Polska oszalała na ich punkcie. I nagle taka wpadka z hymnem

Twitter / Volleyball World / Chwila po wywalczeniu przez Polaków drugiego z rzędu mistrzostwa świata
Twitter / Volleyball World / Chwila po wywalczeniu przez Polaków drugiego z rzędu mistrzostwa świata

Sześć lat temu miliony Polaków oszalały na punkcie siatkarzy. Biało-Czerwoni znów nie dali szans legendarnej Brazylii, obronili mistrzostwo świata, a euforia w kraju nie miała końca. Nie opisali się jednak włoscy organizatorzy.

Sześć lat temu, dokładnie 30 września 2018 roku. 2:0 w setach i 24:23 dla Polaków. Na zagrywkę idzie Bruno Rezende. Nie ryzykuje. Polacy pewnie przyjmują. Piłka do Bartosza Kurka, który rozgrywa turniej życia. Nie myli się. Piłka po rękach Brazylijczyków leci w trybuny, a w polskim zespole wybucha szał radości.

- Obroniliśmy tytuł mistrzów świata - krzyczą do mikrofonu Tomasz Swędrowski i Wojciech Drzyzga, od lat wspólnie komentujący najważniejsze mecze polskich siatkarzy. Drzyzga założył pasiastą koszulę. Tę samą, w której komentował mistrzostwo świata wywalczone przez Polaków cztery lata wcześniej u siebie, w katowickim Spodku.

Koszula znów przyniosła szczęście, ale przede wszystkim kapitalnie grali Biało-Czerwoni. Faza grupowa nie ułożyła się po ich myśli. Były porażki, ale w decydującym momencie podopieczni Vitala Heynena robili co chcieli. W półfinale wyrwali triumf Amerykanom po tie-breaku, w finale - tak jak cztery lata wcześniej - nie dali większych szans Brazylii. Tej samej, która jeszcze na początku XXI wieku regularnie ogrywała Polaków.

W 2018 roku nie miała jednak sposobu na Biało-Czerwonych. Drużyna Heynena działała jak dobrze naoliwiona maszyna. Na przyjęciu swoje robił Kubiak, w ataku szalał wspomniany już wcześniej Kurek. Świetnie grali także pozostali nasi reprezentanci, a całości dopełniał impulsywny i niepodrabialny Heynen.

W decydującym momencie turnieju Polacy grali kapitalnie, ale do ich poziomu nie dostosowali się włoscy organizatorzy. Wpadek było co niemiara. Kłopoty z przerwami technicznymi, zmieniany na kolanie terminarz. Samych siebie Włosi jednak przeszli po finale. Gdy Biało-Czerwoni odebrali już złote medale i puchar dla zwycięzcy, tradycyjnie czekali na hymn. Nie doczekali się. Włosi nie puścili Mazurka Dąbrowskiego...

Siatkarzom nie było zatem dane wysłuchać swojego hymnu na włoskim parkiecie. Wspaniałe przywitanie zgotowali im za to kibice. W Polsce, już na lotnisku, czekały na nich tłumy. Później zaczęły się tradycyjnie wizyty u premiera i prezydenta. Już wtedy Biało-Czerwoni podkreślali, że obrona mistrzostwa świata to tylko krok w kierunku większego celu - medalu na igrzyskach olimpijskich w Tokio.

W Japonii celu jednak nie zrealizowali. Klątwa ćwierćfinału znów dała o siebie znać i Polacy przegrali 2:3 z Francją. Rok później nie zdobyli też trzeciego złota, kończąc MŚ, znów w naszym kraju, na 2. miejscu. Wreszcie przełamali się jednak na igrzyskach i w 2024 roku wywalczyli w nich srebro, będąc słabszym tylko od gospodarza zawodów Francji.

Zobaczcie ostatnią piłkę MŚ 2018 po której Polacy cieszyli się z obrony tytułu mistrzów świata:

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty