Hejt nie skończył się na słowach. Szczere wyznanie Smarzek
Malwina Smarzek była gościem podcastu "W cieniu sportu" Łukasza Kadziewicza. - Doszło to tego, że bałam się wyjść z domu - mówi reprezentantka Polski.
Wokół Smarzek zrobiło się potężne zamieszanie, kiedy po inwazji zbrojnej Rosji na Ukrainę (24 lutego 2022 r.) długo nie rozwiązywała umowy z Lokomotiwem Kaliningrad, nie zabierała publicznie głosu nt. wojny.
Kontrakt z rosyjskim klubem w końcu rozwiązała, wróciła do Polski, ale fani nie przyjęli jej z sympatią. "Smarzek, wracaj do Rosji" - brzmiał napis na transparencie kibiców ŁKS-u Commercecon Łódź.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w MadrycieSmarzek bardzo to przeżywała. Nienawistne komentarze bolały. Na dodatek, na słowach hejt się wcale nie skończył.
- Doszło to tego, że bałam się wyjść z domu. Zdarzało się, że ludzie mnie popychali albo na mnie pluli - zdradziła w rozmowie z Łukaszem Kadziewiczem "W cieniu sportu".
Sportsmenka przyznała również, że pobyt w Rosji i późniejsze wydarzenia przytłoczyły ją. Dziś - jak sama wyjawiła - musi się leczyć.
- Leczę dalej depresję, miałam ataki paniki. Wszystko zaczęło się w Rosji. To był moment, gdzie wszystko mnie przytłoczyło. To się we mnie gromadziło. Miałam moment, gdy czułam, że nie ma sensu grać w siatkówkę, brać prysznic, jeść, wyjść na dwór... Nie wiedziałam, co jest grane. Później się zdiagnozowałam i teraz się leczę - podsumowała.
Zobacz:
Stefano Lavarini wybrał skład reprezentacji Polski. Jest wielki powrót
Koniec nadziei na złoto Malwiny Smarzek