Częstochowianie urastają powoli do miana rewelacji rozgrywek PlusLigi. Podopieczni Marka Kardosa odprawiają z kwitkiem kolejnych rywali z najwyższej ligowej półki, w których aż roi się od gwiazd światowego formatu. W zeszłej kolejce częstochowianie za trzy punkty pokonali Asseco Resovie Rzeszów, a w sobotę o ich sile przekonała się ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, jeden z głównych pretendentów do mistrzowskiego tytułu. - Taka wygrana jest dla nas na wagę złota - mówił Michał Dębiec, libero częstochowskiej ekipy - Dwa zdobyte punkty przybliżają nas do góry tabeli. Możemy się z tego tylko cieszyć, że po takim meczu wywozimy cenne dwa punkty.
Dla 26-letniego zawodnika sobotni pojedynek był pierwszą okazją do uczestnictwa w "świętej wojnie". Takie miano od wielu lat noszą pojedynki kędzierzyńsko-częstochowskie, a wszystko to efekt zażartej i zaciętej rywalizacji, jaką przed laty toczyły obie ekipy.- Mnie nie trzeba w żaden szczególny sposób motywować do żadnego spotkania. Do meczu w Kędzierzynie podszedłem podobnie, jak do każdego innego. Ciesze się, że mogłem wziąć udział w takim wydarzeniu, grając w Częstochowie i do tego wywieźć stąd dwa punkty - dodawał.
Częstochowski zespół po raz kolejny zaskakuje całą siatkarską Polskę. Pod wodzą młodego, stawiającego dopiero pierwsze kroki w trenerskim fachu Marka Kardosa częstochowianie stali się "czarnym koniem" rozgrywek i postrachem ligowych potentatów. Zespół spod Jasnej Góry ma już na swoim rozkładzie Jastrzębski Węgiel i Asseco Resovie Rzeszów, a w sobotę do tego grona dołączyła ekipy z Opolszczyzny. - Ciesze się, że podtrzymujemy dobrą passę i wygrywamy z zespołami, które przed sezonem mówiły o najwyższych celach i walce o złoto. To może tylko cieszyć i napawać optymizmem i dodawać większej ochoty do pracy. Miejmy nadzieję, że przełoży się to na wynik finalny całego sezonu i osiągniemy swoje cele i marzenia - podkreśla Dębiec.
Podobnie, jak wszyscy również i częstochowianie odczuwają powoli skutki napiętego terminarzu rozgrywek. Obok rywali Akademicy muszą także walczyć z urazami i zmęczeniem, które przy takim natłoku gier będą się tylko nakładać. - Powiem szczerze, że nie da się nie odczuwać zmęczenia. Tym bardziej, że walczymy ze swoimi słabościami. Fabian Drzyzga na antybiotykach, mi troszeczkę doskwiera przeziębienie, a ponadto jest w naszym zespole wiele mikrourazów, ale w takim systemie, jaki mamy w tym sezonie, jest to nieuniknione. Musimy sobie z tym radzić, podobnie, jak wszystkie zespoły. Miejmy tylko nadzieję, że do końca sezonu obędzie się bez takich kontuzji, jaką odniósł Sebastian Swiderski i wszystkie drużyny poradzą sobie - kończy Michał Dębiec.