Bełchatowskie czary w stu procentach skuteczne - relacja z meczu PGE Skra Bełchatów - AZS Politechnika Warszawska

Niesamowite i bardzo zaskakujące ustawienie Skry okazało się szczęśliwe dla mistrza kraju. W drugiej partii przegrywali oni ośmioma punktami, a mimo to zdołali ją wygrać! Dzięki komu? Dzięki przyjmującemu Mariuszowi Wlazłemu. Akademicy mogli wygrać choćby jednego seta, ale właśnie ten zawodnik stanął na ich drodze.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik
Bełchatowianie przystąpili do spotkania bardzo osłabieni na pozycji przyjmujących, z powodu kontuzji na parkiecie nie mogli pojawić się Michał Winiarski, Bartosz Kurek i Michał Bąkiewicz (który jednak został zgłoszony do protokołu meczowego). Taka sytuacja kadrowa wymusiła na szkoleniowcu Skry ustawienie na przyjęciu Mariusza Wlazłego - nominalnego atakującego. Pozwalało to Politechnice realnie myśleć o zwycięstwie. Mimo takiego ustawienia Skry, to warszawianie mieli problemy z przyjęciem, a co za tym idzie ze skończeniem ataku. Jeśli doda się do tego nerwowość w ich grze, to otrzyma się rosnącą przewagę gospodarzy (11:5). Bełchatowianie robili co chcieli na siatce, a warszawianom zdarzało się za dużo prostych błędów (jak niekończenie przechodzących piłek), przez co Skra utrzymywała wysokie prowadzenie (17:10). Pod koniec seta na boisku pojawił się Marcin Możdżonek, który z lewego skrzydła skończył kontratak (24:16)! Przy pierwszej piłce setowej swój debiut zanotował Bartosz Cedzyński, który jednak nie zagościł na parkiecie zbyt długo. Skra wygrała pewnie i wysoko, bo do 17. Drugą odsłonę spotkania warszawianie rozpoczęli ze sportową złością, którą było widać w ich poczynaniach (1:3). Natomiast ich rywale zaczęli popełniać proste błędy w ataku (2:9). - To są nasze błędy, musimy je wyeliminować. Nie naprawimy tego żadną taktyką, musimy prostą grą - tłumaczył swoim podopiecznym Jacek Nawrocki podczas wziętego czasu. Rady trenera zadziałały od razu, bełchatowianie rozpoczęli bowiem niwelowania strat - zdobyli pięć punktów przy zaledwie jednym Politechniki (7:10). Był to jednak tylko chwilowy zryw gospodarzy (9:16). Akademicy kontrolowali całą grę, mimo że zdarzały im się błędy wynikające z niedokładności. Jakże skuteczna pogoń gospodarzy rozpoczęła się przy zagrywce Mariusza Wlazłego (12:20, 20:20). Nie prosta gra, a trudne i mocne serwisy lidera Skry, doprowadziły więc do remisu i zaciętej końcówki. Partię zakończył nie kto inny, a Mariusz Wlazły (25:23). Zwycięstwo, które było tak nierealne, stało się więc faktem. Trzeci set rozpoczął się bardzo dobrze dla Skry, bo od skutecznej zagrywki Wlazłego (4:1). Równie dobrze w polu serwisowym poradził sobie Ardo Kreek, który miał duży udział w wyjściu na prowadzenie swojej ekipy (7:8). Gospodarze odzyskali prowadzenie, ale Akademicy nie pozostali im dłużni i szybko powrócili do poprzedniego stanu. Walka na boisku była wyrównana, a drużyny zdobywały punkty seriami, co czyniło tę partię trochę nieprzewidywalną, ale zarazem ciekawą. Po błędzie w ataku Jakuba Novotnego na drugiej przerwie technicznej prowadzili warszawianie, ale tak naprawdę nie miało to żadnego znaczenia (14:16). Rozegranie Bartłomieja Neroja okazało się dla gospodarzy łatwe do rozczytania, dzięki czemu odzyskali przewagę (17:16). Przy stanie 20:17 Radosław Panas starał się zmobilizować swoich zawodników. - Jeszcze gramy panowie, jeszcze! - krzyczał. Ale praktycznie bezbłędna gra gospodarzy pozwoliła im na utrzymanie przewagi do ostatniego gwizdka sędziego, po którym mogli cieszyć się z niesamowitego zwycięstwa w tak eksperymentalnym składzie (25:20).
PGE Skra Bełchatów - AZS Politechnika Warszawska 3:0 (25:17, 25:23, 25:20)
Skra: Miguel Angel Falasca, Jakub Novotny, Karol Kłos, Daniel Pliński, Mariusz Wlazły, Stephane Antiga, Paweł Zatorski (libero) oraz Marcin Możdżonek, Bartosz Cedzyński, Paweł Woicki, Michał Bąkiewicz Politechnika: Maikel Salas Moreno, Oleksandr Statsenko, Marcin Nowak, Ardo Kreek, Zbigniew Bartman, Michał Kubiak, Damian Wojtaszek (libero) oraz Krzysztof Wierzbowski, Bartłomiej Neroj MVP: Mariusz Wlazły (PGE Skra Bełchatów) Sędziwowali: Paweł Burkiewicz (pierwszy) oraz Wojciech Kasprzyk (drugi)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×