W tym meczu było wszystko - arcydługie wymiany, zwroty akcji, zmienniczki, które odmieniały losy setów. W półfinale Pucharu Polski siatkarek ŁKS Commercecon Łódź prowadził już 2:0. Jednak siatkarki Developresu Bella Dolina Rzeszów nie zamierzały się poddawać. I to one miały przewagę psychologiczną.
- Byłyśmy bardzo skupione na swojej taktyce w to pierwszych dwóch setach, a później to nam uciekło. Troszkę niedoskonałości wyszło, taktycznych zawirowań. Wiedziałyśmy, że Developres nie odpuści tak łatwo, a to był bardzo ważny mecz, który decydował o finale - powiedziała libero ŁKS-u Paulina Maj-Erwardt.
Rysice prowadziły już 8:6 w piątej partii, ale łodzianki pokazały wtedy ogromny charakter. Odrobiły straty i wygrały po grze na przewagi 15:13.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On się nic nie zmienia. Ronaldinho nadal czaruje
- Tie-break to już była gra emocji. Przez cały pokazujemy to, że w trudnych momentach włączamy zespołowość i właśnie tym wygrywamy. Rzeszowianki prezentowały się bardzo dobrze i nie miały takiego momentu, że odpuściły. Jesteśmy zespołem przez wielkie "Z" i to daje dużo u nas - oceniła.
Już w niedzielę o 14:45 ŁKS Commercecon powalczy o pierwszy Puchar Polski od 36 lat. Rywalem ekipy prowadzonej przez Alessandro Chiappiniego jest Grupa Azoty Chemik Police.
- Chemik to utytułowany zespół, który ma u siebie mieszankę doświadczonych oraz młodych zawodniczek. To będzie z pewnością ciekawe widowisko. Będziemy walczyć, bo wiemy, jakich mamy kibiców. Jak można dla nich nie walczyć? - pyta retorycznie siatkarka.
Łódzkie Wiewióry nie mają jednak zbyt dużo czasu na odpoczynek. Czy to może im mocno zaszkodzić? - Będziemy mieli ograniczony czas na regenerację, ale to nie może pozostawać w naszej głowie, nie możemy się na tym skupiać - zakończyła Paulina Maj-Erwardt.
Czytaj więcej:
"Emocje większe niż w lidze". Środkowa Chemika Police nie ma wątpliwości