Wicemistrzowie Polski, Aluron CMC Warta Zawiercie kontra szósty zespół poprzedniego sezonu PlusLigi, Asseco Resovia Rzeszów. Rzeszowianie w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów wystąpi dzięki "dzikiej karcie" - podobnie jak Halkbank Ankara oraz Montpellier. Niespełna tydzień temu oba zespoły zmierzyły się ze sobą w rozgrywkach ligowych. Zawiercianie nie pozostawili wówczas złudzeń i pewnie wygrali 3:0. Europejskie puchary jednak rządzą się własnymi prawami.
Zgodnie z tym, czego się spodziewaliśmy, obie drużyny podeszły do tego meczu ze spokojem. Pierwsze fragmenty były skupione na wyczuciu przeciwnika. Marcin Janusz od pierwszego gwizdka często wykorzystywał grę środkiem, zupełnie odpuszczając swojego atakującego. Rzeszowianie dwukrotnie wypracowywali sobie 2-3 punktową zaliczkę, ale błyskawicznie ją roztrwaniali.
ZOBACZ WIDEO: Co oni zrobili?! Polacy zdobyli mistrzostwo świata!
Szwankowało zwłaszcza przyjęcie drużyny gości. Gospodarze nieco uśpieni zostali początkiem w wykonaniu Resovii i kiedy Karol Butryn został uruchomiony, mieli problem z przeczytaniem tego rozwiązania. Od stanu 14:15 atakujący zdobył aż 14 punktów! Na 19 możliwych, bo set po walce na przewagi zakończył się korzystnie dla rzeszowian po asie serwisowym Klemena Cebulja (32:34).
Zarówno Warta, jak i Resovia podejmowały sporo ryzyka w polu serwisowym. Gorzej wychodzili na tym goście tego spotkania i już na początku drugiej partii to Warta wypracowała sobie prowadzenie (8:4). Rzeszowianie szybko wrócili jednak do gry i przez dłuższy czas walczyli jak równy z równym. W końcówce jednak w rolę lidera wcielił się Bartłomiej Bołądź, który imponował w ataku i poprowadził swój zespół do wygranej (25:22).
Resovia do tej pory zachowywała spokój, lecz to uległo zmianie w trzeciej odsłonie meczu. Podopieczni Massimo Bottiego popełniali sporo błędów, mieli kłopot z finalizacją ataków i błyskawicznie zawiercianie wypracowali przewagę (11:5). Zrobiło się bardzo nerwowo, włoski szkoleniowiec otrzymał nawet żółtą kartkę. Rzeszowianie nie zgadzali się z kontrowersyjnymi decyzjami sędziów, a jak wiadomo - w Lidze Mistrzów nie wszystkie sytuacje można weryfikować.
Nawet zmiany niewiele dawały. Zawodnicy obu drużyn popełniali błędy w ataku, lecz znacznie częściej robili to goście. Wcześnie wypracowana przewaga Warty sukcesywnie rosła. Trzeci set był w pełni pod ich kontrolą i wygrali go 25:16. Zupełnie posypała się gra Resovii i przed kolejną partią trener Botti musiał nimi wstrząsnąć.
I rzeczywiście, goście grali odrobinę lepiej, lecz to było stanowczo zbyt mało dla rozpędzonych gospodarzy tego meczu. Świetną dyspozycję kontynuował Bołądź, dobrze funkcjonował blok zawiercian i na półmetku seta Resovia traciła aż pięć punktów (15:10).
Presja z pola serwisowego ma sens, o czym dobitnie przekonali się zawodnicy z Podkarpacia. Mieli oni poważne problemy z dokładnym przyjęciem piłki. Zatroskane twarze członków sztabu i prezesa były jak najbardziej uzasadnione - nawet zryw w końcówce nie zmienił odczuć widzów. Asseco Resovia Rzeszów została w tym spotkaniu złamana, a Aluron CMC Warta Zawiercie odnotowała zasłużone zwycięstwo (25:20).
Liga Mistrzów, 1. kolejka, Grupa D
Aluron CMC Warta Zawiercie - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (32:34, 25:22, 25:16, 25:20)
Warta: Bołądź, Russell, Zniszczoł, Tavares, Kwolek, Bieniek, Popiwczak (libero) oraz Ensing, Nowosielski, Łaba;
Resovia: Szalpuk, Demyanenko, Butryn, Cebulj, Poręba, Janusz, Shoji (libero) oraz Zatorski, Bucki, Louati, Nowak, Vasina.
MVP: Bartłomiej Bołądź.