Przed drugą konfrontacją w Lidze Światowej sytuacja obu zespołów była zgoła odmienna. Podopieczni Andrei Anastasiego przerwali długą passę niepowodzeń spotkaniem przeciwko Brazylii, natomiast Finowie po trzech setach meczu z Kanadą udali się pod natryski ze spuszczonymi głowami. Pekka Lahtinen nie miał zbyt wiele czasu, aby odbudować zespół psychicznej po dotkliwej porażce.
Włoski szkoleniowiec biało-czerwonych dokonał dwóch kluczowych zmian w wyjściowej szóstce zespołu. W niej miejsce znaleźli Paweł Zagumny oraz Jakub Jarosz, którzy zajęli miejsce Łukasza Żygadły oraz Zbigniewa Bartmana.
Anastasi po raz kolejny podjął dobrą decyzję, a rozgrywający i atakujący spisywali się bardzo dobrze w początkowych fragmentach spotkania. Polacy rozpoczęli mecz w takim stylu, jakim oczekiwali od nich kibice - grając szybko i składnie. W ich grze pojawiało się za to zdecydowanie więcej błędów własnych, które znacząco ograniczały ich możliwości. Nie miało być innego scenariusza, aniżeli szybka wygrana nad niżej notowanym rywalem. Rzeczywistość okazała się inna, choć premierowa partia nie zwiastowała kłopotów, jakie nadciągały. Tablica świetlna w hali w Toronto pokazała rezultat 25:23 i zdecydowana większość trybun zaczynała już świętowanie.
- To bardzo dobra lekcja. Co nas nie zabije, to sprawi, że będziemy silniejsi. Jesteśmy strasznie rozczarowani - tłumaczył na pomeczowej konferencji kapitan Polaków, Marcin Możdżonek. O ile zmiany w polskim obozie do czasu zdawały rezultat, tak o prawdziwym nosie może mówić opiekun rywali, który od pierwszej minuty desygnował do gry Olli-Pekkę Ojansivu, który w meczu z Kanadyjczykami nie dostał wielu szans i wywalczył jedynie trzy oczka dla swojego zespołu. W nocy z soboty na niedzielę był katem polskiego zespołu.
Ojansivu wziął na siebie ciężar zdobywania punktów. Widoczny był w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła - bloku, zagrywce i ataku. W całym pojedynku powodzeniem zakończył aż 29 akcji, co dało mu bezsprzecznie miano najskuteczniejszego siatkarza na parkiecie. Cichym bohaterem był Antti Siltala z bydgoskiej Delekty, który poradził sobie z przyjęciem polskich serwisów.
Z akcji na akcję obraz gry po polskiej stronie siatki wyglądał coraz gorzej. Druga partia padła łupem Suomi dokładnie w takim samym stosunku, jak wcześniejsza dla Polski. W trzeciej biało-niebiescy od początku odskoczyli na sześciopunktową przewagę, na bazie której opierali swój dorobek w dalszej części. Zdesperowany Anastasi został zmuszony do rotowania składem, co wprowadzało wiele nerwowości i niedokładności w poczynania jego zespołu. Różnicę udało się zniwelować, ale tylko częściowo. Po trzech setach wiadomo było, że komplet punktów z pewnością nie trafi do biało-czerwonych.
Niewiele zapowiadało, aby obraz zmienił się w kolejnej dalszej części. Popełniający zdecydowanie więcej błędów od rywali Polacy, nie potrafili znaleźć sposobu na grę prowadzoną przez Eemiego Tervaporttiego, który szczególnie dużo piłek kierował do swoich środkowych. Polacy przypomnieli jednak, że potrafili wychodzić ze zdecydowanie poważniejszych opresji. Michał Kubiak przywrócił nadzieje na zwycięstwo serią ataków. Polacy stanęli do walki w drugim tie-breaku w przeciągu 24 godzin.
Decydujący o losach spotkania set nie trwał długo. Świetna obrona Finów i mordercze kontry bardzo szybko podcięły skrzydła biało-czerwonym, którzy przegrywali nawet 4:10! W kluczowych momentach kadrowiczom Anastasiego zabrakło lidera z prawdziwego zdarzenia. Szarpać starał się Bartman, ale było to zdecydowanie za mało, aby cieszyć się z drugiego zwycięstwa w tegorocznej edycji "Światówki".
- Jestem dumny ze swojego zespołu! - mówił dumnie na konferencji Tuomas Sammelvuo, kapitan Finów. Reprezentanci Polski zostali bardzo szybko sprowadzeni na ziemię. Po wyczekiwanym zwycięstwie nad Brazylią poczuli się zbyt pewnie, a słabszy dzień bezlitośnie wykorzystała drużyna Finlandii, której w XXI wieku bardzo dobrze idzie gra przeciw biało-czerwonym. Najskuteczniejszymi siatkarzami po polskiej stronie byli Bartman i Michał Winiarski, którzy wywalczyli po 18 oczek dla drużyny. Szansa na rehabilitację Polaków i objęcie prowadzenia w tabeli grupy B po pierwszym turnieju już w nocy z niedzieli na poniedziałek, kiedy siatkarze ze Starego Kontynentu zagrają z gospodarzami.
Polska - Finlandia 2:3 (25:23, 23:25, 21:25, 25:22, 9:15)
Polska
: Nowakowski, Winiarski, Zagumny, Jarosz, Kubiak, Możdżonek, Ignaczak (libero) oraz Ruciak, Bartman, Żygadło, Kosok.
Finlandia: Tervaportti, Siltala, Hietanen Oivanen Matti, Ojansivu, Lehtonen, Hyvarinen (libero) oraz Oivanen Mikko, Esko Antti.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)