Srebrnym medalem w Pucharze CEV ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przypomniała się całej siatkarskiej Polsce. Tym wynikiem przerwała okres posuchy, który panował w klubie od 2003 roku. Drugi trener Andrzej Kubacki jest zdania, że mimo braku złota trzeba ten wynik uznać za wielki sukces. - Bardzo chcieliśmy, żeby złoto było już w tym roku, ale nie udało się - przyznaje na łamach Nowej Trybuny Opolskiej. - Ale faktycznie może trzeba małymi kroczkami dążyć do celu i w przyszłym roku będziemy w stanie powalczyć o coś więcej.
Zespół zmaga się z wieloma problemami, a mimo to w tym sezonie zdołał osiągnąć już drugi finał po turnieju o Puchar Polski. - Trzeba zwrócić uwagę, że wciąż walczymy w okrojonym składzie - przypomina Kubacki. - Przed rewanżem z Sisleyem zabrakło nam trzech szóstkowych graczy. Od kilku miesięcy nie mamy Sebastiana Świderskiego, na oba mecze z Treviso zabrakło Patryka Czarnowskiego, a w sobotę rozchorował się Tine Urnaut. Skoro łatamy ten zespół i dochodzimy tak wysoko to oznacza, że na pewno cała nasza ekipa zrobiła kawał dobrej roboty.
Skoro mocno przebudowany, a do tego targany problemami zdrowotnymi zespół ma na koncie już dwa sukcesy, może to znak, że powracają czasy, kiedy klub z Opolszczyzny latami "rządził" w polskiej siatkówce. - Patrząc na przebieg sezonu to plan wypełniamy w 150 procentach - uważa Kubacki. - A finisz ligi jest przed nami i z dłużymy szansami na ugranie medalu. Miejmy nadzieję, że ten rok rozpocznie siedem lat tłustych, ponieważ ostatnich siedem było chudych - mówi z nadzieją drugi trener ZAKSY.
Więcej w Nowej Trybunie Opolskiej