- Mam nadzieję, że następne poważne turnieje będą w innych częściach świata. Nasza druga hala była nieco cieplejsza i ładniejsza. Teraz mamy nawet ciepłą wodę w szatni i można się umyć po meczu, co wcale nie jest takie oczywiste. W poprzednim obiekcie tego nie było, także w halach treningowych. Jest też trochę czyściej, są lepsze warunki sanitarne. Nie ma obawy, że coś wyjdzie spod szafki - opowiadał ironicznie Norbert Huber na pytanie o warunki dostępne dla siatkarzy na Filipinach.
Choć słowa oddawały rzeczywistą sytuację podczas mistrzostw świata, to nie spotkały się ze zrozumieniem kibiców, zwłaszcza tych z Filipin. Większość fanów siatkówki potraktowało to jako dużą krytykę i afront w kierunku gospodarzy turnieju, przez co wylała się na niego lawina krytyki. Teraz na nią odpowiedział.
ZOBACZ WIDEO: Niesamowite, czego Otylia Jędrzejczak słuchała przed igrzyskami w Atenach. Potem zmieniła wybór
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Czy z perspektywy czasu żałujesz tak ostrej krytyki organizacji mistrzostw świata na Filipinach?
Norbert Huber, środkowy reprezentacji Polski: Nie żałuję tych słów i nie uważam, że powinienem za te słowa kogokolwiek przepraszać. Nie zamierzam też wycofywać się ze swojego stanowiska. Zetknąłem się z dużą krytyką, bo oficjalnie wszyscy inni chwalili organizację mistrzostw na Filipinach. Być może gdybyśmy wyłączyli kamery i dyktafony, to usłyszelibyśmy więcej podobnych głosów.
Czy trener Nikola Grbić miał do ciebie pretensje o tę wypowiedź?
Nie rozmawialiśmy o tym z trenerem. Dopiero podczas konferencji prasowej po MŚ faktycznie powiedział, by inni nie brali ze mnie przykładu. Nie wiem jednak, co dokładnie miał na myśli. Być może to był jakiś serbski żart.
Sztab obawiał się, że przez taką krytykę Polacy mogą być gorzej traktowani, a to utrudniłoby walkę o medale.
Faktycznie dostawałem bardzo wiele wiadomości prywatnych od lokalnych kibiców. Oni życzyli mi kontuzji za to, że śmiałem skrytykować kiepską organizację mistrzostw świata. Mam jednak wrażenie, że to wszystko sprawka jakiejś farmy trolli, która akurat wtedy miała swoje pięć minut. Zapewniam, że ten cały hejt nie miał wpływu na moją dyspozycję. W sumie liczyłem się z tym, że faktycznie taka reakcja może się pojawić i bez problemu wypiłem piwo, które sobie nawarzyłem.
Czy faktycznie warunki na miejscu były aż tak kiepskie?
Nie chcę już tego roztrząsać, ale na pewno nie wycofuję się z żadnego swojego słowa, które wypowiedziałem na Filipinach. Jeszcze na miejscu miałem okazję do rozmowy z kibicami naszej reprezentacji, którzy utwierdzili mnie, że miałem rację. Dzisiaj to już nie ma znaczenia, a najważniejsze jest to, że wróciliśmy z Filipin z medalem.
Choć brązowy medal mistrzostw świata jest kolejnym sukcesem tej drużyny, to podczas przywitania wielkiej euforii nie było. Kibiców nie było tak dużo, a i wy nie wyglądacie na szczęśliwych.
Lecieliśmy na Filipiny po coś innego, a wróciliśmy z czymś innym. Celem było mistrzostwo świata i doskonale wiedzieliśmy, że stać nas było na ten sukces. Uważam jednak, że musimy docenić ten medal i cieszyć się z niego. Trzeba zaakceptować to, że akurat tamtego dnia Włosi byli od nas lepsi.
Czy to był jeden z najsłabszych meczów naszej reprezentacji w ostatnich latach?
Włosi zagrali fantastycznie, a my nie potrafiliśmy się postawić i łatwo oddawaliśmy przewagę w setach. To właśnie jest najbardziej bolesne. Nie ma się więc co dziwić, że reakcje w drużynie są różne, a każdy radzi sobie z tym na swój sposób. Trener mówi, że wciąż jest smutny. Ja już na szczęście zapomniałem o smutku i raczej cieszę się na myśl o brązowym medalu. Po prostu zdałem sobie sprawę, że w sobotę nie byliśmy wystarczająco solidni, by móc awansować do finału. Brąz jest czymś w rodzaju medalu pocieszenia.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Brawo Hubert!