Znani z niezwykłej gościnności Polacy, tym razem nieco zawiedli. Wszystkie siatkarki i siatkarze zdążyli się już przyzwyczaić, że podczas spotkań rozgrywanych w kraju nad Wisłą hale pękają w szwach pod naporem kibiców, chcących oglądać wszelkie rozgrywki. Tym razem plany pokrzyżowało Euro, a trybuny świeciły pustkami.
Nie przeszkodziło to Włoszkom i Brazylijkom stworzyć ciekawe widowisko, aczkolwiek okraszone dużą ilością błędów. W sumie aż 49 akcji zakończyło się pomyłkami którejś ze stron. Mimo ich mniejszej ilości po stronie włoskiej, to siatkarki z Europy zeszły z parkietu pokonane. - To był dobry mecz z naszej strony. Nie tak wyglądał jedynie ostatni set. Przynajmniej ja jestem zadowolona z naszej gry - stwierdziła kapitan Azzurri, Serena Ortolani.
- Obie drużyny popełniły dzisiaj zbyt wiele błędów. Nie serwowaliśmy tak, jakbym sobie tego życzył, ale nadrobiliśmy to grą w obronie i bloku. Dzięki temu ten wyrównany mecz zakończył się naszym zwycięstwem - ocenił na pomeczowej konferencji José Roberto Guimarães, szkoleniowiec Canarinhos.
Najskuteczniejsze po obu stronach siatki były kapitan swoich drużyn. Ortolani wywalczyła 21 punktów, a Fernanda Rodrigues zaledwie jedno "oczko" mniej. - Jestem szczęśliwa, ale zdaję sobie sprawę, że popełniłyśmy zbyt wiele błędów - przyznała brazylijska najlepiej punktująca.
Włochy - Brazylia 2:3 (25:18, 22:25, 21:25, 25:20, 6:15)
Włochy:
Camera, Barazza, Ortolani, Piccinini, Arighertti, Bosetti, De Gennaro, oraz Signorile.
Brazylia: Silva, Lins, Pequeno, Silva, Mari, Rodrigues, Brait (libero) oraz Ferreira, Caixeta, Farinea, Nogueira, Guimaraes.
Z Łodzi, dla SportoweFakty.pl,
Miłosz Marek