Ogromny pech Metodiego Ananiewa

VII memoriału Zdzisława Ambroziaka miło nie będzie wspominał Metodi Ananiew. W trakcie spotkania ze Skrą Bełchatów przyjmujący AZS-u Olsztyn upadł na parkiet i został z niego zniesiony.

O ogromnym pechu może mówić Metodi Ananiew. Bułgarski przyjmujący przed rokiem pojawił się w olsztyńskim AZS-ie, którego miał być silnym punktem. Tak się jednak nie stało, bowiem w szóstej kolejce rozgrywek PlusLigi niefortunnie zderzył się pod siatką z Mikko Oivanenem, w wyniku czego doznał poważnego uszkodzenia więzadeł i łękotki. Przez lwią część sezonu akademicy musieli sobie radzić bez niego.

Ananiew po kilkumiesięcznej przerwie wznowił treningi i był gotowy do gry przed sezonem 2012/13. Nie wiadomo jednak czy ten scenariusz zostanie zrealizowany, gdyż w trakcie spotkania w ramach VII Memoriału Zdzisława Ambroziaka w meczu ze Skrą Bełchatów Bułgar nieszczęśliwie lądował na parkiecie, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Przyjmujący AZS-u Olsztyn nawet nie próbował opuszczać placu o własnych siłach - został zniesiony przez kolegów z drużyny oraz sztab.

Niestety, wstępne prognozy nie wróżą niczego dobrego. - Po meczu Metodi od razu pojechał do szpitala, ale ta pierwsza diagnoza nie była dobra, bo wykazała, że to jest problem z Achillesem. Musimy poczekać i zobaczyć, czy to się potwierdzi - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl trener akademików, Radosław Panas. Jeśli ta diagnoza się potwierdzi, może to oznaczać kolejną kilkumiesięczną przerwę w grze dla Ananiewa.

W obliczu tej sytuacji marnym pocieszeniem wydaje się fakt, iż olsztynianie walczyli z wicemistrzami kraju jak równy z równym. - Na pewno gdzieś tam z tyłu głowy chłopcy myśleli o Metodim, wiedzieli, ile pracy włożył w to, żeby wrócić do zdrowia i do dyspozycji. Liczyliśmy na niego w tym sezonie... Zobaczymy jak to się ułoży dalej. Rzeczywiście, my graliśmy dobrze, ale Skra też nie grała najlepiej, tak na pół gwizdka. Później musieli się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności, pozmieniali ludzi, żeby z nami wygrać – a to jest dla nas też ważne - ocenił Panas.

Siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn mogli w starciu z bełchatowianami sprawić dużą niespodziankę, albowiem prowadzili już w setach 2:0. - Zabrakło konsekwencji, bo były momenty, że można było wygrać nawet 3:0. Została nawiązana wyrównana walka i jedna lub dwie akcje, i mogło być zupełnie inaczej. Cieszy to, że zawodnicy nie pękają przed nikim - zawsze o to mi chodzi w każdej drużynie - powiedział trener zespołu z Warmii i Mazur.

Źródło artykułu: