Biorąc pod uwagę rozgrywki ligowe i krajowy puchar, sobotnia porażka była dla bełchatowian już szóstą z rzędu na polskich parkietach. Wydawało się, że wygrana w Lidze Mistrzów z Arkasem Izmir będzie symptomem wyjścia z kryzysu wicemistrzów kraju. Pojedynek z zamykającym ligową tabelę Wkręt-metem AZS Częstochowa wylał jednak kolejny kubeł zimnej wody na głowy zawodników i trenerów PGE Skry. - Gratulacje dla drużyny z Częstochowy i dla Marka. Zgadzam się ze słowami Mariusza Wlazłego. Graliśmy nierówno. Momentami była to taka gra, na jaką nas stać. Częstochowianie dobrze bronili i zagrywali. Wykorzystywali do tego nasze słabsze punkty i efekt jest taki, że mamy taki, a nie inny wynik. Musimy radzić sobie z tymi wszystkimi kłopotami, które mamy i absolutnie nie zważać na nie. Nie pomoże nam to, a wręcz przeszkodzi. W pewnych elementach jestem zadowolony z tego, co pokazaliśmy. Niestety, niektóre rzeczy kompletnie zawiodły i musimy na to zwrócić uwagę - podkreślał opiekun bełchatowskiej ekipy, Jacek Nawrocki na pomeczowej konferencji prasowej.
Nawrocki narzekał przede wszystkim na grę w przyjęciu swoich podopiecznych. Szczególnie Mariusz Wlazły był niezwykle obstrzeliwany przez rywali zagrywką typu flot, z którą często miał ogromne problemy. - Pracujemy nad wyeliminowaniem błędów w ataku i generalnie nad grą ofensywną. To akurat nieźle wyglądało w tym meczu. To jest normalne, że kilka "strzałów" zostało wybronionych i zablokowanych. Nie oddaliśmy jednak tych punktów za darmo. Trzeba by było zastanowić się nad przyjęciem zagrywki i sferą defensywną. Pod tym względem mogliśmy zagrać zdecydowanie lepiej. Myślę również o bloku. Kilka piłek bardzo dobrze odczytanych, ale nie potrafiliśmy domknąć bloku w taki sposób, by przekuć to na zdobywane punkty. Jest jeszcze kilka dodatkowych szczegółów, ale nie będę o nich mówić - dodaje szkoleniowiec srebrnych medalistów PlusLigi.
Sensacyjna porażka z ligowym outsiderem może poważnie pokrzyżować szyki bełchatowianom w ligowej tabeli. Zawodnicy i sztab szkoleniowy starają się już teraz kalkulować i jak ognia stronią od konfrontacji w pierwszej rundzie play-off z zespołem z pierwszej czwórki. Wiele wskazuje jednak na to, że jest to dla Skry nieuniknione. - Bierzemy takie rzeczy pod uwagę. Na pewno nie chcielibyśmy trafić na nikogo, kto jest przed nami w tabeli. Wychodzi jednak na to, że trafimy i musimy się z tym liczyć. Musimy się dobrze przygotować do play-offów. Nie udało nam się wyjść z tych kłopotów, tak jakbyśmy chcieli. Praktycznie od końca listopada walczymy o naszą dobrą grę. Nie mam nawet na myśli samych wyników, a poziom samej gry. Potrzebny jest nam normalny trening. Mieliśmy teraz faktycznie kilka dni na mocniejszą pracę i wykorzystaliśmy tę okazję - podkreśla Nawrocki.
Skrę dodatkowo trapi również plaga kontuzji. Do pełni sił wraca wciąż Michał Winiarski, a w sobotnim pojedynku w meczowej dwunastce nie znaleźli się dodatkowo Paweł Zatorski i Aleksandar Atanasijević. - Nie mam pojęcia, kiedy oni wrócą do gry. Ani Aleksandar, ani Paweł Zatorski nie mogli być nawet w dwunastce. Jeśli mogli by być nawet na takiej zasadzie, jak Michał Winiarski, to zostawiłbym ich w składzie, by chociaż poczuli klimat i stawkę meczu. Na razie nie jestem w stanie określić, co przyszłość pokaże. Paweł przeszedł badania, a Aleks narzeka na uraz ręki. Zobaczymy, czy będzie w stanie zagrać w środę. Myślę, że gdybyśmy dysponowali Michałem Winiarskim, to nie byłby to aż tak duży kłopot. W tym momencie, to są to aż trzy pozycje z naszych standardowych i jest to trudność, z którą musimy się mierzyć - ubolewa szkoleniowiec wicemistrzów kraju.
Pod nieobecność Pawła Zatorskiego, szansę debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej otrzymał Kacper Turogoś. Młody gracz spisał się na miarę oczekiwań, popisując się kilkoma efektownymi zagraniami w defensywie. - Kacper nam pomógł na tyle, ile umiał. Jestem pełen uznania dla niego, bo zrobił wszystko, co do niego należało. Zagrał ofiarnie z wielkim sercem i obronił kilka piłek. Tego się właśnie spodziewałem po nim - zapewnia Nawrocki.
Sobotni pojedynek był dla sztabu szkoleniowego bełchatowskiej ekipy również okazją do przetestowania niektórych zagrań i ustawień w kontekście kolejnych pojedynków. Znów w roli przyjmującego na boisku pojawił się m.in. Konstantin Cupković. - Prócz tego, że graliśmy o punkty w tym meczu, to musieliśmy kilka rzeczy również sprawdzić w jego trakcie. Mieliśmy swoje priorytety i chcieliśmy sprawdzić po prostu Konstantina Cupkovicia na przyjęciu, jeśli w środę będziemy mieli kłopot i Aleksandar nie będzie mógł wystąpić. Musimy się ze wszystkim liczyć. Cupković w pierwszej części sezonu traktowany był jako atakujący. Teraz, jak mamy Maćka Muzaja, to jest to zawodnik przyjmujący i na treningach spełnia tę funkcję. Musimy pamiętać, że Maciek to zawodnik, który wchodzi dopiero do siatkówki i nie chciałbym od razu obciążać go odpowiedzialnością w tak trudnym meczu, jak ten z Arkasem Izmir. Aczkolwiek, nie jest powiedziane, że Maciek na ten mecz nie wyjdzie na parkiet. Jestem zadowolony z Maćka. Gdyby grał więcej, to na pewno pokazywałby wyższy poziom. Cupković również pokazał się z dobrej strony i udowodnił, że możemy na niego liczyć. Nie są to jednak zawodnicy, którzy mogą być wystawieni do szóstki w takim boju, jak z Arkasem Izmir, ale musimy sobie z tym radzić - kończy trener PGE Skry Bełchatów.