Amerykański siatkarz zdecydował się zostać w Rosji. W WP tłumaczy swoją decyzję

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Micah Christenson
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Micah Christenson

- Staram się zakończyć moje sprawy najlepiej jak mogę. I być jak najlepszą osobą - mówi Micah Christenson. Rozgrywający mimo wojny wróci do Rosji i będzie grał w Zenicie Kazań. W rozmowie z WP SportoweFakty opowiada, dlaczego podjął taką decyzję.

[b]

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty[/b]: Dlaczego zdecydował się pan zostać w Rosji, w odróżnieniu od pańskiego kolegi z zespołu Bartosza Bednorza, który stamtąd wyjechał?

Micah Christenson, rozgrywający reprezentacji USA oraz Zenitu Kazań: Wciąż miałem umowę z Zenitem Kazań, Bartoszowi ten kontrakt się kończył.

Jestem przekonany, że przedłużył kontrakt tuż przed napaścią Rosji na Ukrainę (24 lutego br. - przyp. red.)  (więcej TUTAJ)

Z kolei mi się wydaje, że nie podpisał nowej umowy. Miał więc okazję, by wyjechać. W tej sytuacji, w której się znalazłem, będę się starał dawać z siebie wszystko, by pomóc każdemu.

Po napaści Rosji na Ukrainę nie pojawiły się myśli, by wyjechać z kraju? Wielu zawodników, zwłaszcza w innych sportach, to zrobiło.

Chciałem uszanować kontrakt ze względu na zobowiązanie, którego się podjąłem wobec klubu i moich kolegów stamtąd. Nie mieli związku z tym, co się dzieje. To szczególna sytuacja. Podjąłem taką decyzję, by uszanować zobowiązania wobec zawodników i trenerów.

ZOBACZ WIDEO: Szalona atmosfera w Katowicach! Polacy pokonali Meksyk | #PODSIATKĄ VLOG Z KADRY #18

Nie boi się pan, że zostanie w jakiś sposób wykorzystany przez rosyjską propagandę?

Jeśli będę rozmawiał o tym z mediami, to będzie gorzej. Staram się zakończyć moje sprawy najlepiej jak mogę. I być jak najlepszą osobą.

Miał pan propozycje z klubów poza Rosją?

Zawsze są jakieś propozycje. To nic nowego. Nie chciałbym jednak rozmawiać o kontraktach i tego typu sprawach.

W trakcie meczu z Bułgarią został pan zmieniony i wyszedł pan z hali. To przez jakiś uraz?

Nie, musiałem po prostu skorzystać z toalety. To nie ma żadnego związku z moim zdrowiem, Joshua Tuaniga zrobił świetną robotę w trzecim secie. Walczyliśmy z ich najlepszą siatkówką, potężnymi serwisami oraz dobrym atakiem na wysokiej piłce.
Jestem bardzo dumny z tego, jak skończyliśmy trzeciego seta. Rywale przyprawili nas o szybsze bicie serca.

Czy po pierwszym secie straciliście koncentrację, czy może Bułgaria wskoczyła na wyższy poziom?

Bułgarzy są bardzo niebezpieczni. To zespół o dobrych warunkach fizycznych, silni zawodnicy, którzy serwują dobrze, blokują, atakują. Chcieliśmy odeprzeć ich atak i nam się to udało.

W Polsce pojawiło się sporo dyskusji na temat systemu, który daje przewagę gospodarzom (więcej TUTAJ). Według pana jest on mocno niesprawiedliwy?

Rozumiem sytuację. To szczególne warunki, bo nie wiedzieliśmy, kto będzie organizował mistrzostwa świata. Musieli coś wymyślić. Nie wiem czy to do końca jest dobre rozwiązanie, ale rozumiem wszystkie okoliczności. To poza naszą kontrolą. Możemy kontrolować to, jak gramy. Nieważne, co Polska robi, a my będziemy mogli zapewnić sobie dobre rozstawienie.

W 1/8 finału będziecie mieli najpewniej trudnego rywala.

Może tak, może nie. Jeśli wygramy 3:0 to możemy być nawet na trzecim czy czwartym miejscu w klasyfikacji łącznej. Przynajmniej ja tak rozumiem ten regulamin. Nie możemy kontrolować tego, na kogo trafimy, bo koniec końców każdy przeciwnik jest wymagający. Wszystko może się zdarzyć, słabsze ekipy wywierają presję na faworytach. Najpierw czeka nas przeprawa w meczu z Polską.

Opuścił pan pierwsze dwa turnieje Ligi Narodów po sezonie kadrowym. To było panu potrzebne?

Ważne jest, by mieć trochę odpoczynku psychicznego i fizycznego. Jeśli gra się w klubie i reprezentacji to nie ma się w zasadzie odpoczynku. To jeden z pierwszych razy w życiu, gdzie miałem wolne w reprezentacji. Sztab się na to zgodził i jestem bardzo wdzięczny. Chłopaki zrobili świetną robotę w pierwszych turniejach, więc wyszło to na dobre wszystkim.

Czeka was mecz z Polską na zakończenie fazy grupowej. USA w półfinale Ligi Narodów pokonało Polaków 3:0, a nie było przecież Matthew Andersona. Czujecie się faworytami tego starcia?

Nie sądzę, że jakakolwiek drużyna może być faworytem w jakimkolwiek spotkaniu. To międzynarodowa siatkówka i każdy może pokonać każdego. Zależy to od dnia. Dbamy o to, by grać jak najlepszą siatkówkę w naszym systemie. Czasem decyduje przypadek.