Markowa zagrywka: Nadchodzi sezon JW?

W ostatnich latach, w Jastrzębskim Węglu króluje włoska myśl szkoleniowa. Czy trzeci sezon Lorenzo Bernardiego w śląskiej drużynie sypnie sukcesami? Roberto Santilliemu trudno będzie dorównać.

Władze Jastrzębskiego Węgla od lat mają skłonności do zatrudniania trenerów z zagranicy. Ostatnim polskim szkoleniowcem prowadzącym drużynę z Jastrzębia był Ryszard Bosek, a sytuacja miała miejsce w sezonie 2006/2007. Nasz mistrz świata i mistrz olimpijski, w roli prowadzącego zespół wspomnianego sezonu jednak nie dokończył, bo na finiszu rozgrywek zastąpił go Włoch Tomaso Totolo. Uczynił to zresztą z klasą, bo po zaledwie dwóch miesiącach pracy z drużyną, zdobył dla Jastrzębia srebrny medal mistrzostw Polski.

To zapewne utwierdziło włodarzy śląskiego klubu w przekonaniu, że na Włochów stawiać warto. Schedę po Totolo przejął Roberto Santilli. Trener impulsywny, ale ponad wszystko pracowity i kochający siatkówkę. No i oczywiście znakomity fachowiec. Trzeci rok pracy tego szkoleniowca z jastrzębianami zakończył się sukcesami, które do dziś nazywane są "najlepszym sezonem w historii klubu".

Wicemistrzostwo Polski i zdobycie Pucharu Polski w jednym sezonie komentarza nie wymaga. Od tego momentu upłynęło już jednak trochę wody w Wiśle i nadchodzący sezon będzie trzecim, w którym zespół Jastrzębskiego Węgla prowadzi Lorenzo Bernardi. Gwiazda światowej siatkówki jako zawodnik, żółtodziób jako trener. Pierwszy sezon najlepszego siatkarza XX wieku jako trenera siatkarzy z Jastrzębia nie był wprawdzie pełny, lecz znacznie dłuższy czasowo, niż to miało miejsce w przypadku Tomaso Totolo. Bernardi nie potrafił jednak wyprowadzić drużyny z kłopotów, w które wpędził ją Słowak Igor Prielożny.

Ogromne sukcesy Santilliego i jego teamu w rozgrywkach 2009/2010 były pochodną ogromnego zaufania, jakim ten trener został obdarzony przez klub. Podobna sytuacja ma miejsce obecnie. Lorenzo Bernardi, mimo iż dysponował znakomitym składem - jak sam mówił, drużyna marzeń - nie zdołał zdobyć w poprzednim sezonie medalu. Stanowisko jednak zachował, bo myślę, że w podświadomości zarządu Jastrzębskiego Węgla widnieje ten magiczny znak "3", czyli sukces w trzecim roku prowadzenia drużyny. Siatkówka potrzebuje cierpliwości, o tym wiemy wszyscy, więc może Zdzisław Grodecki i spółka idą właśnie tym tropem.

Nadszedł czas, by Lorenzo Bernardi ugrał coś dla Jastrzębia. Może się bowiem okazać, że to już ostatnia szansa. W Polsce nikt nie mówi - do czterech razy sztuka. - Podczas poznańskiego turnieju w 2008 roku w półfinale pokonaliśmy Skrę i pewni siebie już podnosiliśmy to trofeum. Tymczasem Częstochowa wyrwała nam je z rąk. Straszne rozczarowanie … Wtedy obiecałem sobie: K.... mać! Nie wyjadę z tego kraju, dopóki czegoś nie wygram! (za reprezentacja.net) - te słowa wypowiedział Roberto Santilli. A co do powiedzenia ma Lorenzo Bernardi? O tym przekonamy się podczas zbliżającego się sezonu.

Marek Knopik

Źródło artykułu: