- To dla mnie duże wyzwanie, ale nie boję się go. Chcę, żebyśmy wspólnie uratowali dla Białegostoku ligę, bo po co jeździć na mecze na przykład do Muszyny? - mówił trener Dariusz Luks na łamach Kuriera Porannego.
Nowy szkoleniowiec poczynił już pewne obserwacje i ma nadzieje, że dzięki zmianom wprowadzonym przez niego uda się utrzymać zespół w LSK. - Widać było, że dziewczyny z rezerwy nie żyją tym zespołem podczas meczu, nie dopingują koleżanek. O tym też będziemy rozmawiać. Bo jak wygrywamy, to razem, a jak przegrywamy - to też razem. Nie ma tutaj mistrzyń świata i musimy tworzyć jedność. Gwiazdą powinna być drużyna jako całość- powiedział trener.
Prowadzenie kobiecego zespołu w Lidze Siatkówki Kobiet będzie dla Dariusza Luksa nowym doświadczeniem. Wcześniej wywodzący się z Knurowa szkoleniowiec prowadził tylko męskie zespoły m.in. Górnik Radlin, Joker Piła, Jadar Radom. Byłego siatkarza czeka bardzo trudne zadanie, bo włodarze z Białegostoku nie należą do bardzo cierpliwych. Luks jest trzecim trenerem w tym sezonie. Poprzednio drużynę próbowali doprowadzić do sukcesów: Brazylijczyk Osmar Pohl (zrezygnował jeszcze przez inauguracją LSK) oraz Czesław Tobolski.
Cytaty pochodzą z Kuriera Porannego.