Obie drużyny rozpoczęły spotkanie od bardzo wyrównanej walki. Dopiero w końcówce pierwszego seta ekipa z polskiej stolicy odrobinę odskoczyła, rozpoczynając tym samym marsz po wygraną.
- Pierwszy set to zawsze dobre wprowadzenie do spotkania i lepiej go wygrać niż przegrać. Cieszymy się, że po nierównym, szarpanym początku w końcówce tego pierwszego seta włączyliśmy drugi bieg i zagraliśmy zdecydowanie odważniej i dokładniej we wszystkich elementach - przyznał Andrzej Wrona.
Środkowy PGE Projektu Warszawa został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu. Otrzymaną z tej okazji statuetkę przekazał ojcu. - Cieszymy się z tego zwycięstwa za trzy punkty, a ja prywatnie się cieszę bardzo, bo mój tata był na meczu i mógł zobaczyć to spotkanie na żywo - zdradził zawodnik.
ZOBACZ WIDEO: Można wpaść w zachwyt. Jędrzejczyk pokazała zdjęcia z rajskich wakacji
Cuprum Stilon Gorzów miał momenty i pierwszą partię mógł przechylić na swoją korzyść. Stołeczny zespół zdołał się jednak napędzić. - Ryzykowali na zagrywce i dosyć często trafiali. Szczególnie w tym pierwszym secie. Potem my też ich odrzuciliśmy zagrywką, pograliśmy dobrze blokiem. Cała drużyna grała bardzo dobrze w tym elemencie, a rywale musieli ryzykować i w ataku i zagrywce, żeby nas dogonić, nam dorównać - mówił reprezentant Polski.
Gospodarze powalczyli i to nie dziwi doświadczonego gracza Projektu, który pochwalił przy okazji Arenę Gorzów. - Macie piękną halę, która się wypełnia na meczach. Wszyscy zazdrościmy tego pięknego obiektu. Klimat i gleba pod to, żeby była tu fajna siatkówka, jest. Drużyna też gra bardzo dobrze, walczy. Żaden wynik w tej lidze mnie nie dziwi, bo jest ona tak wyrównana. Dyspozycja dnia decyduje. O play-offy będzie walka do ostatniego spotkania - stwierdził.
Grę na nowym obiekcie docenił też szkoleniowiec warszawskiej ekipy, który zgodził się z opinią, że jego podopieczni z czasem grali coraz lepiej. - Nowa hala, na której jeszcze nie graliśmy, pełna, fantastyczny doping, więc na początku było czuć to obciążenie kibiców na naszych barkach. Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby się rozkręcić. Bartek Bołądź ostatnio nie miał za dużo okazji do grania, więc jak taki przysłowiowy diesel powoli odpalał. Było widać, że nasza drużyna się nakręcała - powiedział Piotr Graban.
Trener także zwrócił uwagę na to, że istotny był inaugurujący set, a dokładniej jego końcówka. - Całe szczęście, że wytrzymaliśmy ten pierwszy set, bo było punkt za punkt. Gdzieś Gorzów popełnił jakieś błędy, a my przytrzymaliśmy swoją grę i odskoczyliśmy. Później było już trochę pewniej - zauważył.
Cuprum Stilon miał Vuka Todorovica i Chizobę Eduardo Nevesa Atu, ale nie zawsze im wychodziły akcje. To było za mało na wicelidera PlusLigi. - W ataku Gorzów był trochę lepszy, ale my zrobiliśmy dosyć dużo bloków, jakieś obrony. Przede wszystkim nie popełnialiśmy błędów. Daliśmy grać, wyszaleć się Gorzowowi i wygraliśmy. Bardzo się cieszymy. Później odpalaliśmy i z każdą piłką byliśmy coraz lepsi. Zdeterminowani, żeby ten mecz zamknąć - zakończył Graban.