MŚ grupa N: Parodia siatkówki w Ankonie

Tylu gwizdów reprezentanci Brazylii w swojej karierze chyba nie słyszeli. Sposób ich gry trudno określić inaczej niż haniebny. Bez żadnego zaangażowania oddawali kolejne punkty młodym rezerwowym Bułgarii. Jak bardzo nie chcieli wygrać tego meczu, pokazał Bernardo Rezende, wystawiając na rozegraniu nominalnego atakującego.

Patrząc na turniejową drabinkę, można było odnieść wrażenie, że tego meczu nikt nie będzie chciał wygrać. Decydował on o pierwszym miejscu grupy N, a jak wszyscy wiemy druga pozycja była o wiele korzystniejsza. Już przed spotkaniem pojawiły się głosy, że trener Bułgarii Silvano Prandi wystawi rezerwowy skład. Jeszcze bardziej kibiców zaskoczył Bernardo Rezende, który do gry na rozegraniu desygnował Theo - nominalnego atakującego.

Mecz rozpoczął się od lekkich zagrywek Mitewa, których Brazylijczycy nie mieli ochoty przyjmować i prowadzenia Bułgarii 3:0. Gra wyglądała jak parodia siatkówki, pełna niewytłumaczalnych błędów własnych. Na pierwszej przerwie technicznej podopieczni Prandiego prowadzili 8:5. Młodzi Bułgarzy wykazywali więcej ochoty do gry i dzięki dobrym blokom uzyskali 8 punktów przewagi (8:16). Kibice na hali w Ankonie podsumowali postawę Canarinhos głośnymi gwizdami. Aktualni mistrzowie świata, w ogóle się tym nie przejęli i nie zmienili swojej postawy, przegrywając seta do 18.

Brazylijska niechęć do gry, na początku drugiego seta, udzieliła się Bułgarom, co zaowocowało wynikiem 10:7. Oczywiście Kanarkowi nie mogli pozwolić sobie na zbyt długie utrzymywanie prowadzenia. Tuż przed przerwą techniczną na tablicy pojawił się remis po 15, a na hali znów rozległy się ogłuszające gwizdy. Przez chwilę toczyła się walka punkt za punkt, która jednak nie stała na poziomie jakiego można się było spodziewać po tych zespołach. Po efektownym bloku na Gibie i asie serwisowym Mitewa przewaga Bułgarów wzrosła do trzech punktów. 22 punkt zawodnicy z Bałkanów zdobyli dzięki atakowi Vissotto w bandę reklamową. Set zakończył się wynikiem 20:25.

"Wyjdźcie stąd!" - takim okrzykiem kibice powitali reprezentację Brazylii. Część z nich ostentacyjnie odwróciła się tyłem do boiska. Młodzi Bułgarzy po prostu robili swoje i starali się pokazywać efektowne akcje. Świetnie spisywał się 18-letni przyjmujący Nikolaj Penczew. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:2. Podopieczni Silvano Prandiego nie tylko kończyli swoje ataki, ale wyraźnie zaczęli nabijać się z rywali. Ci odpowiedzieli kilkoma udanymi akcjami (10:12). Ten zryw nie trwał długo i na drugiej przerwie technicznej mieliśmy wynik 11:16. Brazylia kardynalne błędy przeplatała ładnymi zagraniami, a Bułgaria coraz częściej się myliła i na tablicy pojawił się wynik 20:21. Canarinhos pamiętali jednak o swoich przedmeczowych założeniach i końcówkę oddali kompletnie bez walki. Mecz zakończył efektowny atak Bratojewa z szóstej strefy (20:25).

Brazylia - Bułgaria 0:3 (18:25, 20:25, 20:25)

Brazylia: Vissotto (7), Giba (8), Sidao (3), Theo (1), Rodrigao (7), Dante (5), Mario (libero)

Bułgaria: Cwetanow (6), Bratojew (12), Penczew (8), N. Nikołow (6), Sokołow (15), Mitew (4), Ivanow (libero) oraz Gocew (2)

Komentarze (0)