"Na to trenerzy nie mają wpływu". Trener mentalny alarmuje przed meczami Polek

- Ciągle pokutuje przeświadczenie, że jak jest w drużynie trener mentalny albo psycholog, to coś jest nie tak ze sportowcami. Wręcz przeciwnie - mówi Jakub B. Bączek, trener mentalny olimpijczyków.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
siatkarki reprezentacji Polski Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarki reprezentacji Polski
Polki cały czas rywalizują o tytuł mistrzyń świata w siatkówce. Po awansie do drugiej fazy turnieju zagrają z Serbią, Stanami Zjednoczonymi, Kanadą i Niemcami. To rywalki z absolutnej światowej czołówki. Serbki to obrończynie tytułu, a Amerykanki są mistrzyniami olimpijskimi. Żeby pozostać w grze o trofeum, zawodniczki Stefano Lavariniego będą musiały pokazać maksimum swoich umiejętności.

Formę Polek przed kluczowymi meczami turnieju analizuje trener mentalny gwiazd i sportowców, Jakub B. Bączek. To były siatkarz, który po zakończeniu kariery został trenerem mentalnym i w tej roli pracował w sztabie Stephane'a Antigi do 2016 roku. Dziś współpracuje z wieloma topowymi sportowcami w kraju.

Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Serbia, Stany Zjednoczone, Kanada i Niemcy. Co pan myśli na temat rywalek Polek w drugiej fazie mistrzostw świata?

Jakub B. Bączek, trener mentalny olimpijczyków: Pierwsze dwa mecze mogą być trudną przeprawą, kolejne dwa to okazja do ogrania się. Na pewno początek może być trudny, ale wierzę, że powalczymy z Kanadyjkami i Niemkami. Tym bardziej, że w meczach pierwszej fazy siatkarki pokazały, że razem potrafią wykonać kawał dobrej roboty.

Czyli w kolektywie nasza siła?

Z boku wygląda to naprawdę dobrze. Atmosfera w kadrze wygląda na wspierającą. Przypominam sobie mecz z Turczynkami, kiedy pod koniec był challenge. Dziewczyny zaczęły w kółku podskakiwać do głośno odtwarzanej muzyki, co mocno poruszyło także kibiców. To coś nowego, bo wcześniej nie widziałem takiego symbolu wspólnoty, zaangażowania, ale i radości z gry. Od dłuższego czasu nie było czegoś takiego w polskiej kadrze. Cieszę się, że zaczęło się to pojawiać. Takie zachowania integrują zespół.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

Czego to zasługa?

Bardzo trudno ocenić to z zewnątrz. Kiedy sam pracowałem w kadrach narodowych, działo się mnóstwo rzeczy, o których kibice nie wiedzieli. Obraz drużyny w ich głowach był zniekształcony lub niepełny. Intuicja podpowiada mi, że dobry wpływ na zespół ma Joanna Wołosz. Wokół niej buduje się jakość gry, a to sprawia, że mentalnie staje się też kimś w rodzaju liderki. Z drugiej strony to dojrzała zawodniczka, która grała już w wielu zespołach i ma bogate doświadczenie.

Nie miałem jeszcze okazji poznać trenera Stefano Lavariniego osobiście. Jak dotąd dużo o nim słyszałem od siatkarek i mocno mu kibicuję. Wierzę, że jego wpływ na zespół w kolejnych latach może być bardzo dobry.

Choć nie miał wiele czasu, by przygotować zawodniczki do mistrzostw.

Każdy, kto przychodzi do polskiej siatkówki, jest rzucany na głęboką wodę. Oczekiwania nas, Polaków, wobec drużyn siatkarskich są bardzo wysokie.

Czy oczekiwania w stosunku do siatkarek są nieco niższe niż do kadry mężczyzn?

Mam takie wrażenie. Jednak kiedy czytam komentarze polskich kibiców, to opinie są spolaryzowane. Jedni mówią, że wygrana z Tajlandią jest wielkim sukcesem. Drudzy że mogliśmy w pierwszej fazie ugrać więcej. W przypadku kadry mężczyzn medale wiesza się zawodnikom już przed pierwszym spotkaniem. W stosunku do kobiet nie ma takiego podejścia. I dobrze. Każdy pozytywny wynik będzie miłym zaskoczeniem. Z kolei rezultat poniżej oczekiwań zostanie zrozumiany.

Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jako Polacy nie zawsze oceniamy racjonalnie szanse naszych drużyn. Emocje często biorą górę, bo nam zależy i uwielbiamy sportowców. Natomiast gdybym był Niemcem lub Francuzem bez takiego dodatku emocjonalnego oceniłbym, że szanse na wyjście z drugiej rundy są bardzo niskie. Doceniłbym mecz z Tajlandią, ale może i powiedział, że w pierwszej rundzie była szansa, by zebrać więcej punktów.

Coś niepokoi pana przed najbliższymi meczami Polek?

Zastanawiam się, jak będzie wyglądała rywalizacja w środę z Amerykankami. To w takim dobrym sensie bezczelny zespół i arogancki. Ciekawe, czy tyle luzu będzie miała nadal nasza środkowa Agnieszka Korneluk, czy tyle humoru będzie w drużynie po każdej wygranej akcji i czy dziewczyny pozwolą sobie na taneczny krok między akcjami, kiedy po drugiej stronie będą niezwykle pewne siebie i walczące rywalki.

Wcześniej czeka nas starcie z Serbią. Przed tym meczem w głowach siatkarek na pewno nie dominuje myśl, że na pewno wygramy. Przypuszczam raczej, że dominuje przekonanie, że będzie trudno. To, co było dotychczas, to już przeszłość. Kolejne dwa dni pokażą, jakim Polki są zespołem.

Jak nastawić się na tak trudną rywalizację jak z Serbkami i Amerykankami?

Większość trenerów stawia na rutynę. Czyli to samo śniadanie, podobny trening, podobne analizy wideo, ten sam dojazd na halę, ta sama rozgrzewka i mecz. Mamy tylko świadomość, że po drugiej stronie będą inne numery na koszulkach, będziemy zagrywać w inne strefy i może nieco inaczej ustawiać blok. A rutyna ma doprowadzić do tego, że jest się w automatyzmie turniejowym i nie skupia uwagi na zbyt wielu innych rzeczach. Tyle tylko, że trenerzy nie mają wpływu na to, co jest w głowie siatkarki, kiedy ona idzie do pokoju, ma krótką drzemkę albo jedzie autobusem na halę. Dlatego w kadrze powinien być psycholog albo trener mentalny. I nie chodzi o to, by prowadził wymuszone warsztaty, a by był do dyspozycji zawodniczek. Żeby miały do kogo iść i z kim porozmawiać.

Ciągle pokutuje przeświadczenie, że jak jest w drużynie trener mentalny albo psycholog, to coś jest nie tak ze sportowcami. Wręcz przeciwnie. Obecność kogoś takiego w drużynie jest często bardzo pomocna.

Czy często jeszcze zderza się pan z takim myśleniem o psychologach sportowych i trenerach mentalnych?

Ja na szczęście coraz rzadziej. Ale moi absolwenci, studenci i współpracownicy nadal się spotykają z takimi postawami i mi to przekazują. Regularnie rozmawiamy ze związkami sportowymi, które funkcjonują w XXI wieku, ale ich podejście do pracy z psychiką jest XX-wieczne i kojarzy się z zaburzeniami zdrowia. Owszem, to czasem się zdarza (np. prowadzę kilku sportowców, którzy mają lekki epizod depresyjny), ale najczęściej w sporcie zawodowym koncentrujemy się na pewności siebie, koncentracji i motywacji. Jesteśmy po to, by sportowiec z silnym stresem mógł do nas przyjść i bardzo rzeczowo nad tym popracować. Chciałbym, żeby to wreszcie dotarło do wszystkich związków i trenerów.

Z czego to wynika?

Z wymiany pokoleniowej, która w sporcie na stanowiskach zarządczych jest dość wolna. Działacze to wciąż bardzo często pokolenie ludzi, którzy uczyli się z podręczników i od mentorów lat 70., 80. i 90. To naturalne, bo wtedy kończyli uczelnie. A nie zwracało się wtedy uwagi na różnice międzypokoleniowe, hejt internetowy czy podejście psychologiczne, bo czasy były inne. Jeśli ci ludzie nie odświeżają swojej wiedzy, to potem współpraca z pokoleniem milenialsów stanowi dla nich wyzwanie.

Świat się zmienił, zmienia się sport i psychika młodych sportowców. To zupełnie inni ludzie niż siatkarze z drużyny Huberta Wagnera, którzy wiele mu wybaczali. Dzisiejsi siatkarze prawdopodobnie nie zaakceptowaliby stylu, w jakim zarządzał drużyną wtedy.

Myślałem też ostatnio o SMS-ie w Szczyrku. Pracowałem tam przez pewien czas jako trener mentalny. I zastanawiam się, czy nie byłoby dobrze, gdyby w sztabie był tam ktoś, kto pomoże tym młodym kobietom zarządzać emocjami. Dla każdego nastolatka i młodego człowieka to bardzo trudny czas. Porównuje się do innych. Hejt boli go dziesięć razy mocniej niż nas, dorosłych. Szuka swojej tożsamości i miejsca w grupie. Sprawdziłem więc, czy w sztabie SMS-u Szczyt jest psycholog lub trener mentalny. Proszę zgadnąć, czy jest?

Nie ma.

No nie ma. A to taki okres życia, w którym kształtują się postawy tych kobiet i niebawem będą one stanowić 75 procent kadry Polski. Jak mamy potem od nich wymagać, żeby nie bały się Amerykanek, skoro teraz nie dba się konsekwentnie o ich rozwój osobisty? To czas, kiedy kształtują się ich nawyki związane z pewnością siebie. Są daleko od rodziców, poprzedniej klasy, koleżanek i kolegów z byłej szkoły. Trudno się spodziewać, by bez wsparcia psychologicznego wyrosły potem na sportowców tak pewnych siebie, jakim w męskiej siatkówce był Michał Kubiak...

rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Co jest największą siłą reprezentacji Serbii? Ekspert wskazuje trzy nazwiska
Czas na rywalizacje w drugiej rundzie. Sprawdź, gdzie oglądać mecze MŚ w siatkówce

Czy Polki pokonają we wtorek Serbki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×