Wielki triumf mistrza Polski w Ankarze. Mamy finał Ligi Mistrzów!

Materiały prasowe / CEV / Jastrzębski Węgiel
Materiały prasowe / CEV / Jastrzębski Węgiel

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla potrzebowali dwóch wygranych setów w Ankarze, aby awansować do finału Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski pokonali drogę przez piekło, dwukrotnie wygrywając na przewagi i zadanie zrealizowali!

Siatkarze mistrza Polski już przed meczem wiedzieli, że czeka ich trudne zadanie. Turecką ekipę wzmocnił Matthew Anderson. - Ziraat to trochę Matthew Anderson i spółka. To Amerykanin przesądził o losie tie-breaka w naszym pierwszym meczu. W optymalnej formie jest to gracz ze światowego topu, zapewnia drużynie dużą jakość - wspominał statystyk Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pytany o lidera ekipy z Ankary.

Pierwszy set pokazał, jak niezwykle trafna była wspomniana opinia i jak trudne zadanie czeka mistrza Polski. Od początku partii żadna z drużyn nie była bowiem w stanie wypracować większej przewagi niż jeden punkt. Po stronie jastrzębian kapitalnie wyglądali Tomasz Fornal i Norbert Huber. Solidnie prezentowali się Jean Patry i Rafał Szymura. To jednak nie wystarczało. Turcy odpowiadali ciosami Woutera Ter Maata i Oreola Camejo.

Decydujące ciosy to zasługa w dużej mierze Benjamina Toniuttiego. Francuz musiał radzić sobie z olbrzymią presją, a jednak wytrzymał. W kluczowych momentach najpierw jedną ręką dogrywał do Jurija Gladyra, a kluczową piłkę sytuacyjną posłał do Fornala, który się nie pomylił. Awans do finału był już tylko o krok!

ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych

Grający pod presją rywale, przy wsparciu niezwykle gorąco dopingującej publiczności, w drugim secie powiesili poprzeczkę równie wysoko. Co prawda podopieczni Marcelo Mendeza przejęli inicjatywę i przez długi czas posiadali przewagę jednego, dwóch punktów, jednak w drugiej połowie partii do głosu doszli rywale. Gracze z Ankary mieli nawet dwie piłki setowe (24:22), które zmarnowali. To musiało się zemścić.

Huber po raz kolejny pokazał, że jest zawodnikiem z innej planety. Jego skuteczność w ataku wyniosła 100 procent! Czarowali także Gladyr i Szymura, Fornal dotrzymywał im jednak kroku. Anderson i Camejo robili co mogli, ale z tak dysponowanym przeciwnikiem nie mieli większych szans.

Na tym powinna zakończyć się półfinałowa rywalizacja, jednak kibice "zmuszeni" byli obejrzeć do końca mecz bez jakiejkolwiek stawki. Zgodnie z przewidywaniami na parkiecie pojawili się rezerwowi. Obie ekipy mają bowiem o co walczyć w lidze i w tej sytuacji szkoda było narażać podstawowych graczy na kontuzje.

Miejscowi po raz pierwszy przejęli kontrolę nad spotkaniem. Ich ofensywa była porażająca, większość graczy bezbłędnie wykańczała ataki. Statystyki ofensywne mocno podreperował sobie Luciano Vicentin, nieradzący sobie w przyjęciu zagrywki. Na tle kolegów właściwie najsłabiej wypadł Ter Maat. Wynik nie robił jednak większego wrażenia na jastrzębianach, którzy przez dłuższy czas przegrywali pięcioma punktami, aby ostatecznie polec 16:25.

Jastrzębski Węgiel dołączył do Projektu Warszawa i Asseco Resovii Rzeszów, które już wcześniej obnażyły beznadziejność systemu rywalizacji. Zamiast świętowania wielkiego triumfu, mieliśmy kolejną przymusową gierkę, której jakość była wątpliwa. Upokorzeni Turcy ratowali twarz, dążąc do końcowego triumfu. Mistrz Polski myślami był przy kolejnych potyczkach, mając nadzieję na dokończenie meczu w pełni zdrowia.

Na plus można zapisać szansę występu w rozgrywkach Ligi Mistrzów dla takich zawodników jak Adrian Markiewicz, Bartosz Makoś i Maeusz Jóźwik, dla których było to bezcenne doświadczenie. Szansę pokazania się otrzymali także Jarosław Macionczyk, Oliver Sedlacek i Ryan Sclater oraz w dłuższym wymiarze Moustapha M'Baye. Druga szóstka walczyła ambitnie, ale poległa 21:25.

Mistrzowie Polski postanowili postawić kropkę nad "i" wygrywając tie-breaka. Takiego scenariusza Turcy się nie spodziewali. Doskonale prezentował się Markiewicz, który na poziomie PlusLigi zagrał w zaledwie 12 setach. Nieźle wyglądał Sedlacek, po jego asie serwisowym było 8:3 dla gości. Mustafa Kavaz miał o czym dyskutować ze swoimi zawodnikami podczas zmiany stron.

Liderzy nie ustawali w dopingu, a zmiennicy jakby chcieli dorównać bardziej utytułowanym kolegom. Przewaga jastrzębian nie tylko się utrzymywała, ale z biegiem czasu rosła. W pewnym momencie wynosiła siedem punktów i trudno było spodziewać się, że cokolwiek się zmieni. Ostatecznie nic takiego nie miało miejsca. Mistrz Polski triumfował w półfinale i całym meczu w wielkim stylu awansując do finału Ligi Mistrzów.

Ziraat Bankasi Ankara - Jastrzębski Węgiel 2:3 (32:34, 25:27, 25:16, 25:21, 7:15)

Ziraat : Anderson, Ter Maat, Bulbul, Eksi, Gunes, Camejo, Bayraktar (libero) oraz Yatgin, Vicentin, Yalcin, Sahin, Tuinstra, Tosun;

JW: Toniutti, Patry, Gladyr, Fornal, Szymura, Huber, Popiwczak (libero) oraz Mbaye, Markiewicz, Sedlacek, Sclater, Makoś, Maciończyk, Jóźwik.

MVP: Benjamin Toniutti (JW)

Czytaj także:
Asseco Resovia Rzeszów dopłaci do gry w Pucharze CEV
Bieniek odpowiedział Semeniukowi. Mówi o igrzyskach olimpijskich

Komentarze (5)
avatar
Ireneusz Cichy
20.03.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
"(32:34, 25:27, 25:16, 21:25, 7:15): wynika z tego, że wygrali 1:4 a nie 2:3 
avatar
gawor
20.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
to cud że wygrali, jak tyle serwów napsuli. A zwłaszcza Gładyr. Jak się nie poprawią, to w finale polegną. Z makaroniarzami nie ma żartów. 
avatar
Xionc69
20.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
A kogo to….??? 
avatar
Wojciech Szostek
20.03.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Po co piąty set jak z art.wynika że czwartego seta wygrało Jastrzębie?