"Przestrzelił, przestrzelił Stanley. Historia dzieje się na naszych oczach", które wybrzmiało z ust komentatora Tomasza Swędrowskiego po złocie Ligi Światowej w 2012 roku czy półfinał poprzednich mistrzostw świata. Jedno z największych widowisk i najlepszych spotkań reprezentacji Polski w historii, które Biało-Czerwoni wygrali 3:2. Mecze z USA przynosiły zawsze wielkie emocje i znakomitą siatkówkę.
Tym razem jednak meczowi bardziej towarzyszyły spekulacje i kalkulacje niż atmosfera oczekiwania na wielkie sportowe święto. Dziennikarze przed meczem nerwowo liczyli i wynik wychodził niemal zawsze taki sam. Wygrana Biało-Czerwonych 3:0 lub 3:1 najpewniej będzie skutkowała powtórką starcia Polaków z Amerykami w ćwierćfinale. Pozostało pytanie czy gospodarze celowo przegrają, by uniknąć jednych z faworytów do złota już na tym etapie turnieju.
- Chcesz zostać mistrzem? Musisz być gotowy na wygrywanie ze wszystkimi. Masz wychodzić na boisko i robić co w twojej mocy, żeby zwyciężyć, niezależnie od tego, kto stoi po drugiej stronie siatki. Tak buduje się mentalność zwycięzcy. Mentalność, której chcę w swoim zespole. Nie będziemy się zastanawiać, kto byłby dla nas wygodniejszym rywalem, nie będziemy specjalnie przegrywać meczów - zapewniał selekcjoner.
ZOBACZ WIDEO: Urodziny Bartka Kurka i ważna przemowa Grbicia | #PODSIATKĄ VLOG Z KADRY #19
Amerykanie musieli zmagać się jednak z problemami innej natury. Ich podstawowy rozgrywający i ich największa gwiazda na tej pozycji Micah Christenson nie mógł wystąpić, najpewniej ze względu na uraz.
Na początku meczu przyjezdni rozdali nam sporo prezentów i Biało-Czerwoni w zasadzie bez większego wysiłku odskoczyli na czteropunktowe prowadzenie (7:3). Rywale otrząsnęli się jednak po początkowych niepowodzeniach i zaczęli kąsać zagrywką. Dwukrotnie ustrzelili Aleksandra Śliwkę, coraz lepiej czytali grę, a po przewadze Polaków nie został już żaden ślad.
Cały czas Amerykanie popełniali sporo błędów w polu serwisowym, ale zaczęły się pojawiać kolejne zyski. Zagrywki Davida Smitha nie przyjął Pawłeł Zatorski i to ekipa Johna Sperawa wyszła na pierwsze prowadzenie. I wszystko oscylowało na styku, aż sprawy w swoje ręce wziął Kyle Russell, który wszedł na zagrywkę. Posłał potężnego asa, w następnej akcji Biało-Czerwoni słabo przyjęli i musiał wystawiać Kamil Semeniuk. Popełnił błąd podwójnego odbicia i partia powędrowała na konto gości (25:23).
W drugim secie problemy z przyjęciem nie ustały, ale Biało-Czerwoni też zaczęli grać zagrywką, choć nie dawała im ona bezpośrednio punktów. Amerykanie dalej popełniali sporo błędów i przegrywali 6:9. Widać było, że nieobecność Christensona niewiele robiła szkód, bowiem Tuaniga znakomicie rozprowadzał nasz blok. Jego przyjmujący kończyli kontry, a zaliczka pozostała już tylko miłym wspomnieniem.
To nie jest tak, że Polacy nie mieli okazji, po prosto często nie wykorzystywali swoich kontr, co sprawiało, że nie byli w stanie odskoczyć. W końcu jednak zaczęli wywierać presję swoim serwisem, a Bartosz Kurek pokazał, jak potężna może być jego zagrywka (19:16). Śliwka jednak po raz kolejny nie popisał się w przyjęciu, popełnił dwa błędy. Autorem serwisów był as w rękawie Sperawa Kyle Russell. Po polskiej stronie jednak tym samym odpowiedział Semeniuk, a Amerykanie zaczęli popełniać błędy, co skutkowało ich czteropunktową stratą. Publiczność oszalała i poniosła Polaków do zwycięstwa, a partię skończył Tomasz Fornal, który pod koniec seta zmienił Śliwkę.
Nasi reprezentanci po zagrywce Semeniuka mogli się cieszyć nawet z prowadzenia 5:2, lecz zdarzyło się kuriozum, bowiem punkt został im zabrany przez błąd ustawienia. Nikola Grbić dał jeszcze jedną szansę Śliwce, ale okazało się to błędem, bowiem nie kończył nic i szybko zjechał z boiska. Zastąpił go ponownie Fornal. W końcu Polska pokazała swoją największą jakość. Pierwsze skrzypce grał Semeniuk, który kończył niemal wszystko, co dostawał. Potężne zagrywki dołożyli jego koledzy i było już 13:8.
Gra przyjezdnych się posypała, nie kopali już tak zagrywką, nie byli w stanie blokować. Z kolei gospodarze kapitalnie wykorzystywali swoje kontry, co pozwoliło im jeszcze powiększyć zaliczkę. Wprawdzie spadła im skuteczność w ataku, lecz w trudnych momentach wszystko wyjaśniał blok. Zwycięstwo w tej partii przypieczętował kiwką z sytuacyjnej piłki Tomasz Fornal.
Goście nie zamierzali jednak składać broni i minimalnie lepiej otworzyli czwartą odsłonę. Marcin Janusz popisał się jednak asem i na tablicy wyników widniał remis. Kurek znowu pokazał moc w ataku oraz w zagrywce, a przeciwnicy nie byli w stanie znaleźć na niego odpowiedzi (12:10). Utrzymywali tę przewagę przez dłuższy czas.
W końcówce piłka rzucona została odgwizdana Torey'owi Defalco, z czym nie zgadzał się trener rywali, który był wyraźnie zdenerwowany i dostał żółtą kartkę. Prawdę mówiąc, arbiter niepotrzebnie zaognił atmosferę, bo po podobnych zagraniach z naszej strony gwizdek sędziego milczał (20:17). Biało-Czerwoni końcówkę już kontrolowali, a odsłonę i cały mecz zakończył... ponownie Fornal.
Polacy mecz 1/8 finału rozegrają najpewniej w niedzielę 4 września. Biało-Czerwoni poznają rywala po zakończeniu rywalizacji w pozostałych grupach w środowy wieczór. Wynik meczu daje duże prawdopodobieństwo, że Polska i USA mogą trafić na siebie w fazie pucharowej mistrzostw świata.
Polska - USA 3:1 (23:25, 25:21, 25:19, 25:21)
Polska: Kurek, Śliwka, Kochanowski, Semeniuk, Janusz, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Kaczmarek, Łomacz, Fornal
USA: Anderson, A. Russell, Jednryk, DeFalco, Tuaniga, Smith, E. Shoji (libero) oraz K. Russell, Ensing, Averill
Czytaj więcej:
Kuriozum w świecie siatkówki. Lepiej jest przegrać
Amerykański siatkarz zdecydował się zostać w Rosji. W WP tłumaczy swoją decyzję
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)