Przy stanie 8:7 w drugim secie serca polskich kibiców zamarły. Przy próbie ataku Tomasz Fornal musiał gonić piłkę. Udało mu się to, wyprowadził skuteczną akcję, ale przy tym przeleciał na drugą stronę siatki.
Wylądował niefortunnie tak, że doznał urazu kostki. Usiadł zdenerwowany na boisku. Jakby był przekonany, że mecz, a może cały turniej, się dla niego skończył. Podbiegli do niego fizjoterapeuci, by uratować, co się da.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Tłumy oszalały na punkcie Polek. Zobacz ich drogę po brąz Ligi Narodów
Z Fornala wyszła jednak wielka ambicja. Po tym, jak fizjoterapeuci go opatrzyli, zdecydował się wrócić na boisko, ku zaskoczeniu wszystkich. Zaryzykował własnym zdrowiem, by wprowadzić Polskę do finału Ligi Narodów. I zachowywał się jak robot, grał jak gdyby nic parę minut temu się nie stało. Dograł drugiego seta do końca i zszedł na dopiero na początku trzeciego, kiedy ból stał się już zbyt mocny.
Za takie poświęcenie należy mu wybudować pomnik. Teraz będzie trwała walka o to, by był gotowy na finał z Włochami w niedzielę o godz. 13:00. Jeśli tylko będzie cień możliwości, to on w tym spotkaniu zagra. Jego ambicja i niezłomność nie pozwoli mu odpuścić tak ważnego spotkania.
Nowy król
Polska siatkówka ma nowego bohatera. Jest nim 28-letni Kewin Sasak, który w tym roku zadebiutował w reprezentacji. Wprawdzie grał kapitalnie w lidze i był jednym z kluczowych zawodników Bogdanki LUK Lublin, ale kadra to zupełnie inne obciążenie. Także emocjonalne.
Wielu martwiło się, co drużyna zrobi bez kontuzjowanego Bartosza Kurka. Okazało się, że niepotrzebnie. Sasak w turnieju finałowym gra tak, jakby miał na swoim koncie 200 meczów w reprezentacji Polski. Presja w ogóle go nie zjadła. W najważniejszych momentach był opoką, której kadra w meczu z Brazylią desperacko potrzebowała. Na swoich barkach wprowadził zespół do finału Ligi Narodów.
18 punktów w zaledwie trzysetowym spotkaniu. Aż 76 proc. skuteczności w ataku, pewność w ważnych momentach. Lepszy występ trudno sobie wymarzyć.
Oto największa siła reprezentacji Polski
Gdy o rok przerwy poprosiły tak zasłużone postaci dla polskiej siatkówki jak Łukasz Kaczmarek, Paweł Zatorski, Mateusz Bieniek, Grzegorz Łomacz i Marcin Janusz, a później kontuzje złapali Norbert Huber, Bartosz Kurek i Aleksander Śliwka można się było obawiać o wyniki. W kadrze zostało zaledwie 5 z 13 wicemistrzów olimpijskich z Paryża.
Wtem dała o sobie znać największa siła naszej reprezentacji - głębia składu. Czterech z siedmiu zawodników wyjściowego zestawienia naszej kadry w starciu z Brazylią to albo absolutni debiutanci, jak Kewin Sasak i Jakub Nowak, albo zawodnicy, którzy odgrywali zazwyczaj drugoplanową rolę, jak Marcin Komenda i Jakub Popiwczak.
A mimo tego wszyscy dali radę w najważniejszych momentach. Na uwagę zasługuje zwłaszcza postawa Popiwczaka, który w punkt przyjmował bomby Darlana, lecące po 130 km/h. Udowodnił, że jest jednym z najlepszych libero świata.
Oczywiście, nie wszystko działało w naszej kadrze tak, jak powinno. Biało-Czerwonym przydarzały się niczym niewytłumaczalne serie straconych punktów, do tego w turnieju w Ningbo Wilfredo Leona dopadła niesamowita niemoc w ataku. Jednak mimo tych problemów potrafiliśmy ograć Brazylię 3:0.
I na koniec jeszcze jedna statystyka. Za kadencji Nikoli Grbicia reprezentacja Polski wszystkie wielkie turnieje zakończyła na podium. Siedem turniejów, siedem medali, pięć finałów. To bilans ostatnich czterech sezonów kadencji Serba. To najlepiej obrazuje, w jakim miejscu jest teraz nasza kadra.
Siatkarzy mamy znakomitych od dawna, ale takie rezultaty jak obecnie to marzenie!
A wystarczy zobaczyc jacy gracze zaczeli obecna lige narodow i wy Czytaj całość