Goście ryzykowali zagrywką - komentarze po meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Pamapol Wielton Wieluń

W sobotę, w ramach rozgrywek 11. kolejki PlusLigi, na kędzierzyńskim parkiecie zmierzyły się ekipy lokalnej ZAKSY oraz Pamapolu Wielton Wieluń. Stawianej w roli faworyta ZAKSIE pokonanie gości z dolnej strefy tabeli zajęło aż pięć setów. Kluczem do wywiezienia z Kędzierzyna jednego oczka była zdaniem gospodarzy ryzykowna, utrudniająca przyjęcie zagrywka przyjezdnych.

Andrzej Stelmach (kapitan Pamapolu Wielton Wieluń): Cieszę się ze zdobycia punktu na kędzierzyńskim parkiecie. Z powodu choroby nie mogłem trenować przez cały tydzień, włącznie z wyjazdem do Rzeszowa. Jednak widzę, że po zmianach w chłopaków wstąpił nowy duch walki o każdą piłkę w każdej akcji.

Michał Ruciak (kapitan ZAKSY Kędzierzyn-Koźle): W sobotę rozegraliśmy kolejny tie-break. Pracujemy nad tym, jednak ciągle czegoś brakuje. W meczu z ekipą z Wielunia graliśmy nieźle, kiedy było dobre przyjęcie. Kiedy pojawiały się problemy w tym elemencie mieliśmy też kłopoty na siatce. Goście bardzo ryzykowali zagrywką jednak opłacało im się, gdyż odrzucili nas od siatki i utrudnili grę w przyjęciu.

Mizuno Schuini (trener Pamapolu Wielton Wieluń): W meczu skupiliśmy się na bloku i obronie. Pozytywne było to, że zagraliśmy nieźle w ataku, podbiliśmy też kilka piłek. Niestety zwłaszcza po przekroczeniu granicy 20 punktów, zaczynaliśmy popełniać za dużo błędów. Musimy się skupić na końcówkach.

Krzysztof Stelmach (trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle): Nie mamy ataku ze skrzydeł i to jest naszą bolączką. Przeciwnik odrzucił nas od siatki i zaczęły się kłopoty. Jeśli mamy dobre przyjęcie i wyprowadzamy pierwszą szybka piłkę to jakoś sobie radzimy. Słabsi, na kartce, przeciwnicy ryzykują zawsze bardzo. Sporo popsuli, ale i wiele im dały te próby. I od pięciu meczów musiałbym powtarzać ciągle to samo. To nasz kolejny tie-break, gramy raz dobrze raz źle i tak nieustannie. Kiedy tracimy 1-2 punkty przychodzi niemoc i gra sypie się w każdym elemencie. Brakuje nam punktu zaczepienia, żeby grać w końcówce jak równy z równym. I co z tym zrobić? Cóż, trenujemy, pracujemy, rozmawiamy o tym… Także nie wiem. Czasem nadrabiam miną i mówię, że się cieszę z wygranej, ale zdaję sobie sprawę, że uciekają nam punkty. Będziemy się starać, bo nikt z nas nie chce iść w dół. Sadzę, że oprócz braku ataku, co jest kwestią techniczną, mamy problem mentalny. Razem z zawodnikami jedziemy na tym samym wózku. Jeśli nie wykonamy tego co założyliśmy to najpierw skupi się to na mnie, ale nie ominie też ich. Mamy teraz gorszy okres, ratujemy się wygranymi tie-breakami. Spróbujemy przejść to. Im dalej tym będzie ciężej, ale ja przed kolejnymi meczami nastrajam się optymistycznie.

Komentarze (0)