W środę kibice siatkówki z Polski mieli dużo powodów do emocji za sprawą występów polskich drużyn w europejskich pucharach. Fani nie mogli jednak śledzić wszystkich spotkań, gdyż poszczególne spotkania odbywały się w tym samym czasie.
O godzinie 17:30 rozpoczął się mecz Projektu Warszawa z Vero Volley Monza w finale Pucharu Challenge (polski zespół wygrał 3:1). O tej samej godzinie zawodniczki Grot Budowlanych Łódź wyszły na parkiet przeciwko Viteos Neuchatel UC w półfinale Pucharu CEV, ostatecznie przegrywając 1:3. Kwadrans później siatkarze Asseco Resovii Rzeszów w tych samych rozgrywkach zaczęli wygrany 3:1 mecz z Fenerbahce Stambuł.
Fakt ten wpłynął na oglądalność poszczególnych spotkań, gdyż kibice musieli wybrać, które starcie chcą śledzić. Zdaniem byłego libero i wieloletniego reprezentanta kraju Krzysztofa Ignaczaka takie działania ze strony Europejskiej Konfederacji Siatkówki (CEV) to marketingowy "strzał w stopę".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie robiła tego od ponad dwóch lat. W końcu się przełamała!
- Ktoś tam powinien mocno się rozpędzić i palnąć głową w ścianę, skoro w środę trzy mecze z udziałem naszych zespołów odbywały się w tym samym czasie. Co to za promocja dyscypliny, jeśli tak planuje się godziny meczów?! - grzmiał mistrz świata z 2014 roku w rozmowie z "Super Expressem".
Dodajmy jeszcze, że tego samego dnia Jastrzębski Węgiel w pierwszym ćwierćfinale Ligi Mistrzów mierzył się z Gas Sales Bluenergy Piacenzą. Klub ze Śląska rozegrał jednak swój mecz o 20:30, więc kibice, którzy śledzili wcześniejsze starcia polskich drużyn, mogli zdążyć na to spotkanie. Mistrzowie Polski ostatecznie przegrali 2:3.
Wszystkie drużyny grające w europejskich pucharach czekają teraz mecze rewanżowe. Ignaczak w rozmowie z "Super Expressem" ocenił również jakie są szanse na to, by polscy siatkarze wznieśli w górę wszystkie puchary.
- Oczywiście, że to realna perspektywa. Nasza liga raz po raz pokazuje, że jest niezwykle silna, nie widzę powodu, by nie udowodniła tego także w tym sezonie - mówił utytułowany siatkarz.
Przypomnijmy, że w ostatnich latach Ligę Mistrzów zdominowała ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która sięgnęła po trzy tytuły z rzędu. W tym sezonie kędzierzynianie pożegnali się z rozgrywkami na etapie 1/8 finału.
Czytaj też:
Muszą wygrać, by przedłużyć nadzieję. Siatkarski plan na piątek
Wilfredo Leon: Szansa na grę w PlusLidze jest większa niż kiedykolwiek