razem (14:19). W końcówce seta Włochów właściwie już nie było na boisku, szwankował każdy element ich gry (18:25).

W drugiej odsłonie meczu podopieczni Mauro Berruto podjęli walkę, zwłaszcza Iwan Zajcew (12:12). Postawili Amerykanom cięższe warunki i ci pod presją też zaczęli się mylić (16:16). W tym momencie kontuzji stawu skokowego doznał Iwan Zajcew i zostal zniesiony z boiska, zastąpił go Luca Vettori. Ddobra seria na zagrywce Davida Lee dała podopiecznym trenera Johna Sperawa przewagę w kluczowym momencie (19:22). Włosi nie byli w stanie powalczyć, zwłaszcza, że ich serwisy w dalszym ciągu albo były nieudane albo nie robiły żadnej krzywdy przeciwnikowi (20:25).

Trzeci set z początku przypominał poprzedni, oba zespoły szły łeb w łeb (7:7). Mauro Berruto dał szansę Draganowi Travicy bo rozegranie w dwóch pierwszych setach nie było mocną stroną wicemistrzów Europy. Amerykanie punktowali swobodnie, zwykle w pierwszej akcji, a Christenson dawał pograć wszystkim swoim kolegom. Natomiast Włosi męczyli się sami ze sobą, ich grze brakowało płynności, a niektóre wystawy nadal wołały  pomstę do nieba. Skrzydłowi regularnie atakowali na podwójnym bloku (11:11). Widać było jednak, że coś się zawiązuje w grze stojących pod ścianą Włochów, bo wygrali kilka długich wymian (14:14). Najskuteczniej funkcjonował w zespole Azzurrich środek, zwłaszcza Emanuele Birarelli. Jego dobre zagrywki dały pierwsze prowadzenie w tym meczu Włochom, a trener Speraw pierwszy raz wziął czas (20:17). W tym trudnym momencie poczuł się liderem Matthew Anderson, który zaserwował asa (20:19). Włosi jak odmienieni zaczęli bronić i kończyć ataki na potrójnym bloku (22:19). Pomyłka Taylora Sandera dała Włochom piłki setowe i skończył go pięknym atakiem bohater tej odsłony Birarelli (25:23).

Czwarty set zaczął się dobrą grą Włochów, a wszystkim zaczął się przypominać cudowny powrót Azzurrich w meczu z Francją (4:2). Ale grzechy podopiecznych trenera Berruto dały o sobie znowu znać, Jiri Kovar atakował głównie w zielone, a w polu serwisowym im zupełnie nie szło (8:10). Przypomniał o sobie mało dotąd widoczny Paul Lotman wspaniałą serią dobrych zagrywek (10:16). Skrzydłowi włoscy kiwali i plasowali zamiast atakować, na boisku pojawił się Filippo Lanza (13:19). Włosi jeszcze wygrali kilka dłuższych wymian i świetnie spisywał się w obronie Salvatore Rossini, ale przewaga Amerykanów była zbyt duża i spokojnie wygrali spotkanie (17:25).

Ten wynik oznacza, że do drugiej rundy Amerykanie zabiorą 1 zwycięstwo i 4 punkty, a Włosi 1 zwycięstwo i 2 punkty (na możliwe 3 zwycięstwa i 9 punktów).

Włochy - USA 1:3 (18:25, 20:25, 25:23, 17:25)

Włochy: Kovar, Parodi, Zajcew, Buti, Birarelli, Baranowicz, Rossini (libero) oraz Vettori, Travica, Lanza

USA: Anderson, Sander, Lee, Lotman, Christenson, Holt, Shoji (libero)

Źródło artykułu: