Piątka zwycięzców konkursu "Gramy Razem", która wzięła udział w środowym treningu Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza opuściła halę w doskonałych nastrojach, nie można było jednak tego samego powiedzieć o trenerze Waldemarze Kawce. Szkoleniowiec Zagłębianek nie był do końca zadowolony z przebiegu drugiej, zamkniętej części zajęć. - Nie wyciągałbym daleko idących wniosków po tym treningu, ponieważ widać było, że jego pierwsza część nas lekko rozkojarzyła. Trzeba przyznać, że nikt nie jest dziś zadowolony z efektów, ale takie są czasami uroki sytuacji, która miała miejsce - przyznał trener.
Zapytany o ocenę pracy swojego zespołu podczas okresu przygotowań, związany od wielu lat z Dąbrową Górniczą szkoleniowiec stwierdził: - W naszych ostatnich meczach widać było, że robimy postępy: kiedy zespół jest skoncentrowany i przygotowany w stu procentach do walki z przeciwnikiem, wtedy gramy dobrze. Niestety, wciąż nam się zdarzają dłuższe chwile słabości i przestojów, dlatego ciągle mamy nad czym pracować. To nie jest jeszcze dobra forma, musi minąć jeszcze trochę czasu, zanim poszczególne zawodniczki w pełni się zgrają. Jest kilka nowych twarzy w składzie, chociaż w porównaniu z czołowymi zespołami ligi dokonaliśmy najmniejszej ilości zmian w składzie, jednak wciąż potrzebujemy pracy nad zgraniem. Niedawno dołączyła do nas Frau (Frauke Dirickx - przyp.red.) i Charlotte Leys, dlatego, aby to wszystko funkcjonowało, konieczne są kolejne treningi - uznał Kawka.
Memoriał Agaty Mróz-Olszewskiej i turniej w Jarocinie udowodniły, że w tym sezonie dąbrowski zespół może pochwalić się niezwykle wyrównanym składem, w którym trudno podzielić siatkarki na podstawowe i rezerwowe. Trenera MKS-u czeka poważny ból głowy przy ustalaniu wyjściowej szóstki na inauguracyjny mecz Orlen Ligi. - W tym roku nie jest to łatwa rzecz, ale w moim odczuciu potrzebujemy całej trzynastki zawodniczek, którą mamy do dyspozycji. Czekają nas przecież trzy poważne i trudne rozgrywki, a co za tym idzie, obciążenie grą. Liga polska z roku na rok staje się coraz bardziej wyrównana i przez to trudniejsza, zaś w Lidze Mistrzyń czeka nas trudna grupa - powiedział szkoleniowiec dąbrowianek, który podzielił się swoimi oczekiwaniami związanymi z udziałem w europejskich pucharach: - Tak realnie do tego podchodząc, mamy w grupie dwóch silnych rywali: Azerrail Baku i Eczacibasi Stambuł. Podejrzewam, że ciężko będzie rywalizować z nimi na równym poziomie. Jednak nasz zespól do tej pory w europejskich pucharach grał nieźle, a dopóki będziemy walczyć, szanse zawsze są. Jeżeli uda nam się przejść fazę grupową, wtedy na pewno będziemy z tego bardzo zadowoleni. A potem to już kwestia losowania; wiadomo, że jest w Europie kilka niezwykle mocnych zespołów, o czym mogliśmy się przekonać podczas meczów w Spodku, rywalizując z Dynamem Moskwa. A pamiętajmy, że są zespoły jeszcze mocniejsze. Podejrzewam, że wszyscy chcieliby, abyśmy weszli do Final Four, ale trzeba mierzyć siły na zamiary - uznał racjonalnie trener Tauronu MKS.
Rozpoczynający się w piątek Szamotuły Enea Cup to ostatni sprawdzian dąbrowskiej ekipy przed startem ligi. Najważniejszym meczem turnieju będzie spotkanie o Superpuchar Polski, w którym zagłębiowski MKS zmierzy się z Atomem Trefl Sopot. - Zespół w tej chwili jest wciąż w budowie, ale skoro już uczestniczymy w takich rozgrywkach, to chcemy wszystko wygrywać. Jednak wciąż musimy być świadomi jednej rzeczy: zagraliśmy ostatnio dwa poważne turnieje, po których jesteśmy delikatnie przygaszeni. Przez to w Szamotułach będziemy zmuszeni nieco szafować naszymi siłami i poszanować zdrowie niektórych zawodniczek. Poza tym należy dać szansę tym dziewczynom, które do tej pory grały nieco mniej, dzięki temu będą miały okazję pokazać się. Do tej pory obojętnie, jaka szóstka wychodziła na boisko, nasza gra nie wyglądała źle. Nie graliśmy drugim składem, broń Boże, by odpuścić spotkanie, ale by zespół się kształtował. Zarówno każdy chciałby zdobyć Superpuchar, zarówno Atom, jak i my. Natomiast jak to będzie w samym spotkaniu, zobaczymy w niedzielę - ocenił szansę swoich podopiecznych Kawka.
Podobnie jak rok temu, motorem napędowym MKS-u i siłą, która ma umożliwić mu zwycięstwa nad rywalami, ma być zgranie zespołu i nienaganne relacje między zawodniczkami. - Myślę, że w naszej drużynie od jakiegoś czasu panuje bardzo dobra atmosfera. W każdym zespole to przekłada się na postawę podczas meczu: jeżeli między zawodniczkami są jakieś urazy i pretensje, to wtedy nikt nie będzie dobrze grał. Nawet zespół z największymi gwiazdami będzie miał w takiej sytuacji kłopoty. Uważam, że w zespole kobiecym najważniejsze jest to, by w naszym wypadku cała trzynastka dążyła razem do celu. By była jedną grupą na boisku i poza nim. To, że dziewczyny umieją grać, to wszyscy wiemy, teraz trzeba tylko wspólnego dążenia do sukcesu. A wiemy, że w tym roku o wynik w lidze będzie bardzo ciężko - szkoleniowiec nie ukrywał, że nadchodzący sezon będzie jednym z trudniejszych dla jego zespołu.