Andrzej Wrona o filmowym debiucie. "To była dla mnie przygoda"

Andrzej Wrona, kapitan Projektu Warszawa, ma za sobą filmowy debiut. W rozmowie z WP SportoweFakty zdradza, jak do tego doszło i czy zamierza porzucić sport na rzecz nowego zajęcia.

Anna Bagińska
Anna Bagińska
Andrzej Wrona PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Andrzej Wrona
Projekt Warszawa po słabszym początku sezonu może odetchnąć z ulgą. Warszawianie w niedzielny wieczór zwyciężyli 3:1 Cuprum Lubin. - Najważniejsze, że wygraliśmy za 3 punkty. Dobrze weszliśmy w mecz, bo w poprzednich czterech zawsze przegrywaliśmy pierwsze sety. Cieszymy się z małych rzeczy. Walczymy cały czas o poprawę naszej gry, bo mamy wiele do zmiany, jeśli chcemy się bić o medale - podsumował spotkanie Andrzej Wrona, środkowy warszawskiej ekipy.

W ostatnich dniach siatkarz miał na głowie nie tylko walkę o ligowe punkty, ale także filmowy debiut. W piątek wszedł do kin film "Bejbis", w którym były reprezentant Polski miał okazję zaprezentować swoje aktorskie zdolności. Zagrał w nim rolę Jezusa Chrystusa. Jak doszło do tego, że zawodnik siatkarskiej drużyny pojawił się na planie?

- Kilka lat temu poznałem się przy okazji meczu Legii z reżyserem, Andrzejem Saramonowiczem. Potem zdarzyło się tak, że przez godzinę siedzieliśmy fotel w fotel u tego samego barbera i trochę sobie pogadaliśmy. Widocznie wtedy mnie zapamiętał - przyznał środkowy Projektu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: plaża na Florydzie, a tam Polka. Zachwytom nie ma końca

Jednak w tym, że Andrzejowi Wronie przypadła taka, a nie inna rola, pomógł trochę przypadek. - Kiedy okazało się, że Andrzej Saramonowicz kręci trzecią część trylogii po Testosteronie i Lejdis, czyli Bejbis, to wymyślił sobie, że będzie tam przez chwilę postać Jezusa. Ponieważ to była polsko-włoska kooperacja, to ściągnęli oryginalny kostium i zespół charakteryzatorów oraz kostiumologów z filmu "Pasja" Mela Gibsona. Ten strój, ze względu na to, że dotykał go jeden z papieży, został uznany za relikwię drugiego stopnia i nie można go przerabiać. Aktor, który pierwotnie w nim grał, był wysoki, więc reżyser potrzebował kogoś podobnego wzrostu do tej roli - tłumaczył.

Reżyser bez większego problemu dotarł do sportowca. W końcu jego żona, Zofia Zborowska-Wrona, jest aktorką. - Zadzwonił do jej agentki, żeby wziąć numer do mnie. Udało się to wszystko zgrać, bo zdjęcia były robione jeszcze w zeszłym sezonie. Mieliśmy wtedy wolny dzień i spędziłem 6 godzin na planie z bardzo fajną ekipą. To była dla mnie przygoda. Rzeczywiście debiut mam zaliczony i jestem ciekawy opinii kibiców siatkówki.

Wprawdzie kapitanowi Projektu podobała się gra w filmie, jednak na razie nie zamierza dla niej zdradzać swojego pierwotnego zajęcia. - Stary jestem, więc nie wiem ile jeszcze tego grania na boisku zostało. Na razie skupiam się na siatkówce, a takie rzeczy robię tylko pobocznie gdzieś przy okazji wolnego czasu. Jak ktoś chce ze mną współpracować, to jak najbardziej. Tylko na chwilę wkroczyłem do świata mojej żony i teściów. Bardzo mi się tam podobało, ale zdecydowanie lepiej się czuję w swoim świecie - podsumował Andrzej Wrona.

Czytaj także:
-> Andrzej Wrona jako... Jezus Chrystus. Wystąpił u znanego reżysera. 
-> Poprowadził Rosjan do medalu IO, teraz pracuje w Polsce

Czy widziałeś już filmowy debiut Andrzeja Wrony?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×