Tym meczem Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle mogła zapisać się nie tylko w historii polskiego sportu, ale także siatkówki w ogóle. Jako pierwsza ekipa z naszego kraju mogła obronić tytuł w Lidze Mistrzów. Do tego podopieczni Gheorghe Cretu mogli się zapisać w wąskim, bo liczącym dotychczas zaledwie trzy zespoły panteonie drużyn, które były w stanie wygrać Champions League minimum dwa razy z rzędu. Zadanie nie należało jednak do łatwych, bowiem ich przeciwnikiem było Itas Trentino.
- Takie okazje ma się kilka razy na całe życie i dostaniemy ją w niedzielę. Część z wielkich graczy w ogóle jej nie otrzyma przez całą swoją karierę. Wiemy, jakie ten mecz ma znaczenie - mówił przed meczem kapitan ZAKSY Aleksander Śliwka.
I to polska ekipa rozpoczęła spotkanie z wysokiego "c". Dobra postawa środkowych w ofensywie i bloku dała im zaliczkę (4:1). Gracze z Trydentu skończyli jednak kilka trudnych ataków, co pozwoliło im wyrównać. Nie na długo, bowiem ZAKSA pokazywała swoje największe atuty. Znakomita gra blok-obrona i świetnie zagrywki dawały skutek. Charakterystyczne obicie bloku przez Śliwkę sprawiło, że mistrzowie Polski prowadzili już 15:10.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek zajrzała do pucharu, a tam... Musisz obejrzeć to nagranie
Trentino po raz kolejny pokazało, że nie zamierza pełnić roli statystów. Do gry włączył się niemrawy z początku Alessandro Michieletto, który posłał asa. Obrońcy tytułu na chwile stanęli, co stanowiło tylko wiatr w żagle dla Włochów, którzy wyrównali za sprawą ataku Mateja Kazijskiego (16:16). Arcyważny okazał się atak Łukasza Kaczmarka, a nieporozumienie w drużynie z Półwyspu Apenińskiego sprawiło, że Polacy mieli zaliczkę w kluczowym momencie (23:20). Dzieła dopełnił Aleksander Śliwka z przechodzącej piłki.
Początek drugiej partii był bardzo wyrównany, a żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć. W końcu jednak zrobiła to ZAKSA, dzięki dobrej zagrywce i błędom w ofensywie rywali (15:13). Do tego odblokował się Kaczmarek, który ładnym atakiem do prostej sprawił, że przewaga urosła do 3 punktów. Włosi nie mieli żadnych sportowych argumentów, by zagrozić kędzierzynianom. Niezawodny był Aleksander Śliwka, a także Kaczmarek (25:20) i polski klub był już o krok od spełnienia marzeń.
Trento nie zamierzało jednak tanio sprzedawać skóry, bowiem świetnie pracowali blokiem na początku trzeciej partii. "Czapa" Daniele Lavii dała im dwupunktowe prowadzenie (6:4). Nie cieszyli się jednak z niego długo, bowiem jak cyborg grał Kamil Semeniuk, który kończył wszystko, co dostawał. Na chwilę wszyscy zamarli, gdy po jednej z akcji padł na boisko Erik Shoji, ale libero ZAKSY wstał i wrócił do gry.
Znowu gracze Trentino byli w stanie odskoczyć dzięki blokowi. To element, który najlepiej działał w ich ekipie (15:13). Co z tego, skoro często wyrzucali ataki w aut, co stanowiło wodę na młyn dla ZAKSY. Dwoma punktowymi blokami na prawym skrzydle popisał się Kaczmarek (19:17). Jednakże asa w najważniejszym momencie dołożył Riccardo Sbertoli i zrobił się remis. Również Marcin Janusz, podobnie jak Shoji, padł na boisko, ale on także wstał i walczył dalej.
O wszystkim zadecydowała gra na przewagi. Arcydługa, bowiem skończyła się po trzydziestym punkcie. W końcu się udało. Zwycięstwo zapewnił atak Kamila Semeniuka (32:30).
Z Lubalny Arkadiusz Dudziek, dziennikarz WP SportoweFakty
Itas Trentino - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (22:25, 20:25, 30:32)
Trentino: Kazijski, Michieletto, Sbertoli, Lavia, Podrascanin, Lisinac, Zenger (libero) oraz D'Heer, Pinali
ZAKSA: Kaczmarek, Janusz, Śliwka, Semeniuk, Rejno, Smith, Shoji (libero) oraz Kluth,
Czytaj więcej:
Kolejne pożegnanie z PGE Skrą Bełchatów. Zasłużony gracz opuszcza klub
Jedziemy na mistrzostwa Europy! Polki lepsze od Ukrainek