W ratowanie toruńskiej siatkówki zaangażował się nawet były prezes Budowlanych Toruń Andrzej Drozdowski, który w ostatnim czasie mimo nieporozumień z zarządem klubu kontynuował negocjacje z inwestorem zainteresowanym udzieleniem wsparcia finansowego zadłużonemu stowarzyszeniu. - Doszło do spotkania z potencjalnym inwestorem. Niestety niektórzy z działaczy nie wytrzymali ciśnienia i nie poczekali na sfinalizowanie tych rozmów. Teraz mamy to, co mamy. Mnie już w zarządzie nie ma, ale nie obraziłem się na cały świat i kontynuuje te rozmowy, ułatwiając kontakt z tą osobą nowemu prezesowi. Teraz "piłka" jest po stronie zarządu - przyznaje na łamach Nowości były prezes Budowlanych.
Wydaje się, że w całym zamieszaniu najwięcej do stracenia mają siatkarki. Jak przyznaje obecny prezes klubu Jarosław Hausman w minionym tygodniu spotkał się z zawodniczkami, aby wyjaśnić im aktualną sytuację klubu, która teoretycznie wygląda nieco lepiej niż przed kilkunastoma dniami. - Wyjaśniłem siatkarkom obecną sytuację. Wypowiadałem się z pewną dozą optymizmu, większą niż kilka dni temu. Wszystko jednak rozstrzygnie się najpóźniej do 15 lipca- mówi prezes toruńskiego klubu.
Z pewnością największym powodem do optymizmu jest fakt, że w pomoc klubowi zdecydowało się miasto, które postanowiło przekazać Budowlanym środki na promocję miasta. Warunkiem jest jednak zgłoszenie zespołu do rozgrywek ligowych. - Wyraziliśmy chęć pomocy, jeżeli klub zgłosi drużynę do pierwszej ligi. Ogłosiliśmy przetarg, m.in. na promocje miasta przez siatkówkę, ale klub musi zgłosić swój akces do gry w lidze - przyznaje na łamach Nowości Jarosław Więckowski, dyrektor Wydziału Sportu i Turystyki Urzędu Miasta.