20-latek błyszczał w reprezentacji Polski. "Myślę, że dałem dobrą zmianę"

Materiały prasowe / FIVB / Dawid Dulski, atakujący reprezentacji Polski siatkarzy
Materiały prasowe / FIVB / Dawid Dulski, atakujący reprezentacji Polski siatkarzy

- Wchodziłem na boisko z myślą, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Myślę, że mi się to udało - mówi Dawid Dulski, jedna z najjaśniejszych postaci reprezentacji Polski w wygranym 3:2 meczu z Iranem.

W tym artykule dowiesz się o:

W swoim drugim spotkaniu w tegorocznej Lidze Narodów Biało-Czerwoni pokazali, jak należy wychodzić z tarapatów. W pierwszych dwóch setach nasi siatkarze byli w defensywie, w obu przegrali z grającymi twardą, fizyczną siatkówkę rywalami 23:25. Od trzeciej partii zwarli szeregi, zaczęli grać z większą werwą i ostatecznie po ciekawym tie-breaku pokonali Irańczyków.

Spory udział w tej wygranej miał najmłodszy uczestnik potyczki po polskiej stronie siatki - 20-letni atakujący Dawid Dulski. Gracz Aluronu CMC Warty Zawiercie zaczął spotkanie z ławki rezerwowych, ale już od drugiego seta na stałe zastąpił na boisku dużo bardziej doświadczonego Karola Butryna.

Brązowy medalista mistrzostw świata juniorów sprzed dwóch lat grał odważnie i bez kompleksów. Mecz zakończył z dorobkiem 16 punktów, 50-procentową skutecznością w ataku (12/24), dwoma asami serwisowymi, jednego z nich zagrał w bardzo ważnym momencie tie-breaka, i dwoma blokami.

- Wydaje mi się, że dałem dobrą zmianę. Wchodząc na boisko chciałem się pokazać z jak najlepszej strony i mam wrażenie, że udało mi się to zrobić - mówi Dulski w rozmowie z WP SportoweFakty.

O samym spotkaniu młody atakujący mówi, że można je podzielić na dwie części. - Pierwsza to sety numer jeden i dwa, które nie poszły po naszej myśli. A druga to kolejne trzy partie, w których zaczęliśmy grać swoją siatkówkę i dzięki temu odwróciliśmy losy spotkania. Przed trzecim setem mówiliśmy sobie, że wychodzimy na boisko i robimy swoje. I od tego momentu już jakoś poszło. My się poprawiliśmy, z kolei Irańczycy, którzy są bardzo silnym, mocno atakującym i serwującym zespołem, trochę zeszli z poziomu, który prezentowali wcześniej, i było nam trochę łatwiej.

- W ostatnim secie kluczowe było to, by zachować chłodną głowę i się przedwcześnie nie rozluźnić. Mógł nam ten tie-break uciec, nie powiem, że nie. Ale nie uciekł - uśmiecha się utalentowany reprezentant Polski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękna partnerka Arkadiusza Milika zakończyła pewien etap

Po jednej z jego zagrywek kibice oglądający mecz w telewizji mogli przecierać oczy ze zdumienia, gdy realizator pokazał jej prędkość: 131 kilometrów na godzinę. Takie wyniki jest w stanie osiągać zaledwie kilku siatkarzy na świecie, m.in. Wilfredo Leon.

- Nawet o tym nie wiedziałem - przyznaje Dulski. - Czasami na treningach mierzymy prędkości i zdarzało mi się osiągać dobre prędkości, ale aż tyle na liczniku się nie pojawiało - mówi.

W japońskiej Nagoi Biało-Czerwoni zagrają jeszcze dwa spotkania. W piątek zmierzą się z drużyną Bułgarii, z kolei w niedzielę ich rywalami będą Serbowie. - Oba te mecze chcemy wygrać, a ja chcę w nich zagrać najlepiej, jak potrafię i pokazać się z jak najlepszej strony przed tymi, którzy będą je oglądać - zapowiada utalentowany atakujący.

Pozostałe mecze reprezentacji Polski w turnieju w Nagoi:

piątek, 9 czerwca
Polska - Bułgaria (początek o godzinie 9:10)

niedziela, 11 czerwca
Polska - Serbia (8:40)

Czytaj także:
"Wielki powrót polskich siatkarzy". Reakcje po widowiskowym meczu z Iranem
Sensacyjna porażka Słowenii w Lidze Narodów

Komentarze (0)