W półfinale turnieju finałowego w Nysie Grupa Azoty Chemik Police walczył z Grot Budowlanymi Łódź. Policzanki ostatecznie wygrały 3:1, jednak łodzianki - zwłaszcza w drugim secie - pokazały sporo charakteru i wybroniły się z trudnej sytuacji.
- Wiedziałyśmy, że Budowlane nie oddadzą nam łatwo tego meczu, bo każdy chce zdobyć to trofeum. W nasze szeregi wkradło się trochę dekoncentracji, a rywalki to wykorzystały. Cieszę się, że się obudziłyśmy i później doprowadziłyśmy ten mecz do końca - oceniła przyjmująca zwycięskiej drużyny Martyna Czyrniańska.
Zawodniczka była jednym z najjaśniejszych punktów ekipy prowadzonej przez Radosława Wodzińskiego. Przyjmująca wywalczyła 18 punktów i wraz z Agnieszką Korneluk często ratowała drużynę w trudnych momentach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili argentyńscy piłkarze. Był tam też Messi
- Starałyśmy się dać z siebie wszystko, ale jak każdy na boisku. Agnieszka była po prostu królową na siatce. Zasłużenie dostała MVP. Najważniejsze jest jednak to, że wygrałyśmy ten mecz - stwierdziła.
W niedzielę o 14:45 w finale Tauron Pucharu Polski kobiet Grupa Azoty Chemik Police zmierzy się z ŁKS Commercecon Łódź. W ostatniej konfrontacji tych zespołów drużyna z województwa zachodniopomorskiego wygrała po tie-breaku.
- Ostatnio z ŁKS-em pokazałyśmy swoją siłę. To jest jednak turniej dwudniowy i rządzi się on swoimi prawami, więc wszystko jest możliwe. W poprzednim sezonie z Developresem nie było nam po drodze, z ŁKS-em również, a zdobyłyśmy mistrzostwo Polski. Wiele jest w naszych rękach i wszystko zależy od koncentracji i walki do samego końca - zakończyła Martyna Czyrniańska.
Czytaj więcej:
Nie będzie szansy na obronę tytułu. ŁKS Commercecon Łódź w wielkim finale po dreszczowcu