W pierwszym z serii pięciu sparingów polskiej reprezentacji przed mistrzostwami świata Ukraina stawiła Biało-Czerwonym duży opór. Zespół trenera Nikoli Grbicia wygrał dopiero po tie-breaku. Szybko pojawiły się argumenty, że na obraz meczu wpływ miały ciężkie treningi Polaków w tygodniu poprzedzającym mecz. Kapitan naszej drużyny jest jednak innego zdania.
- Taki wynik nie wziął się tylko z naszej lekkiej dyspozycji. Ukraińcy zagrali bardzo dobrze. Zaczęli z dużą energią, świetnie grali w obronie. To był fajny mecz. Gratulacje dla nich - powiedział Kurek. - Widać, że Ukraina jest gotowa do mistrzostw i każdy musi się zmobilizować przed meczem z nimi - dodał.
Zapytany, czy przed spotkaniem myślał o jego symbolicznym wymiarze, o tym, że jest ono sportowym wyrazie polsko-ukraińskiej przyjaźni, szczególnie silnej od czasu rosyjskiej napaści na Ukrainę, Kurek zamilkł na kilka sekund. Jakby potrzebował chwili, żeby znaleźć w sobie odpowiedź.
ZOBACZ WIDEO: Prosisz o koszulkę z nazwiskiem Lewandowskiego? W Barcelonie często słyszysz jedną odpowiedź
W końcu odpowiedział tak: - Raczej nie. Raczej się cieszę, kiedy wychodzimy na spotkanie i z każdym przeciwnikiem potrafimy rywalizować do upadłego, a po ostatniej piłce zbić z rywalami piątki, okazać mu szacunek i obserwować go z ich strony. Cenię takie chwile, niezależnie od tego, kto stoi po drugiej stronie siatki. Siatkówka jest fajnym przykładem sportu, który mimo dwóch godzin twardej rywalizacji potrafi łączyć.
Do Radomia na mecz z Ukrainą Polacy przyjechali już w takim składzie, w jakim wystąpią na mistrzostwach świata. Kilka dni wcześniej trener Grbić ogłosił, że spośród graczy biorących udział w ostatniej części zgrupowania w Spale nie zabierze na turniej Bartosza Bednorza, Karola Butryna i Wilfredo Leona.
- Ostateczne wybory trenera to zawsze trudny moment. Nie tylko dla tych, którzy wyjeżdżają, ale i dla nas. Zżyliśmy się z tą grupą, szkoda patrzeć na chłopaków, którzy nie dostali swojej szansy, choć ciężko na nią pracowali. Dziękujemy im. Są częścią tej ekipy i pozostaną nią jeszcze przez długie lata - podkreślił atakujący polskiej reprezentacji.
Kurek skomentował też żart, którego ofiarą padł przed rozpoczęciem spotkania z Ukrainą. Gdy nasi siatkarze wybiegają na boisko, żeby przywitać się z kibicami, zawsze przewodzi im kapitan. Tym razem koledzy z drużyny postanowili, że od razu za Kurkiem nie pobiegną. Kurek znalazł się na środku boiska zebrał od kibiców solidną porcję braw, obejrzał się za siebie i dopiero wtedy spostrzegł, że nikogo za nim nie ma. Dopiero po kilkunastu sekundach pojawił się uśmiechnięty Kamil Semeniuk i reszta zespołu.
- Kiedyś to byli koledzy. Teraz musimy porozmawiać - śmiał się Kurek. - Muszę przyznać, że dobry żart. Gratuluję im, że udało się mnie dopaść. Na każdego w naszej drużynie przychodzi taka chwila - podsumował.
Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Ukrainiec zastąpi Kamila Semeniuka w ZAKSIE? "Zobaczymy, jak to się wszystko rozwinie"
Otrzymał opaskę kapitana i... zdezerterował. Irańczyk wyjaśnia powody swojej decyzji
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)