Polak grał na Filipinach. "Rodziny na chodnikach. Trudno było na to patrzeć"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

- Wystarczyło wyjść za róg hotelu, żeby zobaczyć rodziny mieszkające na chodnikach - wspomina Filipiny Jakub Popiwczak, który miał już okazję grać w kraju (przy okazji turnieju Ligi Narodów w 2023 roku), gdzie startują MŚ w siatkówce.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Przyzwyczaiłeś się już do roli pierwszego libero, o którą długo walczyłeś?

Jakub Popiwczak, libero reprezentacji Polski: Całe życie na to pracuję, żeby grać w reprezentacji i być jej wiodącą postacią. Oczywiście wiem, że u trenera Grbicia nie ma świętości - jeśli masz gorszy dzień, zawsze jest ktoś, kto może cię zastąpić. Staram się więc każdego dnia udowadniać wartość, żeby nie było potrzeby zmian. Najważniejsza jest drużyna. Kiedy ona wygrywa, każdy z nas zyskuje.

ZOBACZ WIDEO: Pod siatką: Nikola Grbić o kontuzjach w kadrze, Lidze Narodów i podejściu do mistrzostw świata

Wcześniej bywały momenty, że twoja cierpliwość była wystawiona na próbę?

Raczej nie. Zawsze podchodziłem do tego tak, że dostaję szansę i po prostu robię swoje. Bywały lepsze i gorsze okresy, czasem grałem więcej, czasem mniej, ale czułem rosnące zaufanie trenera. Już w zeszłym roku dostałem ważniejsze mecze, choć na igrzyska ostatecznie nie pojechałem. Teraz naturalnym krokiem jest bycie pierwszym libero i bardzo mnie to cieszy.

Nie bałeś się, że kontuzja z Ligi Mistrzów wróci w najgorszym momencie?

Nie, to nie była aż tak poważna kontuzja. Wtedy goniłem czas, ale później miałem dużo przerwy, odpocząłem, spędziłem czas z rodziną. Potem długo trenowałem w Spale, skupiając się na rehabilitacji. Dziś czuję się dobrze. Głowa jest wolna od obaw.

Jesteś już jednym z bardziej doświadczonych zawodników. Jak odnajdujesz się w tej roli?

Może wiekiem i stażem w drużynie tak, ale patrząc na reprezentacyjne doświadczenie, koledzy jak Kurek, Semeniuk, Fornal czy Kochanowski mają go znacznie więcej. Wielką lekcją były finały Ligi Narodów. I ogromną dawką emocji. Cieszę się, że mogłem być tego częścią.

Co najbardziej utkwiło ci w pamięci z Filipin poza samą siatkówką - warunki, atmosfera?

Poza pogodą, upałem i ogromną wilgotnością, bardzo wryła mi się w pamięć - codzienność. Widziałem tam ogromną biedę, właściwie na każdym kroku. Wystarczyło wyjść za róg hotelu, żeby zobaczyć rodziny mieszkające na chodnikach, dzieci śpiące wieczorami na materacach wyniesionych z domów, czasami tylko w pampersach. To bardzo chwytało za serce. My jesteśmy do tego kompletnie nieprzyzwyczajeni i trudno było patrzeć na takie obrazki, a jednocześnie żyć tam w swojej sportowej bańce - chodzić na treningi, wracać do hotelu. To było niesamowicie trudne doświadczenie, które zostaje w głowie.

A jak kibice? Mówi się, że na Filipinach siatkówka wywołuje ogromne emocje.

Tak, to było bardzo widoczne. Kibice byli absolutnie szaleni na punkcie siatkówki, ale w pozytywnym sensie - pełni energii, życzliwości, wdzięczności. Niesamowicie ciepło nas odbierali. Było mnóstwo próśb o zdjęcia, spotkań pod halą, upominków, drobnych prezentów - od kartek i rysunków po kawę czy inne lokalne rzeczy. To było naprawdę miłe, bo czuliśmy, że jesteśmy tam doceniani i podziwiani. Takie doświadczenia bardzo zostają z zawodnikiem.

A jak zorganizowana jest liga?

Było naprawdę dobrze - hotel, jedzenie, hala, wszystko na wysokim poziomie. Nie mieliśmy na co narzekać.

Jak twój organizm reaguje na zmianę stref czasowych?

Różnie, ale w Chinach miałem duże problemy z zasypianiem - kilka nocy praktycznie bez snu. Pierwsza noc po podróży jest łatwa, bo człowiek jest wykończony, ale później było ciężko. Taki już urok tego zawodu. Na szczęście mamy komfort podróżowania biznes klasą, więc trochę łatwiej to znieść.

Turniej jest długi - macie czas na coś poza siatkówką?

Tak, zawsze coś się znajdzie. Książki, seriale, gry planszowe. Ja lubię też grać w karty, choć teraz ekipa nie jest już tak wkręcona jak kiedyś. Co do książek - męczę "1984" Orwella, ale turniej to dobry moment, żeby wreszcie ją skończyć.

Rozmawiała i notowała Dominika Pawlik, WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
Waldek Ciesiołkiewicz
11.09.2025
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Myślę, że jeśli trudno (przykro) jest na coś patrzeć, to należy pomyśleć czy mogę jakoś pomóc a nie odwracać wzrok. 
Zgłoś nielegalne treści