Leon go chwalił, a i tak odejdzie. "Drużyna wierzyła"

PAP / Wojtek Jargiło / Na zdjęciu: Massimo Botti i Wilfredo Leon
PAP / Wojtek Jargiło / Na zdjęciu: Massimo Botti i Wilfredo Leon

Massimo Botti poprowadził Bogdankę LUK Lublin do sensacyjnego mistrzostwa Polski. I na tym jego praca się zakończy. - Jestem szczęśliwy, ale trochę też smutny, że ten sezon się skończył. To była długa droga - opowiada Włoch.

Korespondencja z Lublina - Arkadiusz Dudziak

W sobotę Bogdanka LUK Lublin zdobyła pierwsze w swoje historii mistrzostwo Polski. To najbardziej sensacyjny tytuł w ciągu ostatniej dekady. Owszem, do drużyny w tym roku przyszedł Wilfredo Leon, ale nikt nie spodziewał się, że cały zespół będzie grał tak dobrze.

Spora w tym zasługa Massimo Bottiego. Włoski szkoleniowiec wciąż jest trenerem na dorobku, jednak udało mu się sprawić, że jego podopieczni prezentowali najlepszą siatkówkę wtedy, kiedy było najbardziej potrzebne.

ZOBACZ WIDEO: Bartosiński marzy o wielkim rewanżu. Wskazał, z kim chciałby walczyć

- Chyba to największe osiągnięcie w mojej karierze, bo niewielu wierzyło w nas na początku sezonu. Przewidywali dla nas miejsca szóste, siódme, a ktoś nawet powiedział, że zajmiemy piątą lokatę, ale tylko jeśli Wilfredo będzie zdrowy. A wygraliśmy mistrzostwo. Wiem, że to sport i wszystko może się zdarzyć, ale dokonanie takiej niespodzianki nie jest łatwe - opowiada szkoleniowiec po zdobyciu mistrzostwa.

Leon cudotwórca?

Wielu twierdzi, że ten sukces to głównie zasługa znakomitej postawy Wilfredo Leona. I faktycznie, niejednokrotnie rozstrzygał losy meczu kapitalnym zagrywkami czy rewelacyjnymi atakami. Włoski szkoleniowiec twierdzi jednak, że ważniejszy był jednak inny aspekt - psychologiczny.

- Mógł grać znakomicie, średnio czy nawet bardzo źle, ale gdy był na boisku, to drużyna wierzyła, że może zdarzyć się coś wyjątkowego - opowiada Botti.

Sam Leon ciepło wyrażał się o trenerze. W rozmowie z WP SportoweFakty po mistrzostwie zachwalał wyrozumiałość Bottiego.

- To był trener, który mi zaufał. Mówiłem mu czasem: "Dzisiaj nie jest ten dzień, muszę odpocząć". On zaakceptował, że czasem trzeba wrzucić na wstrzymanie. Mówił mi: "Ufam ci, niech będzie po twojemu". To szkoleniowiec, który wiedział, kiedy trzeba odpuścić, zrobić przerwę, a kiedy trzeba przycisnąć i zapierniczać - przyznał (więcej TUTAJ).

Botti zaznacza, że utrzymanie Leona w zdrowiu przez cały sezon było jednym z głównych celów drużyny.

- Wielką niewiadomą było to, czy będzie w stanie grać przez cały sezon. Kiedy podpisaliśmy z nim kontrakt, to był kontuzjowany w Perugii. Naszym celem było doprowadzenie go do takiego stanu, żeby mógł grać bez problemów zdrowotnych. Jego mentalność, poziom pozwoliły rozwinąć się całej drużynie - tłumaczy Botti.

Przestrzega jednak przed tym, żeby wszystkie zasługi przypisywać tylko Leonowi. Tłumaczy, że wielu zawodników zanotowało postęp, którego mało kto się spodziewał.

- Wilfredo to najlepszy gracz na świecie. Każdy go zna. Ta drużyna to jednak nie tylko Leon. Nikt na początku sezonu nie myślał, że Sawicki i Sasak mogą grać na tym poziomie. Kto znał McCarthy'ego? Przyszedł z Czech, nie grał na takim poziomie. Grozdanow wcześniej występował w Weronie, gdzie nie grał wybitnie. Wykonaliśmy świetną, mądrą pracą na rynku transferowym. Zbudowaliśmy zespół wokół Wilfredo, ale koniec końców i tak drużyna była w stanie zwyciężać z nim lub bez niego - opowiada.

Osiągnął wiele, teraz odejdzie z Lublina

Massimo Botti wygrał z zespołem historyczne mistrzostwo Polski, a także Puchar Challenge. Z naszych informacji wynika, że nie będzie miał jednak okazji prowadzić zespołu w przyszłym sezonie.

- Jestem szczęśliwy, ale trochę też smutny, że ten sezon się skończył. To była długa droga, by stworzyć taką drużynę. To dla mnie jednak ogromna satysfakcja - przyznaje Botti.

O swoim odejściu mówić jednak nie chce. Wiemy jednak, że Włoch w przyszłym sezonie poprowadzi Asseco Resovię Rzeszów. Z kolei stanowisko trenera ekipy z Lublina obejmie Stephane Antiga, który wraca do męskiej siatkówki po sześciu latach pracy z kobietami.

- To nie czas na takie spekulacje. Jestem szczęśliwy, że przeżyłem ten moment z drużyną i dla mnie praca z tą grupą była przyjemnością - ucina Botti.

Jak podsumowuje swoje dwa lata pracy w Lublinie? - To były dwa różne sezony. W poprzednim jednak też pracowaliśmy bardzo dobrze, zajęliśmy piąte miejsce. Dzięki temu mogliśmy wystąpić w Challenge Cup, który wygraliśmy w tym roku. Koniec końców miałem więc podobny poziom satysfakcji po zakończeniu obu rozgrywek - podsumowuje Massimo Botti.

Komentarze (3)
avatar
RobertW18
12.05.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie sprowadzajmy wszystkiego do tej jednej, choć naprawdę zasłużonej tu (od 2. lat), osoby! Zasłużeni są i ci, którzy opłacają p. Leona i ci, którzy urządzili w Lublinie p. Hossa, Komendę, Sas Czytaj całość
avatar
gawor
11.05.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Antiga przychodzi do ustawionego i zwycięskiego zespołu.
Jedyne zadanie to tego nie popsuć.
Botti to cudotwórca, bo stworzył coś z niczego.
Każdy zawodnik z Lublina (poza Leonem) był niżej w
Czytaj całość
avatar
RobertW18
11.05.2025
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Zasługi p. Bottiego są niewątpliwe! Podobno jego odejście było przesądzone już wiele miesięcy wcześniej. Natomiast p. Antiga pozostaje wielką niewiadomą, bo największe osiągnięcia w Polsce miał Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści