Wzruszające słowa Fornala o Kurku. "Będę odczuwał delikatną pustkę"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Mateusz Slodkowski oraz Jean Catuffe / Na zdjęciu: Tomasz Fornal i Bartosz Kurek
Getty Images / Mateusz Slodkowski oraz Jean Catuffe / Na zdjęciu: Tomasz Fornal i Bartosz Kurek
zdjęcie autora artykułu

- Ambicja sportowa nie pozwala nam do końca być zadowolonym. Mamy reprezentację, która chce wszystko wygrywać - mówi WP SportoweFakty Tomasz Fornal o igrzyskach w Paryżu. Opowiada też o możliwym zakończeniu kariery przez przyjaciela - Bartosza Kurka.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Wyobraź sobie, że znowu jest sobotni poranek, kilka godzin przed meczem o olimpijskie złoto. Coś byś zmienił?

Tomasz Fornal, przyjmujący reprezentacji Polski: Nic bym nie zmienił. Podszedłbym tak samo do tego spotkania.

Czego więc w finale zabrakło?

Poziomu sportowego i zdrowia. Półfinał z USA (3:2 - przyp. red.) naprawdę kosztował nas bardzo dużo sił. Oddaliśmy wszystko, by wygrać ten mecz. A w finale Francuzi zagrali wybitnie i ciężko nam było się im postawić.

Widać było, że po finale byliście źli na siebie. Czy po miesiącu od igrzysk inaczej postrzegacie trochę ten wynik?

Nie, od samego początku docenialiśmy srebrny medal i zdawaliśmy sobie sprawę, że to bardzo duży sukces reprezentacji Polski. Jesteśmy ambitni, zawsze chcemy wygrywać, stąd też nasza reakcja po finale. Chcieliśmy - po prostu - przywieźć złoto.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 838 metrów pod ziemią! Niezwykła przygoda siatkarzy

Widziałem, że ludzie cieszyli się, gratulowali nam, bo to kawał sukcesu. Ambicja sportowa nie pozwala do końca być zadowolonym. Mamy reprezentację, która chce wszystko wygrywać i nie do końca chce świętować po przegranym finale.

Nikola Grbić o półfinale z USA mówił, że wasz powrót ze stanu 1:2 i 9:12 jest bliższy cudowi, a nie normalnej sytuacji. Zgadzasz się z tą diagnozą?

Jasne, że tak. Wydaje mi się, że w tym półfinale lepsi sportowo byli Amerykanie. Zasługiwali na awans do finału, grali dużo lepszą siatkówkę przez większość meczu. Wynik nie zależy tylko od poziomu sportowego, ale od woli walki, determinacji. W czwartym secie i w tie-breaku przepchnęliśmy ten mecz swoim charakterem. Daliśmy z siebie 100 procent. Było po nas widać, że bardzo chcemy, a większość chłopaków była na takiej adrenalinie, że ciężko to opisać słowami.

Twoja przemowa z czwartego seta półfinału, w której nie unikałeś przekleństw, stała się hitem internetu. To normalna motywacja?

Normalną rzeczą są przekleństwa i tak po prostu się motywujemy. Nie będziemy przecież mówić "Kurka wodna, jedziemy". Potrafimy do siebie krzyknąć i powiedzieć parę agresywnych słów, jeżeli sytuacja tego wymaga. Nie widzę w tym nic złego. Jeżeli podpięlibyśmy jednemu zawodnikowi mikrofon na cały mecz, to niejedną ciekawą rzecz można byłoby usłyszeć, a potem przeróbki latałyby po internecie.

Wróćmy jednak do początku igrzysk. Skręciłeś kostkę już w pierwszym meczu z Egiptem. Przez głowę przelatywały ci katastroficzne myśli, że już nie wrócisz do gry w Paryżu?

Starałem się być pozytywny. Z tyłu głowy miałem myśl, że mogę już nie wrócić. Kostka mocno uciekła i przez 2-3 dni wyglądała średnio. Starałem się być tym samym uśmiechniętym Tomkiem, żeby się nie dołować. Rozmawiałem z fizjoterapeutami i oni mi powiedzieli, że nastawienie też ma wpływ na moją regenerację. Potwierdzili też, że to nie wygląda aż tak źle i od ćwierćfinału udało się być w miarę zdrowym.

W miarę? Czyli też odczuwałeś ból podczas meczów o medale?

To było dość mocne skręcenie. Czułem dyskomfort przez cały turniej, ale na igrzyskach w ogóle to się nie liczy. Sytuacja nie była na tyle zła, by przeszkadzała mi mocno w grze.

Jasne, nie chodzi o to, żebyśmy z siebie robili teraz świętoszków, ale zaskoczyło cię, jakim echem to się odbiło?

Igrzyska to popularna impreza, którą obserwowało wielu Polaków. Półfinał udało nam się odwrócić walką i zacięciem i myślę, że przez to ta przemowa stała się aż tak popularna.

Do Paryża przyjechało wiele legend kadry: Michał Kubiak, Piotr Nowakowski, Damian Wojtaszek czy Artur Szalpuk. Jak wy odbieraliście to wsparcie od tej poprzedniej generacji siatkarzy?

To było coś fenomenalnego. Widać było, że cała społeczność siatkarska czekała na medal. Michał Kubiak skakał, dopingował, starał się pomagać, jakby sam był na parkiecie. To pokazuje, że możemy rywalizować na pozycjach, konkurować w kadrze, przez co jeden będzie grał trochę więcej, a drugi trochę mniej. Widać jednak, że stanowimy jedność.

W tym roku ja dostałem więcej okazji do grania, a Olek Śliwka cały czas podchodził, dawał wskazówki, wspierał. Przez poprzednie dwa sezony ja to robiłem, jeśli byłem w stanie pomóc. To udowadnia, że każda z kilkudziesięciu osób, która przewinęła się przez trzy lata u Nikoli Grbicia, miała ten sam cel - by nasza reprezentacja osiągnęła sukcesy.

Nikola Grbić już myśli, co zrobić, by w Los Angeles zdobyć złoto. Tobie też się to przez głowę przewija?

Nie. Ja się koncentruję na tym, co jest tu i teraz. Moim zdaniem to klucz do sukcesu. Jeśli dostąpię zaszczytu i powołają mnie na Los Angeles, to zrobię wszystko, by wywalczyć złoto. Została jednak do tego masa czasu. Zaczyna się liga i koncentruję się na występach w Jastrzębskim Węglu. A w przyszłym roku są mistrzostwa świata.

To, że Nikola Grbić o tym myśli, jest naturalne. On jest trenerem i musi ułożyć skład na imprezę docelową. Pewnie będzie część zawodników z doświadczeniem, ale nie będzie to ten sam skład, co z Paryża, bo to nierealne pod względem zdrowotnym.

Bartosz Kurek to chyba dla ciebie ważna postać - jesteście blisko, na zgrupowaniach mieszkacie razem w pokojach. Kim on dla ciebie jest?

Nasza relacja przypomina układ młodszego ze starszym bratem. Gdy byłem w gimnazjum, to podziwiałem Bartka, jak grał w reprezentacji, w Skrze Bełchatów. Dla niejednego chłopaka to właśnie on był wzorem do naśladowania, a potem miałem okazję z nim razem grać. Przez dwa sezony razem mieszkaliśmy w pokoju. To były naprawdę wspaniałe dwa lata.

Bartek to jedna z największych, o ile nie największa, postaci w historii polskiej siatkówki. Dużo się od niego nauczyłem. Sporo podpowiadał, opowiadał dużo historii o sporcie.

Może on w tobie widzi młodszą wersję siebie?

To już musisz się jego zapytać. Ale to prawda, że świetnie się dogadujemy, dobrze spędza nam się razem czas. Mieliśmy okazję porozmawiać na wiele tematów. Dopytywałem go o wiele rzeczy, kiedy byłem młodszy. Zawsze mogłem iść do niego i on za każdym razem mówił to, co myśli. Starałem się podążać za jego radami.

Tu też chciałbym się zwrócić z apelem do młodszych sportowców. Jeśli macie w drużynie kogoś bardziej doświadczonego, który zwiedził cały świat, to warto się go zapytać o różne wskazówki.

Co oznaczałoby to dla ciebie i dla kadry, jeśli zdecydowałby się zakończyć karierę?

Zobaczymy, jaką podejmie decyzję, bo jeszcze nic nie wiem. Zdrowotnie w tym sezonie nie miał żadnych problemów, prezentował się dobrze fizycznie i trzeba dać mu czas. Sądzę, że zrobi to, co będzie najlepsze dla drużyny i dla niego samego.

Jeśli by go zabrakło w przyszłym roku, to będę odczuwał delikatną pustkę. Będę musiał szukać nowego współlokatora. Mam nadzieję, że Bartek będzie grał jak najdłużej, jeszcze pykniemy następne igrzyska i zdobędziemy razem drugi medal. Dajmy mu czas, ale ja na jego miejscu, nie kończyłbym kariery i pociągnął cztery lata do igrzysk w Los Angeles.

Masz jakiś najważniejszy cel na sezon ligowy? W kontekście Jastrzębskiego Węgla wiele mówi się o wygranej w Lidze Mistrzów?

Nie skupiam się na konkretnych celach, chcę po prostu stawać się lepszym siatkarzem. Wiadomo, kto by nie chciał wygrać Ligi Mistrzów? Koncentruję się jednak na tym, co jest tu i teraz.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty