Krzysztof Sędzicki: Coś zostało zasiane [KOMENTARZ]

Po dziesięciu meczach pełnych walki zakończyły się dla reprezentacji Polski mistrzostwa świata siatkarek. Ale chyba jesteśmy zgodni, że ćwierćfinał to wynik przynajmniej na miarę naszych oczekiwań, jeśli nawet nie delikatnie powyżej nich.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
reprezentacja Polski siatkarek Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: reprezentacja Polski siatkarek
Po przegranym 0:3 ćwierćfinale z USA trener reprezentacji Turcji Giovanni Guidetti zapytany o opinię, przyznał: "Wiedzieliśmy, że jesteśmy w europejskim TOP3 i to się potwierdziło, wiedzieliśmy, że jesteśmy w światowym TOP10 i to też się potwierdziło". Zupełnie jakby był pogodzony z miejscem w hierarchii swojego zespołu, choć kibice w kraju mieli marzenia sięgające co najmniej medalu mistrzostw świata.

Guidetti jakby w ogóle nie myślał o tym, że reprezentacja USA, która przed rokiem sięgnęła po mistrzostwo olimpijskie, czy Serbia, która zdobyła złoto na mundialu cztery lata temu i na tegorocznym turnieju wygrała wszystkie mecze, była w zasięgu jego ekipy. A mówimy tu o trzeciej sile Starego Kontynentu.

Tymczasem reprezentacja Polski w trakcie tegorocznego światowego czempionatu pokazała, że dużo trudniej gra jej się z zespołami aspirującymi do czołówki niż z tymi, które - oczywiście umownie - do niej należą. Swoją drogą Turcja najlepsze spotkanie na mistrzostwach zagrała chyba właśnie z Polską i je wygrała, choć cały czas mamy wrażenie, że tie-break w Gdańsku mógł skończyć się zupełnie inaczej. W ćwierćfinale z Serbkami wnioski z II rundy zostały wyciągnięte. Zabrakło nam już dużo mniej niż tydzień wcześniej. Ba, można to już rozpatrywać w kategoriach dwóch-trzech piłek, a powrót do gry w czwartym secie to coś niesamowitego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca

Słabe punkty naszej kadry są u nas powszechnie znane, a więc tym bardziej są znane dla naszych przeciwników. Ale okazało się, że potrafimy je umiejętnie zamaskować. Olivię Różański, dla której to pierwszy sezon w pierwszej szóstce reprezentacji Polski, chwalą trenerzy pokroju Guidettiego czy Kiraly'ego. Coraz odważniej do kadry wchodzi Weronika Szlagowska. Zagrywką ukąsi raz po raz Zuzanna Górecka. To coś znaczy. Może to, że nie jest tak źle z tym lewym skrzydłem? O prawe dba światowej klasy atakująca Magdalena Stysiak (41 punktów w meczu z Serbią mimo delikatnych problemów ze zdrowiem) a o dystrybucję - światowej klasy rozgrywająca Joanna Wołosz. Chyba nieźle.

W trakcie mistrzostw świata wydarzyło się coś, czego dawno nie oglądaliśmy na dłuższą metę przy kadrze kobiet. Kilka meczów rozgrywanych w największych polskich halach - Ergo ArenieAtlas Arenie oraz Arenie Gliwice oglądało po 8-9 tysięcy ludzi. Oczywiście mecze w tygodniu aż taką frekwencją się nie cieszyły, ale jeśli przypomnimy sobie, że kilka lat temu bywały problemy z wypełnieniem dużo mniejszych obiektów, jak hale w Wałbrzychu, Bydgoszczy czy Opolu, to chyba trzeba uznać, że nie jest tak źle.

Nie zakładajmy, że to przełoży się momentalnie na gigantyczne zainteresowanie na przykład Tauron Ligą (choć byłoby cudownie, gdyby tak się stało), bo to tak nie działa (patrz: kadra koszykarzy). Nasza kadra zrobiła duży postęp - pokazały to te mistrzostwa świata, pokazuje to ranking FIVB, być może pokażą to też Igrzyska Olimpijskie w Paryżu, które tak bardzo nam się marzą.

Ktoś powie, że sprzyjał nam kalendarz i system, bo ani razu nie zmierzyliśmy się z Brazylią, Włochami czy Chinami. Zgoda, ale i tak musieliśmy wygrać jakiś mecz z kimś wyżej notowanym, by znaleźć się w ósemce. Zwyciężyliśmy z USA. Warunek spełniony. Gdzie są wszyscy ci, którzy zapowiadali, że nie awansujemy do Łodzi do II rundy?

Gdzieniegdzie, po świetnej grze Polek, zaczęły pojawiać się porównania do "Złotek", a minęły już prawie dwie dekady od pierwszego mistrzostwa Europy kadry trenera Andrzeja Niemczyka, jest pokolenie, które nie pamięta turnieju w Ankarze. Weronika Szlagowska miała wtedy rok, a Martyny Czyrniańskiej, która znalazłaby się w tej kadrze, gdyby nie kontuzja, nie było jeszcze na świecie. Oczywiście historię należy szanować, lecz wystarczająco już tych porównań nadużywaliśmy. Dajmy tej drużynie pisać swoją nową historię. Jesteśmy w ósemce najlepszych drużyn na świecie. Coś zostało zasiane. Niech kiełkuje w kolejnych latach.

Z Gliwic - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: Ten element sprawiał nam problemy w starciu z Serbią. "Może to zaważyło"

Awans do ćwierćfinału mistrzostw świata reprezentacji Polski to wynik:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×